19. wyścig finału Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów w Gnieźnie okazał się ostatnim startem dla Bartosza Zmarzlika w sezonie 2012. Po ostrym ataku Andrieja Kudriaszowa junior Stali Gorzów upadł na tor i - jak się później okazało - doznał skomplikowanego złamania kości udowej. Bartek nie mógł więc dokończyć tak udanego dla siebie sezonu. Jak dziś czuje się młody żużlowiec z Gorzowa?
- Czuję się coraz lepiej, i psychicznie, i fizycznie. Sporo czasu poświęcam na rehabilitację złamanej nogi. Dużo też ćwiczę - mówi Bartosz Zmarzlik w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl - Chodzę już o jednej kuli, a w warsztacie robię nawet kilka kroków bez kul. Niebawem wybieram się na prześwietlenie kontuzjowanej nogi i wtedy będę mógł więcej powiedzieć na temat stanu swojego zdrowia. Mam jednak nadzieję, że najpóźniej 1 grudnia, czyli trzy miesiące po upadku, będę już trenował z pełnym obciążeniem. Do przyszłego sezonu na pewno więc będę dobrze przygotowany - dodaje czołowy polski junior.
Bartosz Zmarzlik nie może pomóc swojej drużynie w decydujących meczach sezonu, ale mocno ściska kciuki za kolegów. - Bardzo przeżyłem półfinałowe mecze ze Stelmetem Zielona Góra. Wolę ścigać się na torze, niż oglądać zawody z trybun. Wiedziałem, że jak zawsze nie będą to łatwe spotkania, ale wierzyłem w kolegów. I nie zawiedli mnie, bo jesteśmy w finale. O złoty medal pojedziemy z najsilniejszym zespołem rundy zasadniczej, ale moja drużyna jest w gazie i na pewno powalczy o mistrzostwo. Dobrze, że Tauron Azoty Tarnów awansował do finału po sportowej rywalizacji, a nie dzięki walkowerowi. Korzystając z okazji bardzo serdecznie pozdrawiam kibiców z całej Polski, a szczególnie z Gorzowa. Dziękuję za wsparcie, jakie otrzymałem w trudnych chwilach po upadku w Gnieźnie - zakończył Bartosz Zmarzlik.