Pierwotnie obie ekipy miały spotkać się na częstochowskim torze w niedzielny wieczór, ale wówczas na przeszkodzie stanęły warunki atmosferyczne. Gorączkowe prace nad częstochowskim torem trwały również w poniedziałkowe popołudnie. Spotkanie opóźniono o ponad godzinę, a arbiter Leszek Demski zarządził ubijanie nawierzchni. Nad kosmetyką czuwał opiekun Azotów Tauronu Tarnów, Marek Cieślak, który tor w Częstochowie zna od podszewki. Jak się okazało, tor, choć niezwykle wymagający, okazał się zdatny do jazdy, a kilka wyścigów mogło się podobać. - Możemy tylko przeprosić kibiców za te opóźnienie. Prace torowe były naprawdę niezbędne, bo ta nawierzchnia chodziła pod nogami. Ostatnie zbronowanie bardzo dużo pomogło, a dodatkowo wyszło słońce i tor zaczął przesychać. Osobą decyzyjną był sędzia, który powiedział, że jedziemy. Przyznał on, że najwyżej częściej będziemy równać tor i tak też się stało. Wszyscy cali wracamy do domu i to jest najważniejsze - podkreślał menadżer częstochowskiej ekipy, Jarosław Dymek.
Samo spotkanie kontrolowali faworyzowani tarnowianie, choć do połowy zawodów dzielnie kroku dotrzymywali im gospodarze. Pięć spośród pierwszych sześciu wyścigów kończyło się podziałem punktów, a Jaskółki wyższy bieg włączyły dopiero w środkowej fazie zawodów. Po wygranej 4:2 w dziewiątym biegu tarnowianie osiągnęli najwyższą przewagę dwunastu punktów. Pierwsze skrzypce w ekipie Marka Cieślaka grał Martin Vaculik, który był klasą samą dla siebie. Na Słowaka nie było mocnych, o czym świadczą cztery biegowe zwycięstwa na jego koncie. - Bardzo się cieszę, że wygraliśmy to spotkanie, jadąc naprawdę w trudnych warunkach. Bardzo odpowiada mi tutejszy tor. Lubię na nim startować i to widać - skwitował słowacki jeździec, który przebojem wdarł się do cyklu Grand Prix.
Częstochowianie próbowali odrabiać straty, ale podczas zawodów towarzyszył im ogromny pech. Najboleśniej przekonał się o tym Daniel Nermark, który zupełnie nie mógł się odnaleźć na przyczepnym i obfitującym w dużą liczbę dziur częstochowskim torze. Doświadczony Szwed zdobył tylko pięć oczek i dwukrotnie zapoznał się z nawierzchnią toru. Co gorsza, w czternastym biegu stało się to w momencie, gdy Lwy prowadziły podwójnie. - Tor mnie po prostu pokonał. Miałem problemy, ale tor był równy dla wszystkich. Jestem bardzo rozczarowany swoim występem i można obarczyć mnie winą za tę porażkę - nie ukrywał Nermark.
Słabsza dyspozycja Nermarka kosztowała bardzo wiele częstochowski zespół. Pech w biegu jedenastym spotkał również Grigorija Łagutę, który dotknął taśmy. W powtórce w jego miejsce pojawił się Artur Czaja, który w duecie z Hubertem Łęgowikiem był praktycznie z góry skazany na niepowodzenie w konfrontacji z Maciejem Janowskim i Gregiem Hancockiem. Porażka 1:5 przekreśliła szanse gospodarzy na końcowe zwycięstwo. - Grisza dotknął taśmy w niezbyt dobrym momencie. Można wtedy było mieć jeszcze nadzieje na dogonienie gości. Traciliśmy do nich osiem punktów, a bieg ten mógł być jakiś przełomem. Niestety Grisza nie wytrzymał, jeszcze Greg Hancock lekko się ruszył i Łaguta wylądował w taśmie - opisywał sytuację Jarosław Dymek.
W obliczu słabszej dyspozycji Daniela Nermarka obok Grigorija Łaguty ciężar walki z rywalami na swoje barki wziął Grzegorz Zengota. Po ostatnich słabszych spotkaniach kibice nie pozostawili na wychowanku zielonogórskiego Falubazu suchej nitki. W sobotę dobrą jazdą na treningu Zengota przekonał jednak do siebie sztab szkoleniowy Włókniarza i otrzymał szansę rehabilitacji. 24-latek wykorzystał ją z nawiązką i był najjaśniejszym punktem swojego zespołu w poniedziałkowym pojedynku. Swój dobry występ uwiecznił wygraną w piętnastej gonitwie. - W sporcie bywają wzloty i upadki. Miałem trudny okres ostatnio, ale udało mi się przez to przebrnąć. Mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej. Szkoda, że nie udało nam się tylko pokonać tarnowian, bo było ku temu blisko. Myślę jednak, że stworzyliśmy ciekawe widowisko, a trzeba pamiętać, że jechaliśmy osłabienie brakiem Kennetha Bjerre. Możemy być zadowoleni, ale punktów na koncie niestety nie mamy - podkreślał Zengota.
