Jan Ząbik dla SportoweFakty.pl: Te sześć punktów trzeba wydrzeć na torze

Choć Azoty Tauron Tarnów pokonały w pierwszej odsłonie półfinałowej Unibax Toruń 48:42 to trener gości Jan Ząbik brałby taki rezultat przed początkiem spotkania w ciemno.

Wielce doświadczony szkoleniowiec zdaje sobie jednak sprawę, że to nie koniec rywalizacji i na hurraoptymizm nie może być miejsca. - No na pewno. Tarnowian nie można w żadnym wypadku lekceważyć. Przecież oni u nas już raz wygrali w tym sezonie. Musimy się bardzo mocno przygotować do rewanżu i starać się odrobić tę stratę, bo żeby przejść dalej musimy mieć więcej niż sześć "oczek" przewagi. Już raz przeciwko Zielonej Górze przeżywaliśmy gorycz porażki, kiedy praktycznie wszystko mieliśmy podane na tacy. Ale czasu na przygotowania do drugiego meczu jest dostatecznie dużo także zrobimy wszystko żeby wygrać te zawody i uszczęśliwić naszych kibiców - mówi. - Te sześć punktów trzeba wydrzeć na torze. Jeżeli będą przegrywać, podobnie jak my będą starać się ratować sytuację rezerwami taktycznymi. Także uważam, że wciąż jest wszystko możliwe i otwarte - dodaje.

Jan Ząbik wspominał o pierwszej batalii pomiędzy obiema ekipami na toruńskim torze wygranym przez "Jaskółki" 47:43. Teraz jego podopiecznych nie można jednak porównywać do drużyny z początku rozgrywek. W trakcie trwania sezonu 2012 wyraźnie się rozkręcali. - W pierwszych spotkaniach mieliśmy problemy z motocyklami i z tymi nowymi tłumikami. Nie mogliśmy sobie poradzić z odpowiednią regulacją silników. Przede wszystkim mowa tutaj o tunerach naszych zawodników. Andersson, Karger, Kowalski i inni byli zagubieni. Dopiero w połowie sezonu trafiliśmy z odpowiednimi częściami do motocykli - tłumaczy.

Wynik meczu w Tarnowie mógłby być jeszcze korzystniejszy gdyby z lepszej strony pokazał się Darcy Ward. Trzeba też od razu odnotować, że owal w "Jaskółczym Gnieździe" nie należy do Australijczyka ulubionych i przeważnie zawsze tu miewa kłopoty. - Faktycznie Darcy w Tarnowie nigdy nie błyszczał. Jednak uważam, że u nas w Toruniu sobie poradzi i odpowiednio się przygotuje. Z resztą cały zespół będzie do naszej dyspozycji więc mobilizacja będzie z całą pewnością odpowiednia - komunikuje.

W drugiej połowie zawodów przyjezdni wyraźnie dopasowali się do tarnowskiej nawierzchni. Pomocny w tym względzie okazał się pojedynek z fazy zasadniczej. -Wiadomo było na jaki tor mogliśmy liczyć. Motocykle były przygotowane zarówno na przyczepną jak i na twardą nawierzchnię. Nie ustrzegliśmy się jednak błędów. Np. w bieg czternasty nie poszedł po naszej myśli. Oczywiście Ward nie pojechał tak jak by się chciało. Adrian Miedziński też zgubił parę punktów. No i przede wszystkim młodzież. Liczyłem, że każdy z naszych juniorów po cztery punkty zrobi. Teraz jednak pozostało nam już tylko gdybać - kończy 66-letni opiekun "Aniołów".

Źródło artykułu: