Moje Boje - Liga z głowy, działacze nie

I tak Drodzy Kibice, chcemy czy nie chcemy ligowe zmagania AD 2012 mamy już z głowy. Opóźniony rewanżowy mecz o 3. miejsce zamknął ligowe zmagania definitywnie, przynajmniej jeżeli chodzi o Polskę.

Robert Noga
Robert Noga

Zacięty był mecz w Zielonej Górze, losy brązowego medalu długo się ważyły, ale w sytuacji kiedy wielki finał odbył się tydzień wcześniej i wtedy też zapadły najważniejsze wydarzenia, ten zielonogórsko-toruński pojedynek jawił się trochę niczym przysłowiowa musztarda po obiedzie. I tak cud, że tegoroczna aura sprzyjała wyjątkowo końcówce ligowej rywalizacji, wiemy bowiem doskonale jak to drzewiej bywało o tej porze roku. Niby ten spóźniony finisz jest zrozumiały, Toruń był organizatorem ostatniej rundy Grand Prix, dzień wcześniej niż miałby się odbyć pierwszy mecz o trzecie miejsce. Więc to niby wszystko było ustalone, ale można było znaleźć inne rozwiązanie. Na przykład takie, że pierwszy mecz mógł się przecież odbyć w Zielonej Górze, a rewanż w Toruniu. Czyli dokładnie ten sam wariant jaki przerabialiśmy w półfinale play off za sprawą meczów Azotów Tauronu z Unibaksem. Wtedy jakoś się dało. Ale było, minęło, temat pozostaje do przemyślenia ewentualnie na przyszłość.

Sezon więc za nami, ale nudno z pewnością nie będzie. Polski speedway ma bowiem to do siebie, że dostarcza kibicom wrażeń i emocji także w tzw martwym okresie, kiedy nie ma żadnych zawodów. Żużlowcy wieszają więc kaski na kołki, a do akcji przystępują działacze i niekiedy te ich akcje są często znacznie bardziej ciekawsze niż na torach, coraz mniej , to tak na marginesie, nadających się do prawdziwej walki. Za to pole do walki działacze i klubowi i "centralni" znajdą sobie zawsze. Oto bowiem mamy okres kiedy tak naprawdę powinniśmy wiedzieć już chociaż z grubsza jak będzie wyglądał kolejny sezon. Tymczasem na razie wiemy tyle, że...nic nie wiemy.

Działacze Speedway Ekstraligi sami przyznają już nawet oficjalnie, że nie potrafią się dogadać w wielu podstawowych kwestiach. Wobec tego władze przejmują "najwyższe autorytety" i to one mają ustalić co i jak w sezonie 2013. Oni czyli nowy twór zwany Radą Nadzorczą a w niej niezniszczalni i niezatapialni Andrzejowie polskiego speedwaya z wyjątkiem Andrzeja Huszczy. Za to jeden z do niedawna klubowych prezesów Wojciech Stępniewski oficjalnie już został namaszczony na nowego prezesa ekstraligi. Ale nie będzie sam. Aby mu nie było smutno, towarzyszyć mu będzie dotychczasowy prezes Ryszard Kowalski w charakterze przybocznego gwardiana.

Czegoś tutaj nie rozumiem. Jeżeli Kowalski był dobry to niech zostanie, tam gdzie był, jeżeli się nie sprawdził to go zastąpmy. A tak? A tak następuje znane z naszej parszywej polityki mnożenie bytów, stanowisk, biurokracji. Czy to jest aktualnie najbardziej potrzebne polskiemu żużlowi? A przecież zarząd będzie miał nad sobą czapę w postaci Rady Nadzorczej? Zastanawia mnie też kandydatura Wojciecha Stępniewskiego. Nie żebym coś do niego miał, absolutnie życzę mu jak najlepiej, rzecz w czym innym. Otóż jako były prezes Unibaksu zawsze będzie odbierany jako człek Torunia. I nie będzie mu z tym lekko. Wystarczy bowiem przeforsowanie jakiegokolwiek punktu regulaminu korzystnego dla teamu popularnych "Aniołów", ba wystarczy nawet kontrowersyjna decyzja sędziego podczas meczu sprzyjająca akurat drużynie Unibaksu, a znając środowisko nie zabraknie głosów, że stoi za tym wiadomy układ z prezesem Stępniewskim w roli głównej. Można być pewnym tego jak to, że po jesieni nadejdzie zima. Ale to problem na potem, warto go jednak zasygnalizować. 20 listopada poznać mamy regulamin na przyszły sezon i wtedy można będzie zacząć kompletowanie drużyn. Listopad zapowiada nam się wobec tego bardzo gorąco, niezależnie od temperatur za oknem.

Robert Noga

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×