W sobotni wieczór do grudziądzkiego szpitala trafił Davey Watt. Narzekał on na ból nerek, co wykluczyło go z udziału w ostatnim meczu rundy finałowej przeciwko drużynie Lokomotivu Daugavpils. Australijczyk nadal przebywa w Grudziądzu i prawdopodobnie pozostanie tam aż do niedzieli. Odwołał on wszystkie występy w tym tygodniu w innych ligach, by wyleczyć się na niedzielny pojedynek. - Jeśli nawet jego zdrowie szybko się polepszy i wyjdzie ze szpitala, raczej nie wyjedzie z Grudziądza, tylko będzie się przygotowywać do meczu. Jeszcze nie wiadomo do końca, czy jakiś zabieg będzie konieczny, czy wystarczy leczenie farmakologiczne. Jestem dobrej myśli - mówi dla Gazety Pomorskiej wiceprezes GTŻ Zdzisław Cichoracki.
Watt bardzo chce wystąpić przeciwko Betardowi i prawdopodobnie tak się stanie. Gorzej wygląda sprawa z Arturem Mroczką, który miał wzmocnić GTŻ na zasadzie wypożyczenia ze Stali Gorzów. Na dzień dzisiejszy nie wiadomo czy wychowanek grudziądzkiego klubu zasili swoją macierzystą drużynę, gdyż na to nie chcą się zgodzić gorzowscy działacze. - Sprawa nie jest taka prosta. Mroczka jako gość wystąpić nie może. Musiałby definitywnie przenieść się do GTŻ, co nie jest na rękę Gorzowowi. W razie kontuzji któregoś z żużlowców, nie miałby kto w Stali jechać - wyjaśnia trener Robert Kempiński.
W razie niepowodzenia w rozmowach z klubem z Gorzowa miejsce Petera Ljunga lub Hansa Andersena zająć będzie musiał Paweł Staszek. Ta kwestia wyjaśni się w najbliższych dniach.