Marcin Jędrzejewski miał być w zamyśle trenera pilan Piotr Szymki jednym z liderów w meczu na torze w Rybniku. O ile pierwsze dwa wyścigi napawały optymizmem, o tyle kolejne były już kompletnie nieudane dla tego sympatycznego zawodnika. "Siopek" po meczu nie miał zatem wesołej miny, ale podzielił się swoimi wrażeniami z meczu. - Sportowe Fakty? No wreszcie jakaś porządna firma mnie przepytuje (śmiech). A tak poważnie, to nie ma co się śmiać. Jestem w połowie zadowolony, wydawało mi się, że jest ok. Moje kolejne starty były jednak słabsze, stąd taki wynik. Nie umiem ustabilizować formy na jednym poziomie. Rybniczanie postawili twarde warunki, stąd i wynik jest jaki jest - rozpoczął Marcin Jędrzejewski.
W zespole Victorii Piła, prócz Piotra Śwista i Mariusza Puszakowskiego oraz momentami właśnie Marcina Jędrzejewskiego, zawiedli praktycznie wszyscy zawodnicy. Cieniem samego siebie był Mariusz Franków, który do niedawna był bardzo solidnym ligowcem. O postawie pilskiej młodzieży lepiej nie pisać za wiele, wynik mówi sam za siebie. - Nie będę oceniał kolegów z zespołu bo nie wypada. Od tego jest sztab szkoleniowy. Punktów zdobyliśmy tyle, ile mamy i to właściwie wszystko - wyjaśnia zawodnik z Piły.
Sytuacja pilan byłaby zgoła odmienna, gdyby nie dodatkowe 12 punktów dodawane ekipie ROW Rybnik do każdego z meczu półfinałowego. Jędrzejewski uważa, że to niesprawiedliwe. - Faktycznie, byłaby jeszcze szansa powalczyć. Pewnie, że to z duchem sportu ma mało wspólnego. Lepiej, gdybyśmy nie mieli takiego bagażu. Z drugiej jednak strony, przed sezonem zaakceptowaliśmy to i teraz nie można mieć do nikogo żalu. Reguły były znane przed sezonem i teraz można gdybać. Zresztą my zawodnicy jesteśmy od jechania, a nie od komentowania regulaminu przepisów. Za to można dostać karę - tłumaczy Jędrzejewski.
Wydaje się, że Victoria Piła nie ma już szansy na awans do wielkiego finału, choć to sport i wszystko może się zdarzyć. Z drugiej jednak strony klub, który nie do końca wiedział, czy wystartuje w lidze, zajął po rundzie zasadniczej miejsce lidera. To, w kontekście przedsezonowych wydarzeń wielki sukces. - Faktycznie, wiele się działo w zimie i na wiosnę. Nie wiedzieliśmy, czy pojedziemy. Ja miałem kilka propozycji z innych klubów, ale czekałem do końca. Nie żałuję, że tu zostałem - kończy Marcin Jędrzejewski.