- W pierwszych dwóch biegach było kapitalnie. Z Przemkiem przyjechaliśmy na 5:1, później była mała korekta w sprzęcie i niepotrzebnie pojechałem za Przemkiem. Było mało miejsca i wciągnęło mnie w przyczepne miejsce. Uderzyłem przez to w bandę - opisał sytuację żużlowiec Unii, który problemy miał też w kolejnym swoim starcie. - W moim ostatnim wyścigu spadł mi łańcuch i mnie wyprostowało. Upadłem w praktycznie tym samym miejscu, co wcześniej. Najważniejsze, że kości są całe, chociaż jestem poobijany. Dobrze, że wygraliśmy. Cieszymy się z tego i szykujemy się na kolejne mecze - zadeklarował.
Na drugim łuku podczas meczu Lotosu Wybrzeże Gdańsk z Unią Leszno poza Adamczewskim, upadali jeszcze Maksim Bogdanow, Piotr Świderski i Krystian Pieszczek. Czy to miejsce było aż tak niebezpieczne? - Łuk był jak najbardziej w porządku. Nie było tam żadnych dziur. Gdański tor ma jednak to do siebie, że drugi wiraż jest specyficzny. Trzeba mocno skręcać i tu była przyczyna upadków. Prawie wszyscy wyszli z tego cało. Maksim Bogdanow nabawił się kontuzji i życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia, oby wszystko było ok - skomentował Kamil Adamczewski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Czy jeżdżący z numerem 2 młody leszczynianin jest ogólnie zadowolony z postawy? - Tak to bywa. Jestem na pozycji seniora i mam trochę ciężej. Dzisiaj jestem średnio zadowolony. Szkoda tych biegów, w których jechałem na punktowanej pozycji. Niepotrzebnie ryzykowałem, ale ważne że wygraliśmy - podsumował.
Adamczewski: Niepotrzebnie ryzykowałem
Kamil Adamczewski pokazał się z bardzo dobrej strony na początku meczu z Lotosem Wybrzeże. Później jednak miał spore problemy na gdańskim torze i nie zdobył już punktów.
Źródło artykułu: