Robert Noga - Żużlowe podróże w czasie (28): Jarosław - pierwsza stolica żużlowego Podkarpacia

Robert Noga przybliża kibicom zapomniane ośrodki, w których kiedyś warczały motocykle żużlowe. Tym razem przystankiem w jego wędrówce będzie Jarosław.

W tym artykule dowiesz się o:

Pozwolą Drodzy Czytelnicy, że kolejny odcinek naszych wspólnych żużlowych podróży w czasie rozpocznę od małego remanentu. Jeden z uczestników forum wpisał niedawno sugestię, aby w jednym felietonie postarać się wymienić wszystkie działające niegdyś ośrodki żużla w Polsce. Nie wiem, czy to dobry pomysł, myślę, że lepsze jest poświęcenie całego odcinka danej miejscowości - klubowi, co staram się systematycznie czynić w miarę mojej wiedzy, zdobywanych wiadomości i odkrywanych źródeł. Dziś kolejny przykład. Dziękuję również tym Czytelnikom, którzy wykazali czujność dotyczącą przynależności klubowej Marka Lorama w 1998 roku, kiedy to w lidze angielskiej królowały "Wiedźmy z Ipswich", o których traktował poprzedni odcinek. Jak to mawiają "gdzie drwa rąbią, tam wióra lecą", fajnie, że nie brakuje sympatyków żużla, których teksty poświęcone historii interesują, i mają na jej temat sporą wiedzę. Tyle pozamerytorycznego wstępu, a teraz ad rem. Podkarpacie należało po wojnie do najaktywniejszych regionów w kraju jeżeli chodzi o zainteresowanie wyścigami motocyklowymi na maszynach przystosowanych na torach. Zaglądając do starej, pożółkłej już prasy lub nowszych opracowań znaleźć można nazwy kilku klubów, których zawodnicy na miarę możliwości sprzętowych i finansowych startowali, w regionalnych głównie zawodach. Były to: Rzeszowskie Towarzystwo Kolarzy i Motorzystów z Rzeszowa, Cukrownik Przeworsk, Czuwaj Przemyśl oraz Rzemieślniczy Klub Sportowy z Jarosławia. I właśnie to miasto stało się nie koronowaną stolicą początków powojennej przygody Podkarpacia z żużlem. Dlaczego? Otóż początkowo tylko w Jarosławiu istniał prowizoryczny tor do uprawiania tej dyscypliny sportu, toteż to tutaj organizowano cieszące się sporym zainteresowaniem zawody dla prekursorów żużla z regionu i nie tylko. Tak było w 1947 roku, z którego zachowały się notki prasowe o rozegranych turniejach. W pierwszym udział wzięli zawodnicy z klubów podkarpackich, a zwyciężył w nich rzeszowianin Józef Dyląg przed zawodnikami miejscowego Rzemieślnika Mieczysławem Maciejowskim i Leopoldem Dudziakiem. W drugim wystartowali także żużlowcy z Krakowa. Tutaj także najlepszy okazał się Dyląg. Drużynowo wygrał Team Kraków przed RTKiM Rzeszów oraz Rzemieślnikiem. Oczywiście jeżdżono na motocyklach przystosowanych. Tamte zawody miały swój niepowtarzalny urok i klimat, dominował entuzjazm i… prowizorka. Oto fragment sprawozdania z powyższego turnieju: "Zawody rozpoczęły się zamiast o 14,15 dopiero o 15,45, przeciw czemu publiczność gwałtownie protestowała-biegi indywidualne odbyły się już o zmierzchu, a ich finał wśród ciemności. Zbyt długie przerwy i zapowiadanie w czasie huku motorów oraz pomijanie podawania czasów wytworzyło bałagan. Urządzenie zawodów równocześnie z piłkarską atrakcją sportową na stadionie JKS jest objawem niemiłej konkurencji i godzi w interesy publiczności i zainteresowanego klubu" - Jak więc widać rozmaicie bywało.

W lipcu 1948 roku oddano do użytku pierwszy tor w Rzeszowie i od tej pory to właśnie on stał się odtąd na kilka lat główną areną tego sportu na Podkarpaciu. Ale jarosławianie nadal byli aktywni i dosyć regularnie brali udział w zawodach. Na przykład 15 sierpnia tego roku wzięli udział w turnieju z udziałem zawodników także z Krakowa, Tarnowa i Nowego Sącza. I tak było w kolejnych sezonach, wówczas to żużlowcy z Jarosławia występowali już pod firmą Kolejarza, startując między innymi w mistrzostwach okręgu. W 1950 roku padł pomysł budowy w Jarosławiu profesjonalnego, jak na tamte czasy, toru do rozgrywania imprez żużlowych na stadionie miejscowego JKS-u. Zorganizowano nawet zbiórkę pieniędzy na ten cel, sprzedawano tzw. cegiełki. W trakcie budowy natrafiono jednak na mogiły żołnierzy niemieckich z okresu wojny. Prace przerwano i nigdy już nie wznowiono. Oczywiście, jak to w tamtych latach bywało w różnych ośrodkach, wyścigi żużlowe były jedynie jednym z elementów działalności klubów motocyklowych, które organizowały także rajdy, wyścigi drogowe, parady motocyklowe. W Jarosławiu pokuszono się nawet o organizację meczu… piłki motocyklowej! Wiosną 1950 roku Kolejarz przegrał z drużyną RTKiM 0:1. Grano na boisku rozmiarami przypominającymi boisko do piłki nożnej w składzie po pięciu zawodników w polu i bramkarz. Działalność sekcji motocyklowej Kolejarza została zakończona w 1957 roku, kiedy to klub wszedł w skład Jarosławskiego Klubu Sportowego. Wtedy też zakończyły się definitywnie jakiekolwiek marzenia, aby w Jarosławiu powstała profesjonalna sekcja żużlowa, startująca na specjalistycznych maszynach Japach lub FIS-ach. Na szczęście z Jarosławia do Rzeszowa nie jest specjalnie daleko, około 50 kilometrów, tak więc miejscowi fani mogli odbywając krótką podróż przeżywać żużlowe emocje. Jeszcze w latach 50-tych mieli dodatkową motywację, mogąc oglądać w barwach Stali swojego ziomka Władysława Bistronia. Ten lwowiak z pochodzenia zasilił rzeszowski klub w 1952 roku i występował w tym zespole przez kilka kolejnych sezonów, awansując z nim w 1957 roku do ekstraklasy i występując w niej rok później. Miał przyjemność startować w jednym zespole razem z tak znanymi zawodnikami jak: Eugeniusz Nazimek, Florian Kapała, Janusz Kościelak czy Jan Malinowski.


Robert Noga

Źródło artykułu: