Jarosław Galewski: Przegraliście z osłabioną Unią Leszno. Spodziewał się pan takiego scenariusza?
Władysław Komarnicki: Nie. W najśmielszych oczekiwaniach nie przyszło mi do głowy, że możemy przegrać w Lesznie. Wprawdzie cały zespół leszczyński, a zwłaszcza ci młodzi chłopcy, jechał jak natchniony i za to gratulacje, ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć, że drużyna, której jestem prezesem honorowym, zachowywała się jak dzieci we mgle.
Dwumecz z Unią Leszno okazał się wielką porażką Stali Gorzów.
- Dokładnie. Unia Leszno zabrała nam pięć punktów, których nigdy nie powinna zabrać. Poza Bartkiem Zmarzlikiem i Iversenem reszta kompletnie dała ciała. Teraz bedzie miała na pewno coś do udowodnienia. Dwa razy dać plamę z tym samym zespołem, to wręcz haniebne. Dla mnie taka sytuacja jest naprawdę niezrozumiała. Słabe dni ma Gollob, ale przecież on nie jest maszyną. Można się było tego spodziewać. Ale Kasprzak? Wychowanek Unii, na tym torze? Jechał dokładnie tak, jakby był pierwszy raz w Lesznie. To śmieszne i dziwne.
Zawodnicy Stali Gorzów, nawet ci najbardziej doświadczeni, narzekali na tor. Przemawiają do pana takie tłumaczenia?
- Trzeba w życiu ponosić pewne konsekwencje. Powiem całkowicie szczerze, że takie teksty i tłumaczenia mnie w ogóle nie interesują. Nie chce mi się słuchać, że ktoś coś oszukał. Chodzili po torze, sprawdzali go i nikt niczego nie kwestionował. Teraz mogą sobie pogadać do cioci albo do babci.
Martwi pana forma Tomasza Golloba?
- Martwi mnie i to bardzo. To najwyższy czas, żebym usiadł i porozmawiał z Tomkiem. To nie jest dla mnie tylko zawodnik Stali i kapitan tej drużyny. Tomasz Gollob to zawodnik Rzeczpospolitej. Taka jest po prostu prawda. Będę wiedział, co ma do powiedzenia na temat swojej jazdy, kiedy się z nim spotkam. Mam zamiar to zrobić w końcówce tego tygodnia i wtedy pewnie będę mądrzejszy.
Coraz częściej pojawiają się opinie, że Tomasz Gollob nie radzi sobie na wymagających torach. Ma pan również takie wrażenie?
- Nie sądzę, że tak jest. Tomek nie należy do tego typu zawodników, którzy boją się trudniejszych torów. Myślę, że kwestie mentalne odgrywają tutaj minimalną rolę. Tomek nie zapomniał jak się jeździ i potrafi to robić. Częściowo pewnie rolę gra psychika po tym strasznym upadku, który miał w Szwecji, ale raczej nie idą mu maszyny.
"Gollob się kończy". Ile razy pan już to słyszał?
- Zawsze będę odpowiadał tak samo. Gollob ma prawo skończyć, kiedy chce. To jest po prostu jego sprawa i jego decyzja. Uważam jednak, że dziś tylko ludzie niespełna rozumu potępiają Tomasza Golloba. Niektórzy chyba zapominają co ten zawodnik zrobił dla polskiego sportu żużlowego. Każdy mądry i rozsądny kibic musi wiedzieć, że Gollob przyciąga rzesze kibiców. Za nim idą ludzie. Kto tego nie rozumie, nic nie rozumie. Niech pan zobaczy, co sam Gollob zrobił nie tak dawno dla reprezentacji. I niech pan zaraz po tym jak sobie to przypomni odpowie mi na pytanie, co zrobił Walasek wraz z Protasiewiczem. Są mistrzowie, do których należy Gollob i prowincjonalni zawodnicy, którzy nie przyciągają fanów tylko miejscowych chłopaków.
Jeśli już o tym mowa, zmartwił się pan trochę obrazem polskiej reprezentacji po Drużynowym Pucharze Świata?
- Na pewno zadziałały kontuzje, ale też błąd Cieślaka.
?
- Cieślak nigdy nie powinien powołać Walaska do drużyny. Należało zabrać kogoś z tych młodych, ambitnych, którzy chcą się pokazać. Walasek to już jest historia, o której Marek Cieślak powinien dawno zapomnieć.
Nie było również Krzysztofa Kasprzaka. To też błąd?
- Ten zawodnik nie błyszczy w tym roku tak bardzo, ale pojechałby i tak zdecydowanie lepiej. Kasprzak lubi się pokazać z orłem na piersi.
Zrzucamy częściowo brak obecności w finale na kontuzje. Nie wywalczyliśmy jednak awansu na własnym torze. Wstyd?
- Tak, ma pan rację. To wstyd. Tak uważam, ponieważ przegraliśmy tylko i wyłącznie z powodu złego doboru zawodników do drużyny narodowej. Protasiewicz i Walasek to już jest naprawdę historia. Wygrali Duńczycy i to dla mnie absolutnie nie jest żadne zaskoczenie. Australijczycy, gdyby chcieli wygrać, już dawno by to zrobili. Tam jednak jest konflikt, który nie pozwala im zabrać Sullivana. Uważam to za wielką głupotę, ponieważ co roku zabierają sobie sami złoty medal.
Dzielnie walczyli Rosjanie. To zaskoczenie?
- Spodziewałem się takiej jazdy w ich wykonaniu. Oni bardzo chcą odnieść sukces, a ludzie głodni osiągnięć zachowują się inaczej niż ci, którzy je mają. Rosjanie pokazali olbrzymią chęć i głód jazdy. W ich poczynaniach była widoczna ogromna determinacja. To było dla mnie miłe zaskoczenie, że to oni a nie Szwecja byli wyżej. Jeżeli chodzi natomiast o Szwedów, to według mnie właśnie oni ponieśli największą porażkę.
Jak powinna wyglądać reprezentacja Polski w przyszłym sezonie?
- Szczerze? Trenerowi Cieślakowi radzę tylko, żeby dał sobie spokój z tymi, którzy są już bardziej historycznymi nazwiskami i wziął młodych, postępując podobnie jak trener duńskiej kadry. On pokazał, że odwaga może zostać nagrodzona złotym medlem. Cóż, więcej odwagi panie Cieślak!
Jesteśmy w stanie być ponownie na szczycie już za rok?
- Zobaczy pan, że w IMŚJ, które się teraz rozpoczynają, pojawi się kilku zdolnych i stabilnych zawodników. Mam na myśli braci Pawlickich, Janowskiego, Zmarzlika czy Dudka. To jest przyszłość naszej reprezentacji, jeśli wszystko w dalszym ciągu będzie odpowiednio przebiegać i nic nieoczekiwanego się nie stanie. Cieślak nie powinien brać tych starych, spasionów kotów i poza Janowskim już w Bydgoszczy jeden z nich nielicząc kontuzjowanego Dudka powinien być w zespole.
Młodzi zawodnicy wsparci Gollobem i Hampelem to reprezentacja Polski według Władysława Komarnickiego?
- Tak i do jeszcze dodałbym Janusza Kołodzieja. Jeżeli nie będzie kontuzji, to w przyszłym roku jest szansa odebrać Duńczykom puchar.