W finale spotykają się dwie najlepsze ekipy sezonu zasadniczego. - To co było do tej pory już się nie liczy. Walczyliśmy o wejście do finału. Teraz, kiedy w nim jesteśmy wszystko rozpoczyna się od początku. W finale startujemy z czystą kartą. Każdy będzie chciał wygrać. Gra idzie o wysoką stawkę - powiedział dla SportoweFakty.pl Janusz Kołodziej.
Pierwszy mecz finałowy zostanie rozegrany na torze w Gorzowie Wielkopolskim. - Wiadomo, że każdy tor bardziej sprzyja swoim. Gospodarz przygotowuje go tak, by pasował miejscowym zawodnikom. Nie jest to zabronione. Oby tylko tor był bezpieczny i równy dla wszystkich, bez pułapek i różnej przyczepności - wierzy Kołodziej.
Przed sezonem to Azoty Tauron Tarnów okrzyknięto "dream teamem". Używania tego określenia unikał trener Marek Cieślak. Ten sezon jednak pokazał, że prawdziwy zespół marzeń zbudowano w Gorzowie, gdzie trzech reprezentantów Stali awansowało do przyszłorocznego cyklu Grand Prix, a czwarty jest liderem IMŚJ. - Fakt, że trzech najlepszych żużlowców Grand Prix Challenge startuje w Stali pokazuje, jak silny to zespół. Gorzów w tym roku wybitnie trafił z formą zawodników. Niektórzy mieli gorszy poprzedni sezon, ale w tym jeżdżą znakomicie. My jednak też mamy dobrą drużynę. Zapowiada się pasjonująca batalia o tytuł mistrzowski - uważa nasz rozmówca.
Atutem tarnowian powinni być juniorzy, którzy przy osłabieniu Stali brakiem kontuzjowanego Bartosza Zmarzlika, prezentują się znacznie lepiej na tle finałowego rywala. - Wielka szkoda, że Bartek jest kontuzjowany i musiał przedwcześnie skończyć sezon. Nasz zespół ma teoretycznie lepszych młodzieżowców, ale trzeba to jeszcze udowodnić w praktyce - zauważa czołowy żużlowiec Azotów Tauronu Tarnów.