W tarnowskiej ekipie obok wspomnianego wcześniej Martina Vaculika, na wyróżnienie zasłużyli Greg Hancock i Maciej Janowski. Trudno jednak nie przejść obok bardzo dobrego występu Jakuba Jamroga, który okazał się cichym bohaterem Jaskółek. Wychowanek tarnowskiego klubu zdobył sześć oczek z dwoma bonusami i za swoimi plecami pozostawił m.in. Rafała Szombierskiego i Daniela Nermarka. - W innych meczach zawodziłem, a teraz potrafiłem pomóc kolegom, którzy mieli problemy. Cieszę się z tego bardzo. Zawsze mówiłem, że tor w Częstochowie mi odpowiada. Przed pierwszym biegiem była loteria, ale okazało się, że tor nie był w tak złym stanie. Mam nadzieję, że będę w stanie podtrzymać tak dobry wynik w kolejnych meczach - mówił Jamróg. W jedenastej odsłonie za sprawą Jamroga zrobiło się jednak bardzo niebezpiecznie na torze. Na wyjściu z pierwszego łuku zawodnika z Tarnowa podniosło, co o mały włos nie skończyło się groźną kolizją. Gaz musiał przymknąć Grzegorz Zengota, a arbiter wykluczył Jamroga z powtórki. - Byłem pół koła z przodu i podniosło mnie. Sędzia argumentował swoją decyzję w taki sposób, że gdyby rywal nie stracił przez to pozycji, to nie byłoby wykluczenia. Nie mogłem jednak nic poradzić, bo straciłem panowanie nad motocyklem - relacjonował Jamróg.
Ostatecznie częstochowianie ulegli Azotom Tauronowi Tarnów 40:50. Jaskółki zrobiły zatem kolejny krok do wywalczenia pierwszego miejsca przed fazą play-off. - Początek meczu był dość wyrównany, ale z kolejnymi biegami uzyskaliśmy kilka punktów przewagi, a później kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Cieszymy się z tego, że kolejne trzy oczka dorzucamy do swojego dorobku i oby tak dalej w kolejnych meczach - mówił kierownik ekipy z Tarnowa, Barłomiej Pabjan.
Punktacja:
Azoty Tauron Tarnów - 50:
1. Greg Hancock - 12 (2,2,3,3,2)
2. Jakub Jamróg - 6+2 (1,1*,2*,w,2)
3. Martin Vaculik - 12 (3,3,3,3,-)
4. Leon Madsen - 0 (0,0,-,-)
5. Janusz Kołodziej - 6+1 (2*,1,1,1,1)
6. Maciej Janowski - 11+1 (3,3,1,2*,2,)
7. Kacper Gomólski - 3 (0,3,0,0)
Dospel Włókniarz Częstochowa - 40:
9. Grzegorz Zengota - 12 (3,2,0,1,3,3)
10. Mirosław Jabłoński - 0 (d,0,-,-)
11. Grigorij Łaguta - 10 (1,3,2,3,t,1)
12. Rafał Szombierski - 7+1 (2,0,2*,d,3)
13. Daniel Nermark - 5 (u,2,1,2,u)
14. Hubert Łęgowik - 3+2 (1*,1*,1)
15. Artur Czaja - 3 (2,1,w,0)
Bieg po biegu:
1. (64,04) Janowski, Czaja, Łęgowik, Gomólski 3:3
2. (64,14) Zengota, Hancock, Jamróg, Jabłoński (d4) 3:3 (6:6)
3. (63,18) Vaculik, Szombierski, Łaguta, Madsen (d4) 3:3 (9:9)
4. (64,22) Gomólski, Kołodziej, Czaja, Nermark (u) 1:5 (10:14)
5. (63,16) Łaguta, Hancock, Jamróg, Szombierski 3:3 (13:17)
6. (62,82) Vaculik, Nermark, Łęgowik, Madsen 3:3 (16:20)
7. (63,76) Janowski, Zengota, Kołodziej, Jabłoński 2:4 (18:24)
8. (64,09) Hancock, Jamróg, Nermark, Czaja (w/u) 1:5 (19:29)
9. (63,12) Vaculik, Łaguta, Janowski, Zengota 2:4 (21:33)
10. (63,61) Łaguta, Szombierski, Kołodziej, Gomólski 5:1 (26:34)
11. (63,75) Vaculik, Nermark, Zengota, Jamróg (w) 3:3 (29:37)
12. (64,05) Hancock, Janowski, Łęgowik, Czaja, Łaguta (t) 1:5 (30:42)
13. (64,19) Zengota, Janowski, Kołodziej, Szombierski (d4) 3:3 (33:45)
14. (64,24) Szombierski, Jamróg, Kołodziej, Nermark (u2) 3:3 (36:48)
15. (64,24) Zengota, Hancock, Łaguta, Gomólski 4:2 (40:50)
Sędziował: Leszek Demski
NCD: 62,82 - w biegu szóstym uzyskał Martin Vaculik
Widzów: ok. 6000
Startowano według drugiego zestawu