Robert Noga - Moje Boje: Godzina V

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W sobotni wieczór zjeżdżałem samochodem z Góry Św. Marcina mając "pod kołami" panoramę zachodniej strony Tarnowa. Był zmierzch, ale cztery jasne punkty na niebie wyraźnie odbijały się od tła...

W Mościcach zaczął się ostatni trening drużyny Azotów Tauronu przed niedzielnym, decydującym o tytule Drużynowego Mistrza Polski, meczem. Za kwadrans byłem pod stadionem. Krótka chwila na zaparkowanie auta, bo sporo ich zajmuje przystadionowy parking.

Ostatnie próby na torze przyciągnęły w chłodny sobotni wieczór sporą ilość kibiców. A na torze pełna mobilizacja. Są wszyscy oprócz Macieja Janowskiego, który wraz z Duńczykiem Jepsenem Jensenem ze Stali akurat o tej porze walczył w Pardubicach w kolejnej odsłonie Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Greg Hancock przyjechał już w piątek i już wtedy trenował wraz z polskimi kolegami. W sobotę jechali już "na całego". Najmniej, lekko przeziębiony Martin Vaculik. Szybko dopasował się Leon Madsen. Kibice cieszyli się z bardzo dobrych startów Kacpra Gomólskiego. Ale zdecydowanie najszybszy był Janusz Kołodziej. Próbował trzy motocykle i na każdym wygrywał wyścigi na dwa okrążenia niemal jak chciał. Dla gospodarzy to dobry omen przed decydującą konfrontacją. Do końca niezadowolony ze swoich prób był natomiast Hancock. Kiedy wszyscy już spakowali się on poprosił Janusza Kołodzieja aby jeszcze trochę się z nim pomęczył i rywalizowali jeszcze dobry kwadrans. Trening "Jaskółek" skończył się około 20.

W tym mniej więcej czasie część gorzowskiej ekipy zbliżała się do Tarnowa. Tutaj też wszystko zostało perfekcyjnie przygotowane, tak aby nic nie pozostawić przypadkowi. Wcześniejsze jazdy na własnym torze, podróż, nocleg, wszystko musi grać na sto procent. Dla nich to także przecież jest mecz o wszystko, być może najważniejszy mecz od 1983 roku, kiedy to po raz ostatni cieszyli się z mistrzowskiej korony w kraju. Aż trudno uwierzyć, że czekają tak długo.

Kibice z Gorzowa podczas pierwszego spotkania we wtorek rozwiesili olbrzymi transparent o cierpliwości, pytanie, czy w niedzielę późnym wieczorem ta cierpliwość dwóch już pokoleń fanów z miasta Edwarda Jancarza zostanie wynagrodzona?

W Tarnowie także głód sukcesu, chociaż oni cieszyli się ostatnio z mistrzostwa w 2005 roku. W przypadku tarnowskiego speedwaya powiedzenie o siedmiu latach tłustych przeplatanych chudymi sprawdza się ostatnio co do joty. W latach 90-tych mieli siedem dobrych lat, kiedy awansowali do ekstraligi i nieźle im się wiodło, a zwieńczeniem tamtego okresu było dosyć niespodziewane wicemistrzostwo kraju w 1994 roku. Potem przyszedł spadek i… siedem lat poza ekstraligą. Powrót i od razu dwa największe sukcesy - mistrzostwa Polski rok po roku. A potem znowu bryndza, aż do obecnego sezonu.

A jak on się zakończy? Odliczamy zatem ostatnie godziny do wielkiego finału, zawodnicy, kibice i ci w Gorzowie, i ci w Tarnowie i chyba też w całej Polsce, bo to przecież prawdziwe zwieńczenie sezonu. Także dla TVP Sport. Żużlowa niedziela zacznie się od smakowitej przystawki w postaci meczu o brązowy medal pomiędzy Unibaksem a Falubazem. Potem już Tarnów. Będzie plenerowe studio, łączenia z Gorzowem, a więc wszystko bardziej rozbudowane niż podczas "zwykłych" transmisji.

Przed wysłaniem tekstu zerkam jeszcze przez okno na niebo, słoneczko pięknie świeci, wszelkie prognozy pogody mówią, że ma dziś w Tarnowie nie padać. Nic więc nie powinno zepsuć żużlowego święta. Będzie pewnie zimno późnym wieczorem, kiedy rozpocznie się mecz, a tym bardziej wtedy kiedy będzie się kończył. Ale komu to przeszkadza, skoro na stadionie na pewno będzie gorąco? Zatem do zobaczenia na stadionie lub przed telewizorami. Dla kogo "godzina V" okaże się faktycznie zwycięska przekonamy się pewnie gdzieś koło 22!

Robert Noga

Źródło artykułu:
Komentarze (0)