Kibice Startu Gniezno tradycyjnie przeprowadzili inwazję na Grudziądz. Ostatecznie na stadionie GTŻ-u zameldowało się ich kilkuset - wszyscy ubrani w czerwone koszulki. Od pierwszego biegu głośno dopingowali swoich ulubieńców, wierząc w końcowy sukces. - Prawda jest taka, że kilkuset naszych fanów było głośniejszych, niż kilka tysięcy z Grudziądza! Żałuję, że dla nich nie udało się wygrać - mówi Dariusz Imbierowicz, menedżer Lechmy Startu.
- Jadąc rano na stadion przeszywały mnie ciarki - kontynuuje. - Na balkonach, w oknach widziałem wiele czerwono-czarnych flag, co świadczy o tym, że coraz więcej kibiców identyfikuje się z klubem. Potem setki ludzi udających się do Grudziądza, pozdrawiających się na drodze, z szalikami w oknach. Dla takich chwil warto żyć, dla takich kibiców warto robić w Gnieźnie żużel! - dodaje.
- Przed meczem redaktorzy telewizji z Grudziądza pytali mnie w jaki sposób zmotywujemy nasz zespół do walki, biorąc pod uwagę porażkę w Gnieźnie. Wskazałem na sektor naszych kibiców. To była dla naszych zawodników wystarczająca motywacja. Od dłuższego czasu powtarzamy, że nasi fani są już w ekstralidze, teraz czas na nas, byśmy do nich dołączyli - kończy Imbierowicz.