Młodszy z braci Szczepaniaków zapisał na swoim koncie trzy punkty i był ewidentnie nieusatysfakcjonowany po wspomnianych zawodach. - Wypadliśmy znacznie poniżej oczekiwań, ogólnie tragedia. Nie wiem, jaka była przyczyna tak słabego występu. Zmienialiśmy motocykle, ustawienia i nie przynosiło to żadnego efektu. Od pewnego czasu nie idzie mi najlepiej, występowało trochę problemów z częściami i wiem, że dotarła do nas jakaś felerna partia. Teraz było już za późno na wymianę, ale i tak nie jestem w stanie powiedzieć, że na pewno powodem gorszej jazdy było to, a nie coś innego - przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Mateusz Szczepaniak.
- Minęło sporo czasu od momentu, kiedy po raz ostatni ścigałem się w Lesznie. Zawsze lubiłem ten tor, może były minimalne fale, ale często wychodziło mi nieźle. W piątek nawierzchnia była równa dla każdego i z pewnością nie był to czynnik, który wpłynął na moją dyspozycję - dodał.
W tegorocznym sezonie 25-latek jest zawodnikiem angielskiej ekipy King's Lynn Stars, w której jeździ między innymi z Maciejem Janowskim. - Miałem trudny początek, bo trzeba było się przestawić, zarówno do tamtejszych torów, jak i podróży. Później notowałem dobre mecze, ostatnich 2-3 spotkań nie zaliczam jednak do udanych. Tak jak wspomniałem, przyczyna może leżeć w częściach, ale mimo to mam nadzieję, że poukładamy to szybko i będzie progres - wyraził się z optymizmem.
Nie od dziś wiadomo, że ściganiu na Wyspach Brytyjskich towarzyszy mniejszy nacisk na wynik. Czy jest to rzeczywiście odczuwalne? - Tak, działacze czy menedżer nie podchodzą przed pojedynkami i nie mówią: "musicie wygrać". Nikt na nikogo nie krzyczy, jest większy spokój. Na niektórych to działa lepiej, na innych gorzej. Jeden potrzebuje "opieprzu", żeby dobrze jechać, a drugi preferuje odmienne podejście. Mi osobiście odpowiada taka luźniejsza atmosfera, gdy po porażkach nie ma totalnej krytyki, a występuje jakaś pomoc, by móc się poprawić - zakończył Mateusz Szczepaniak.