Wielka forma Martina Vaculika

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Martin Vaculik po zwycięstwie w rundzie Grand Prix zdecydowanie rozwinął skrzydła. Teraz Słowak jest w znakomitej formie i w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl zdradził co jest tego przyczyną.

Martin Vaculik rozpoczął przygodę z ligą polską w 2006 roku w KSM-ie Krosno. Wówczas Wilki startowały w I lidze, a Słowak pojechał w siedmiu meczach, uzyskując średnią biegową równą 0,952. Biorąc pod uwagę, że reprezentował on niespotykaną w polskiej lidze nację i miał zaledwie szesnaście lat, z pewnością nikt nie miał do niego pretensji. Niewiele kto spodziewał się jednak, że już wkrótce będzie on ścigał się z powodzeniem z najlepszymi. Swoją formę rozwinął rok później. W II lidze pojechał w jedenastu spotkaniach i osiągnął średnią 2,259! Tak dobre występy zaowocowały od razu transferem do Ekstraligi, do klubu z Rzeszowa. Tam jak na osiemnastolatka i żużlowca, który przeskoczył o dwie klasy rozgrywkowe spisał się nieźle, jednak Marma Polskie Folie po barażach z Lotosem Wybrzeże spadła do I ligi. W dwumeczu z gdańszczanami Vaculik zdobył dziesięć punktów i bonus. Na tyle spodobał się działaczom czerwono-biało-niebieskich, że postanowili oni go sprowadzić do siebie. W Gdańsku ścigał się jeszcze lepiej. W 77 biegach 21 razy przyjechał pierwszy, 20 razy drugi, 20 razy trzeci i 15 razy czwarty, jednak ponownie nie uchronił swojej drużyny przed spadkiem. - Bardzo podobała mi się atmosfera w Gdańsku i cieszę się, że mogłem tu jeździć. Na razie jestem w Tarnowie, gdzie mam jeszcze dwuletni kontrakt. Nie mówię że nie wrócę nad morze, ale w obecnym zespole czuję się bardzo dobrze - powiedział Słowak trzy lata po gdańskiej przygodzie, już jako reprezentant innego klubu. 2012 rok jest już trzecim, w którym ściga się dla drużyny z Tarnowa. Po jedenastu meczach tego sezonu, ze średnią równą 1,965 zajmuje 20. Miejsce w klasyfikacji ENEA Ekstraligi.

Martin Vaculik długo pracował na swoją formę (fot. Tomasz Oktaba)
Martin Vaculik długo pracował na swoją formę (fot. Tomasz Oktaba)

Słowak brał od kilku sezonów udział w kwalifikacjach do cyklu Grand Prix, jednak nie udało mu się dostać do elity. W ostatnim roku był jednak bliski i teraz ze względu na kontuzję Jarosława Hampela, miał okazję zadebiutować w walce o miano najlepszego żużlowca świata. W swoim pierwszym starcie w elicie nieoczekiwanie wygrał i po raz pierwszy w historii w zawodach rangi mistrzowskiej w żużlu, podczas dekoracji odgrywany był słowacki hymn Nad Tatrou sa blýska. Po wygranej w Gorzowie Wielkopolskim, Martin Vaculik odjechał dwa znakomite mecze ligowe. W meczu z PGE Marmą Rzeszów zdobył 14 punktów, a w Gdańsku z Lotosem Wybrzeże 14 punktów i 3 bonusy w siedmiu wyścigach. - Było nam ciężko, bo nie mieliśmy dwóch świetnych zawodników. Udało nam się jednak powalczyć. Z mojego występu jestem zadowolony, chociaż urwała mi się szpilka w sprzęgle i nie dało się walczyć na tym torze, bo motor nie szedł. Poza tym bardzo cieszę się z mojego wyniku. Smutno mi, że przegraliśmy pierwsze spotkanie. Taki jest jednak żużel - mówił jedyny Słowak ścigający się na arenie międzynarodowej w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl. Czy znakomite występy w ostatnich tygodniach oznaczają to, że kariera Martina Vaculika pójdzie mocno do przodu? - Nie wiem czy się coś zaczyna. Cieszę się z takich wyników i mam nadzieję, że będę trzymał formę dla drużyny u siebie i na wyjeździe - powiedział skromny zawodnik, który zdradził co robi, aby jeździć na tak wysokim poziomie. - Zacząłem dużo biegać, robić dużo pompek i zdrowo się odżywiać. Jem dużo owoców, marchewek i to mi pomogło - zaśmiał się urodzony w Żarnowicy zawodnik. Tarnowianie przegrali w Gdańsku i nie są już jedyną niepokonaną drużyną. Mimo to Vaculik jest przekonany, że nie wpłynie to negatywnie na postawę zespołu w kolejnych meczach. - Przegraliśmy, ale to nie wpłynie na nasz zespół. W następnym meczu pojadą również Greg Hancock i Janusz Kołodziej, wiec wszystko będzie w porządku - powiedział żużlowiec, który ze względu na niski jak dotąd poziom żużla na Słowacji, w najbliższych dniach będzie miał wolne. - Na pewno będę obserwować Drużynowy Puchar Świata. Chcę jednak pojechać nad morze, aby zregenerować siły. Liczę, że moje ostatnie występy jakoś pomogą w rozwoju słowackiego żużla - wyraził nadzieję.

Słowak potwierdził, że marzenia się spełniają (fot. Jakub Piasecki)
Słowak potwierdził, że marzenia się spełniają (fot. Jakub Piasecki)
Źródło artykułu: