W środę poznaliśmy nazwiska ostatnich czterech żużlowców, którzy w przyszłym roku walczyć będą o indywidualne mistrzostwo świata. Do czołowych zawodników tegorocznej rywalizacji i zwycięzców Grand Prix Challenge dołączyli Jarosław Hampel, Darcy Ward, Martin Vaculik i Tai Woffinden. Zdaniem Krzysztofa Cegielskiego dzikie karty trafiły do właściwych adresatów.
- Hampel, Ward i Vaculik zasłużyli na dzikie karty. To bardzo słuszny wybór. Jarek w ostatnich dwóch latach był przecież medalistą mistrzostw świata, a w tym sezonie tylko z powodu kontuzji nie zajął miejsca w czołowej ósemce. Był więc bez wątpienia pierwszym zawodnikiem, któremu powinna zostać przyznana dzika karta - mówi ekspert portalu SportoweFakty.pl - Vaculik i Ward wiele razy natomiast udowodnili, że potrafią skutecznie walczyć w zawodach Grand Prix. Ostatnią dziką kartę musiał dostać Anglik i dostał. Uważam jednak, że to wybór najmniejszego zła. Nie widzę bowiem lepszego od Woffindena żużlowca z Wysp, który mógłby startować w Grand Prix - dodaje Krzysztof Cegielski.
Były żużlowiec uważa, że dzięki środowym nominacjom cykl Grand Prix tylko zyska. - Do rywalizacji elity wraca normalność. 15 zawodników, którzy walczyć będą o medale nie jest może najlepszych na świecie. Ale na pewno nie będzie już w cyklu żużlowców z przypadku, którzy do Grand Prix dostali się tylko dzięki jednemu dobremu turniejowi, bądź przez przepisy obowiązujące w naszej ekstralidze. W ubiegłym sezonie niektórzy zawodnicy musieli przecież wybierać między startami w Grand Prix a naszą ligą. I skorzystali na tym żużlowcy, którzy nie prezentowali wysokiego poziomu sportowego - przekonuje Krzysztof Cegielski.
Do samego końca były obawy, czy jedną z dzikich kart otrzyma Jarosław Hampel. Mimo, że w sezonach 2010 i 2011 Polak stawał na podium, a teraz z powodu kontuzji nie startował aż w pięciu turniejach. Niektórzy przekonywali, że "Mały" niepotrzebnie wrócił w tym roku do cyklu. - Kiedyś rozmawiałem z Jarkiem i doradzałem mu, żeby dał sobie z jazdą w tym sezonie. Wówczas nie byłoby żadnych wątpliwości i wskazałby władzom cyklu adres, pod jaki mają przysłać pierwszą dziką kartę. Jarek zrobił jednak inaczej i wcale mu się nie dziwię, bo na jego miejscu postąpiłby prawdopodobnie tak samo. Zaliczył kilka bardzo dobrych występów, ale niestety, nie w Grand Prix. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i pojedzie w przyszłym roku w Grand Prix - zakończył Krzysztof Cegielski.