Piotr Lis dla SportoweFakty.pl: Całą winę biorę na siebie

Błąd sędziego Piotra Lisa sprawił,że w niedzielę nie odbyło się półfinałowe spotkanie Unibaksu Toruń z Azotami Tauron Tarnów. Arbiter twierdzi, że nic nie usprawiedliwia jego pomyłki.

Sędzia Piotr Lis ogłosił w niedzielę walkower 40:0 dla Unibaksu Toruń, bo według jego wyliczeń zespół Azotów Tauron Tarnów nie spełniał wymogu minimalnego limitu KSM, czyli 34 punktów. Później okazało się, że arbiter popełnił błąd (nie doliczył KSM Jakuba Jamroga), bo średnia gości wynosiła 34,03 punkta, czyli o 0,03 więcej niż minimalny próg KSM. I spotkanie mogło się rozpocząć.

- Popełniłem błąd i całą odpowiedzialność biorę na siebie. Cały czas te wydarzenia z niedzieli z Torunia we mnie tkwią, tym bardziej, że zostałem sam na placu boju. Ale cóż, trzeba żyć dalej - mówi Piotr Lis w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl - Nie ma znaczenia, że była to zwykła pomyłka, która każdemu może się zdarzyć. Mecz nie odbył się przeze mnie i już. Muszę teraz wypić to piwo, które nawarzyłem. Spodziewam się więc wyciągnięcia konsekwencji, choć jeszcze nikt z zwierzchników nie dzwonił do mnie w tej sprawie. Złożyłem tylko na razie szczegółowe sprawozdanie z wydarzeń, do których doszło w Toruniu. Szkoda jednak byłoby, gdyby cała dotychczasowa moja kariera sędziowska została przekreślona przez ten jeden błąd - dodał arbiter z Lublina.

A czy zdaniem arbitra była możliwość rozegrania zawodów, gdyby na przykład Unibax przymknął oko na kilka minut spóźnienia Grega Hancocka? - To już historia i teraz nie ma co spekulować, co by było gdyby. Stało się, jak się stało - popełniłem błąd i muszę ponieść konsekwencje - zakończył Piotr Lis.

Źródło artykułu: