Niemiecki zawodnik uczestniczył w kolizji na torze w Wielkiej Brytanii, która wyeliminowała go z jazdy na dłuższy okres czasu. - Miałem bardzo ciężki wypadek na Wyspach Brytyjskich we wrześniu 2011 roku. Wówczas o mało nie straciłem prawej nogi, jednak na szczęście zostałem szybko przetransportowany do mojej ojczyzny, gdzie udało się efektywnie zespolić kończynę metalowymi wstawkami. Po sześciu miesiącach zacząłem chodzić o własnych siłach, natomiast po kolejnych trzech odbyłem kilka okrążeń próbnych. Proces gojenia posuwał się naprzód bardzo wolno i nieustannie nawet teraz poddaję się zabiegom fizjoterapeutycznym - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Christian Hefenbrock.
Mimo niemałych problemów zdrowotnych, "Hefe" wziął udział w kilku meczach i turniejach indywidualnych na terenie swojego kraju. - Z wiadomego powodu nie jest mi dane często startować, lecz gdy już występowałem, to zazwyczaj notowałem bardzo dobre wyniki i byłem usatysfakcjonowany - dodaje.
27-latek nie ukrywa, że czuje duży dyskomfort, nie mogąc regularnie uczestniczyć w rywalizacji na żużlowych torach, niemniej i tak docenia swoje położenie. - Normalnie sportowcy, jeśli zdarzają im się podobne urazy, muszą poświęcić blisko dwa lata na rehabilitację. Dlatego jestem zadowolony, że mogę chociaż jeździć w tak niewielkim wymiarze - przyznaje.
Najprawdopodobniej kolejne rozgrywki były żużlowiec m.in. Włókniarza Częstochowa rozpocznie już na właściwych obrotach. - W październiku przejdę operację, po której mam być całkowicie zdolny do ścigania - informuje.
Z jeźdźca urodzonego w Liebenthal chciał skorzystać sztab szkoleniowy Speedway Wandy Kraków. - Dostawałem zaproszenia na spotkania ligowe krakowskiej drużyny, jednak byłem zmuszony odmówić, gdyż nie pokazałbym wszystkiego, co potrafię - stwierdza.
Niemiec z optymizmem patrzy na przyszłość rodzimego speedway'a. - Poziom żużla w moim kraju nie jest tak niski, jak mogłoby się wydawać. Mamy wielu młodych chłopaków i jestem pewny, że za 3-4 lata pojawią się jakieś talenty - kończy Hefenbrock.