Niektórzy obawiają się, że po jego wprowadzeniu polska liga spadnie do poziomu węgierskiej albo jeszcze niżej, osobiście jestem daleki od takiego czarnowidztwa, ponieważ ciągle będzie to najlepiej opłacana liga świata.
Na szczęście grupa pracująca nad nowym regulaminem jest otwarta na opinie i za co należą im się pochwały, myślą o rezygnacji z nieszczęsnego przepisu o tym, aby junior z KSM większym niż 4.0 jeździł na pozycji seniora. Tutaj chciałbym nieco dłużej się zatrzymać. Przypomina to sposób w jaki w ligach brytyjskich buduje się drużynę. Otóż zawodnik z najwyższym KSM w drużynie ma zawsze numer 1, zawodnicy o dwóch najsłabszych średnich mają numery 6 i 7 (zwane rezerwowymi) a pozostali numery 2-5. Oczywiście numer determinuje jak trudne biegi zawodnik rozgrywa, łatwo się domyśleć, że zawodnicy rezerwowi mają łatwiejsze biegi. Trzeba tutaj wspomnieć, że nie ma podziału na juniora i seniora - jedynym "parametrem" jest właśnie KSM. Ta średnia jest cyklicznie wyliczana co jakiś czas (na przykład co dwa tygodnie) i tak często też zawodnik może zmieniać numer z którym startuje.
Gdyby dla przykładu powyższą zasadę przenieść na Polskie tory to by oznaczało, że w pierwszym biegu przykładowego meczu pomiędzy Bydgoszczą a Rzeszowem spotkają się mający fatalny sezon Maciej Kuciapa i Artiom Łaguta uzupełniani przez Łukasza Sówkę i Mikołaja Curyłę. Jak widać rezultat takiego biegu wcale nie musiałby być z góry przesądzony jak to często ma gdy na przykład w biegu spotyka się Maciej Janowski z innym juniorem.
Obecna tabela chroni rozwój juniorów oraz jest wielkim plusem dla naprawdę dobrych juniorów jak wspomniany "Magic" czy Patryk Dudek, którzy to mają za przeciwników innych słabszych młodzieżowców. Minusem jej jest to, że mający takie słabsze biegi zawodnik ma problemy z płynnym przejściem w wiek seniora. Jego średnia często jest zawyżona i nieadekwatna do rzeczywistej siły z tego właśnie powodu, że duża jej część pochodzi z punktów zdobytych na juniorach.
Zaletą "angielskiego" systemu jest jego elastyczność. Zawodnik który wraca po kontuzji i zawala pierwszy mecz przez co jego średnia ulega obniżeniu, może być przesunięty na pozycję rezerwowego, to więc spore ułatwienie w powrocie do skutecznej jazdy. Pomaga to również z mniejszym stresem przejść problemy sprzętowe często dręczące zawodników czy też obniżkę formy wynikającą z czegokolwiek innego.
Ta elastyczność dobrze się też sprawdza w wypadku zawodników, którzy zostają przeniesieni z numerów 6,7 do 2-5 (lub nawet 1). Jeśli w trudniejszych biegach jeździec nie jest tak skuteczny to po jakimś czasie znowu wraca na rezerwę. Czyli jakby wziąć po raz kolejny za przykład drużynę Polonii Bydgoszcz, Szymon Woźniak i Mikołaj Curyło zaczynają sezon z numerem 6,7 a Artiom Łaguta z którymś z numerów 2-5. Po cyklicznym sprawdzeniu średnich, Szymon zostaje przesunięty na pozycje Artioma i próbuje swych sił w trudniejszych biegach a Artiom w łatwiejszych.
Ten system ma sens jedynie w wypadku gdy KSM jest jedynym kryterium, które bierzemy pod uwagę. Nie miałby sensu, gdy tak jak w Polsce dodatkowo mamy podział na seniorów i juniorów. Oczywiście ciągle moglibyśmy wymagać, że w drużynie jest dwóch zawodników poniżej 21go roku życia, ale nie przypisujemy im ściśle numerów z którymi mają jeździć, po prostu skuteczność na obecną chwilę determinuje numer z którym będą jeździć. Osobiście jestem zwolennikiem tego systemu, gdyż wydaje się bardziej wyrównany i lepiej obrazujący rzeczywistą siłę drużyny.
Wobec wprowadzenia limitu 3 milionów złotych na wynagrodzenia dla zawodników również zbędnym wydaje się ustalanie maksymalnego limitu KSM w wysokości 39.00. Jak wyliczył, na przykładzie drużyny z Zielonej Góry, redaktor Damian Gapiński przy nowych stawkach powyższa kwota byłaby wystarczająca do zdobycia tytułu mistrzów Polski. Moim zdaniem podwójne ograniczenia nie mają sensu, zwłaszcza, że limit 39 jest bardzo niski (dla przykładu gdyby zsumować średnie sześciu najlepszych zawodników Betardu po 11 kolejce - Jędrzejewski, Ułamek, Lindgren, Woffinden, Klindt, Malitowski - to wychodzi nam aż 37.93!).
Trudno uwierzyć, że któremuś z prezesów udało by się zatrudnić w drużynie Golloba, Hampela, Pedersena, Jonssona i Hancocka i nie przekroczyć limitów finansowych. Oczywiście moglibyśmy mieć do czynienia z zaplanowanym przekroczeniem budżetu, czyli bogaty prezes X zakłada, że da 1.5 miliona więcej ponad limit na wypłaty dla zawodników jednocześnie mając 1.5 miliona na karę za powyższe przekroczenie. W sumie więc budżet na wypłaty wyniósłby 6 milionów czyli tyle co biednej Bydgoszczy.
Można by więc wprowadzić maksymalny limit KSM na drużynę, ale nich on nie będzie tak dramatycznie niski jak jest teraz. Gdyby zsumować obecne KSM 6 najsilniejszych zawodników z Tarnowa, który to miażdży rywali mamy 47.71 (wszystkie wyliczenia na podstawie sportowefakty.pl). Ten KSM wydaje się nieco wysoki, ale znowu 39 to stanowczo zakrawa na usilne "równanie do dołu".
Ostatnia kwesta to sprawa wolnego rynku. Można powiedzieć, że regulamin finansowy w niego godzi i tak by było jakbyśmy rzeczywiście mogli mówić o wolnym rynku. Problem w tym, że uniwersalne prawo ekonomii podaży i popytu już dawno w żużlu przestało działać. Teraz mamy do czynienia bardziej z monopolem niż wolnym rynkiem. Dobrych zawodników jest garstka i oni mogą narzucać warunki. Taki Greg Hancock to może jeździć i do 47 roku życia bo po prostu nie ma konkurencji ze strony młodszych. Nie ma konkurencji ponieważ w sytuacji, gdy większość pieniędzy z napiętych klubowych budżetów idzie właśnie na te podstarzałe gwizdy dla młodych pozostają ochłapy. Utalentowany zawodnik będzie miał spore trudności, aby sprzętowo dorównać Gollobowi (który to może kupić sobie 20 silników) czy Crumpowi a to jest klucz do sukcesu, same umiejętności i dobre chęci to mniej niż połowa sukcesu. Obecne dysproporcje w zarobkach pomiędzy starymi mistrzami i młodymi wilkami stanowią poważną barierę. Pamiętajmy, że opony, olej, silniki kosztują tyle samo, juniorzy nie mają zniżek z tytułu bycia juniorami.
Zobaczmy, że zmiana pokoleniowa w żużlu zostaje ostatnimi laty mocno przystopowana, w GP ciągle te same zaawansowane wiekowo Crumpy, Pederseny i Hancocki. Patrząc nieco wstecz to jedynie Sajfudtinow, Holder i Ward są w stanie zagrozić starym wyrobnikom. Kiedyś ta wymiana odbywała się łagodniej, pojawił się młody Adams, Loram, Screen i powoli wyparli Nielsena, Knudsena czy Doncastera.
Czy więc mamy do czynienia w wolnym rynkiem? To nieco jak z kupowaniem laptopa, możesz kupić z dowolnym systemem operacyjnym ale nie ma innych niż od giganta z Redmond czyli Microsoftu. Jak w żużlu chcesz mieć wyniki to musisz zakontraktować Golloba, Crumpa, Walaska czy Jonssona, bardziej to monopol dobrych zawodników niż wolny rynek.
Tutaj wam serwują emocje z giełdy papierów wartościowych a nie sport. Zabijanie ż Czytaj całość