Cały artykuł, gdzie zamieszczona jest wspomniana wypowiedź, można przeczytać tutaj. Zawodnik odniósł się już do całej sprawy na łamach oficjalnej strony Koziołków.
- Nie pozwoliłbym sobie na takie stwierdzenia. Owszem, byłem zdenerwowany, ale właśnie dlatego unikałem oficjalnych wywiadów. Kiedy podszedł do mnie dziennikarz TVP Lublin grzecznie przeprosiłem i powiedziałem, że w emocjach może paść za dużo słów, a to jest zbyt kosztowne, ponieważ w kontrakcie mam zakaz krytykowania kierownictwa klubu. Na pewno złego słowa nie wypowiedziałem pod adresem trenera Wardzały. Jestem nawet przekonany, że szkoleniowiec był gotów wstawić mnie do wyścigu nominowanego. Owszem, uważam, że przy rozstrzygniętym wyniku mogłem wystąpić, ponieważ każdy chciałby mieć szanse większej liczby startów po przerwie spowodowanej kontuzją. Stało się inaczej i muszę się z tym pogodzić. Nawet, jeżeli miałem chwile zwątpienia, to nie oznacza, potępiałem wszystkich dookoła. Do sezonu podszedłem bardzo poważnie. Zainwestowałem w sprzęt, kosztem innych wydatków. Zrezygnowałem ze startów w lidze zagranicznej, aby skoncentrować się na jeździe w KMŻ. Wszystko po to, aby walczyć skutecznie i zdobywać punkty dla drużyny. Wciąż jestem przekonany, że mogę być pożyteczny w zespole.