- Pokazujemy, że jesteśmy silną drużyną. Każdy punktuje na tyle, na ile powinien i dlatego wygrywamy mecze. Cieszę się ze swojego występu, ale mogło być troszeczkę lepiej - powiedział na gorąco junior rzeszowskiego klubu.
Dorobek punktowy kaliszanina mógłby być bogatszy o jedno "oczko", bowiem w biegu czwartym wiózł za swoimi plecami Szymona Woźniaka. Jednak na drugim łuku 18-latek popełnił błąd i upadł na tor. - Jeden błąd, który zaważył o moim końcowym wyniku. Myślę, że to przez ten deszcz, który siąpił od początku. W drugiej fazie zawodów zrobiło się dosyć ślisko. Ja miałem dwa biegi przerwy i myślałem, że ta nawierzchnia się zbytnio nie zmieni. Drugi łuk zrobił się jednak bardziej śliski i postawiło mój motocykl. Wypadłem z niego jak z katapulty - dodał Łukasz Sówka.
Już za niespełna tydzień w Rzeszowie odbędzie się kolejne ligowe spotkanie. Tym razem rzeszowianie zmierzą się z ekipą Dospelu Włókniarza Częstochowa. - Nie ma łatwych meczów w Ekstralidze, ale to my będziemy jechać u siebie i to my będziemy dyktować warunki. To jest nasz domowy tor, który będzie naszym atutem. To przecież na nim trenujemy i ścigamy się - mówi wychowanek klubu z Ostrowa.
Czy 18-latek odszyfrował już w 100 proc. rzeszowską nawierzchnię? - Na pewno ta moja jazda nie jest jeszcze w pełni płynna, ale z biegu na bieg jest coraz lepiej. W każdym wyścigu staram się dawać z siebie wszystko, aby przywozić cenne punkty.
Łukasz Sówka jest wdzięczny swoim sponsorom, bez których byłoby mu trudniej osiągać tak dobre rezultaty w lidze. - Chciałbym podziękować braciom Garcarkom, którzy zakupili mi silnik, na którym odjechałem to spotkanie. Bez ich pomocy byłoby ciężko - mówi.
Dodajmy, że juniora PGE Marmy, podczas meczów w Rzeszowie, dopadał spory pech. Młody żużlowiec za każdym razem tracił swój najlepszy silnik. - (Śmiech). To prawda - co mecz rozlatywał mi się silnik. Na mecz z Bydgoszczą był już on świeżo po serwisie i wszystko grało tak jak powinno.
Bez trudu można zauważyć, że pomiędzy Łukaszem Sówką, a rzeszowskimi kibicami wytworzyła się pozytywna więź. Zarówno w momentach trudnych, jak i w tych, w których wyniki 18-latka napawają dużym optymizmem, może on liczyć na wsparcie ze strony sympatyków speedway'a z Rzeszowa. - Kibice po meczu rzucili mi nawet czapkę. Podczas każdego spotkania wspierają nas i są naszym ósmym zawodnikiem. To dla nich się ścigamy i dla nich wygrywamy mecze. Staramy się w każdym meczu, jednak to nie zawsze wychodzi tak, jakbyśmy chcieli. Zawsze dajemy z siebie sto procent - zakończył sympatyczny żużlowiec.
P.S. W ostatnim meczu po dwóch "wygranych" Macieja przestało lać i niebo sie roz Czytaj całość