Leszczyńskie Byki kierowały się w stronę Tarnowa z jednym zamiarem. Zdobyć dwa meczowe punkty na gospodarzach. Sztuka ta się nie udała, a zawodnicy gości będą chcieli jak najszybciej zapomnieć o tym spotkaniu. - Podczas meczu z Jaskółkami było ciężej, niż w podczas ostatnich zawodów w których występowałem na tarnowskim torze. Nie ma się co dziwić, bo różnica jest olbrzymia. To jest ekstraliga i nie ma tutaj łatwych przeciwników. Niestety nie poszło mi w tych zawodach. Zawodnicy z Tarnowa "zaszprycowali" mi byczka. Szkoda, że to się tak ułożyło. Nie można się jednak załamywać - powiedział po meczu Przemysław Pawlicki.
W tym sezonie bracia Pawliccy obok Jarosława Hampela są wiodącymi postaciami w drużynie z Leszna. Wielu kibiców liczyło na to, że ten młody duet w Tarnowie może przechylić szalę zwycięstwa na korzyść gości. Tak się jednak nie stało. - Ciężko jest znaleźć przyczynę słabszej postawy. Naprawdę nie wiem co się dzieje. Jeden bieg wygrywam i jestem daleko z przodu. Kolejny wyścig dojeżdżam na końcu stawki. Ostatnio bardzo często mi się tak zdarza. Nie wiem, w czym leży przyczyna. Do każdego wyścigu podchodzę tak samo. Jestem skupiony i wydaje mi się, że wygrywam start. Później popełniam jakiś błąd, przez co tracę pozycję. Ciężko powiedzieć czym to jest spowodowane. Wiem, że muszę jak najszybciej wyeliminować ten właśnie błąd - zakomunikował.
Biorąc pod uwagę ostatni występ braci Pawlickich na stadionie w Mościcach, tor w Tarnowie nie powinien być dla nich zagadką. W finale krajowych eliminacji do Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, Piotr Pawlicki zajął pierwsze miejsce, a Przemysław trzecie. - Powiem szczerze, że nie było dużej różnicy w przygotowaniu tego toru na zawody młodzieżowe i te w meczu ligowym. W obu przypadkach w miarę upływu czasu nawierzchnia pod bandą się odsypała. Co prawda pogoda była troszeczkę inna i to też mogło mieć jakiś wpływ na przygotowanie. Trzeba zdawać sobie sprawę, że im więcej zawodów odbywa się na tym torze, tym bardziej się on zmienia. Więcej nawierzchni zaczyna się wysypywać i według mnie jest tutaj coraz lepiej. Wydawało się, że tam blisko bandy nawierzchnia potrafi ładnie "ponieść", a tak naprawdę zasuwał tam tylko Janusz Kołodziej. Kiedy ja próbowałem tam wjechać, "stawałem" w miejscu - zakończył.
i ma chłopak racje zawody indywidualne to nie tosamo co eliga jaskółki górą