Paweł Kwiek: Greg, zdobyliście tytuł najlepszej drużyny w Polsce. Dla tarnowskiego klubu to już trzeci złoty krążek w historii. Jak nastroje?
Greg Hancock: To jest cudowne uczucie. Jesteśmy najlepszą ekipą w Polsce. Dla mnie to szczególny moment. Jest to przecież mój pierwszy złoty medal w tym roku. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszej końcówki sezonu. Myślę, że to wszystko co wydarzyło się w Tarnowie jest po prostu fantastyczne. To miasto zasłużyło na ten medal. Organizacja klubu i wszystko dookoła było po prostu perfekcyjne.
W decydującym starciu z gorzowską Stalą wywalczyłeś sześć "oczek" z jednym bonusem. Wielu mogłoby powiedzieć, że to niewiele. Tarnowscy kibice byli jednak zachwyceni twoją postawą i tym jak pomagałeś na torze swojemu młodszemu koledze.
- Nie będzie niczym odkrywczym jeżeli powiem, że to spotkanie było jednym z najcięższych. Walka toczyła się o to, co każdy chciał zdobyć od początku sezonu. Miałem naprawdę ciężkie biegi. Trzeba było dobrze wyjść spod taśmy, aby robić przewagę na dystansie. W biegu z Kubą? No cóż, on zrobił wszystko wręcz idealnie. Ja starałem się pędzić do przodu jak najszybciej, ale pilnowałem także tyłów. Liczy się zespołowość.
Przed rozgrywkami sezonu 2012 media i wielu kibiców okrzyknęli ekipę Azotów Tauronu Tarnów mianem "dream teamu". Czy mając na szyi złoty medal możesz zgodzić się z tym sformułowaniem?
- Od zimy wiele się o tym mówiło. Faktycznie nazywano nas tym dream teamem. Podczas trwającego sezonu także używano tego sformułowania. Ja uważam, że nim nie jesteśmy. Jesteśmy po prostu doskonale rozumiejącym się zespołem. Wspólna praca przyniosła doskonały efekt. To było kluczem do sukcesu. Ta drużyna ma wielki potencjał i to się liczy.
Tradycyjnie po zakończeniu sezonu pojawiają się pytania o występy w kolejnym. Czy chciałbyś zostać w Tarnowie?
- Ja nie mam żadnych powodów do tego, aby opuszczać Tarnów. Wszystko co jest związane z tym klubem jest po prostu świetne. Ten rok wiele nas nauczył. To była kolejna dobra lekcja z elementami nowego doświadczenia. Atmosfera była doskonała. Cały zespół tworzył wyśmienity kolektyw. Poczekamy, co przyniosą nowe przepisy. Mam wielką nadzieję, że pozwolą mi one zostać w Tarnowie. Ja na pewno nie chcę się nigdzie stąd ruszać.
Byłeś w tym roku bardzo blisko zdobycia swojego trzeciego tytułu Indywidualnego Mistrza Świata. Zabrakło niewiele. Czy jesteś zawiedziony?
- No jasne! (śmiech) Każdy chce zostać najlepszym zawodnikiem świata. Po to ścigamy się w Grand Prix i cały sezon o tym myślimy. Uważam jednak, że ten brązowy medal jest dla mnie także dużym sukcesem. Przez pewien czas złoto było na wyciągnięcie ręki, a z drugiej strony było tak daleko ode mnie. Wiem, co muszę poprawić, jakich błędów się wystrzegać w przyszłości. Myślę, że w przyszłym roku może to zaprocentować i cała zabawa zacznie się od nowa.
Sezon był długi i ciężki. Każdy żużlowiec marzy o odpoczynku. Czy masz już plany na zasłużone wakacje?
- Tak, mam już plany. Jedziemy do Kalifornii. Tam jest nasz dom i uwielbiam w nim przebywać. Zawsze staramy się przez dwa tygodnie pojeździć w poszukiwaniu słońca i wody. Mam po prostu zamiar spędzić świetny czas z moją rodziną.
Czy Maciek Janowski wybiera się z tobą?
- Maciek ma najpierw starty w Argentynie. Mam nadzieję, że wpadnie do mojego domu już z tytułem najlepszego juniora świata (śmiech).
Masz zamiar śledzić jego poczynania w Argentynie?
- Mam nadzieję, że będę mógł! Chciałbym tam polecieć i zobaczyć to wszystko na żywo, ale droga jest bardzo daleka. Chociaż nigdy nie wiadomo gdzie się pojawimy (śmiech).
No i pozamiatajcie ten słonecznik !!