Zawody były bardzo fajne oprócz tego jednego upadku, gdzie Dennis Andersson strasznie upadł na tor. Mam nadzieję, że nie jest to poważne złamanie nogi i szybko wróci do zdrowia. Mój występ był nie najgorszy. Cieszymy się, że wygraliśmy mecz. Spotkanie pozytywne - powiedział po meczu we Wrocławiu, Martin Vaculik.
Przed spotkaniem pojawiły się głosy, że Martin Vaculik zaspał na samolot i może nie zdążyć przyjechać na mecz. Jak sam zainteresowany odniesie się do zaistniałej sytuacji? - To nie tak, że ja zaspałem. Po prostu nie obudzili mnie ludzie z recepcji w hotelu i dlatego nie zdążyłem na ranny samolot. Musieliśmy bardzo dużo kombinować żebym dotarł do Wrocławia. Tutaj należą się szczególne podziękowania mojemu menagerowi oraz całemu teamowi, którzy zrobili cudowną pracę. Dziękuję też mojemu koledze z Wrocławia, który odebrał mnie z lotniska i szybko przywiózł na stadion - przyznaje.
Kiedy zawodnicy szykowali się do prezentacji, to sympatyczny Słowak szykował się do lądowania w podwrocławskim Szymanowie. - Jak byłem w awionetce to było już za dziesięć piąta. Było trochę stresu, ale mogłem nawet sam poprowadzić awionetkę z Poznania do Wrocławia. Po tym dniu mógłbym napisać taką niegrubą książkę - stwierdza.
Tor stadionu Olimpijskiego we Wrocławiu na niedzielny mecz był przygotowany wyśmienicie, gdyż czasy zwycięzców poszczególnych biegów oscylowały z rekordem toru. - Tor był w porządku. Tylko było trochę dziur przy krawężniku, ale po szerokiej można było już śmigać. Nie było najgorzej. Wyjeżdżam stąd uśmiechnięty - kończy.
Martin Vaculik: Musieliśmy bardzo dużo kombinować żebym dotarł do Wrocławia
Martin Vaculik w niedzielnym meczu we Wrocławiu zdobył 11 punktów i bonus. Słowak fanom czarnego sportu dostarczył nie tylko emocji sportowych. Zobaczmy co powiedział po zakończonym spotkaniu.