- Sędzia został poinformowany przeze mnie oraz przez prezesa Stali Gorzów, Macieja Zmorę, że Lee Richardson nie żyje i w związku z tym należy podjąć jakąś decyzję. Uczcić to minutą ciszy, zarządzić przerwanie muzyki, lub po prostu zakończyć zawody. Od tego jest sędzia, musi on podjąć jakąś decyzję. Nie jest od tego nikt z Falubazu, ani Stali. Nie jestem ja, nie jest Maciej Zmora, ani zawodnicy. To sędzia powinien o tym zadecydować. Pojechaliśmy ósmy bieg, a po nim razem z sędzią udaliśmy się na spotkanie z żużlowcami. Sędzia podał prosty komunikat: jeżeli jeden czy dwóch zawodników nie będzie chciało jechać tych zawodów dalej, to on to rozumie i tego meczu dalej nie będzie. Z naszej strony taka decyzja była. Nie chodziło tu o wynik, bo to, czy zostałby on uznany po ośmiu biegach, czy Stal Gorzów chciałaby jechać mecz od nowa, nie miało żadnego znaczenia. Decyzja sędziego była natomiast taka, że jedziemy dalej - powiedział po meczu członek zarządu ZKŻ SSA, Marek Jankowski.
Po ósmym biegu żużlowcy Stelmet Falubazu wystąpili jeszcze w dwóch odsłonach. Do jedenastego już nie wyjechali. - Zawodnicy na szybko, w chaosie, nie wiedzieli co robić. Najbardziej nie chciał jechać Rune Holta, który miał łzy w oczach, bo znał się z Lee Richardsonem bardzo dobrze. Stwierdził, że skoro musi, to jedzie. Niemniej jednak z naszej strony była decyzja, że nie mamy się ścigać. Odpuszczamy te wyścigi. Na szybko trzeba było wymyślić, w jaki sposób to zrobimy. Czy wszyscy będą wjeżdżać w taśmę, przekraczać limit dwóch minut, czy sprzęt będzie odmawiał posłuszeństwa. Chcieliśmy te zawody regulaminowo odjechać, czyli być do dyspozycji. Żeby nie doszło do tego, o czym mówił sędzia, że poodbiera licencje. Tak naprawdę to nie był chyba jednak ten moment, bo śmierć człowieka jest zdecydowanie istotniejszą sprawą niż to, czy zgodnie z regulaminem zawodnik musi wyjechać na tor, czy nie - zakończył Jankowski.
Marek Jankowski: Holta miał łzy w oczach
Duży niesmak pozostał po wydarzeniach w gorzowskim parku maszyn podczas niedzielnych Wielkich Derbów Ziemi Lubuskiej. Mimo tragicznej śmierci Lee Richardsona zawody były kontynuowane, a kłótnie działaczy Falubazu i Stali nie miały nic wspólnego z uczczeniem pamięci brytyjskiego żużlowca.