Łukasz Sówka co prawda nie odegrał pierwszoplanowej roli w finale Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów, ale jak przyznał w rozmowie ze SportoweFakty.pl ma swój wkład w zdobycie tytułu mistrzowskiego. - Faktycznie jest to mój największy sukces w karierze, choć ten złoty medal jakąś wielką moją zasługą nie jest. Pojechałem tylko dwa razy. Żadnego biegu nie przegrałem, zdobyłem 4 punkty i dołożyłem swoją cegiełkę do złotego medalu.
Sówka przez trenera Rafała Dobruckiego został zmieniony już po pierwszym starcie, w którym przyjechał trzeci. - Ten wyścig nie był udany. Zdobyłem tylko jeden punkt. Zostałem od razu zmieniony. Później dostałem jeszcze jedną szansę. Wygrałem wyścig, ale w kolejnych już nie pojechałem. O to, dlaczego tak się stało, należałoby już zapytać trenera. Ja czułem się na siłach walczyć dalej. Pozostał po tych zawodach lekki niedosyt, bo chciałem bardziej przyczynić się do tego złotego medalu - dodaje Sówka.
Wychowanek ostrowskiego klubu, obecnie reprezentujący barwy PGE Marmy Rzeszów kilka tygodni wcześniej był bliski wywalczenia medalu w finale Indywidualnych Mistrzostw Europy. Tam jednak zajął najbardziej nielubiane przez sportowców czwarte miejsce. - Faktycznie, trochę tym złotem w drużynie powetowałem sobie brak medalu indywidualnie. W Niemczech na początku tor wydawał się przyczepny, ale później zrobił się twardszy. Był jednak równy dla wszystkich - przyznał Łukasz Sówka, który sezon 2012 ma zdecydowanie najlepszy w swojej dotychczasowej karierze. - To zasługa całego mojego teamu, nawiązanej współpracy z Carlem Blomfeldtem oraz pomocy moich sponsorów - braci Garcarków, którym serdecznie dziękuję za wsparcie - kończy nasz rozmówca.