Jakub Jamróg dla SportoweFakty.pl: Pozostanie w Tarnowie to moje marzenie

Od ponad tygodnia ekipa Azotów Tauronu Tarnów zasiada na tronie DMP. Kto wie czy nie najmocniejszym odkryciem tego sezonu w barwach Jaskółek był Jakub Jamróg, na którego nikt przed sezonem nie liczył.

Tymczasem junior, który większość rozgrywek spędził na pozycji seniora jeżdżąc w parze z Gregiem Hancockiem, wystrzelił jak diabeł z pudełka, już praktycznie w połowie sezonu pozbywając się konkurencji Dawida Lamparta. W rewanżowym meczu finałowym przeciwko Stali Gorzów prawdziwy pokaz swoich umiejętności dał w pierwszych dwóch swoich wyścigach, które wyraźnie wygrał. 21-latkowi kapitalnie wychodził zwłaszcza moment startowy, który przez cały sezon był jego największą piętą achillesową. - Przez ostatnie dni poprzedzające finał na własnym obiekcie ostro trenowałem. Ustawiałem silnik na start i na trasę. Zrobiłem to co do mnie należało i cieszę się, że mi się to udało - mówił wyraźnie szczęśliwy.

Dopiero trzeci wyścig przyniósł mu ostatnią lokatę, po której został zmieniony przez Macieja Janowskiego. - Zostawiliśmy wszystkie te same ustawienia. Nie chcę się tłumaczyć, ale ja trochę zepsułem. Miałem też słabe pole startowe, które kompletnie nie jechało. Przeciwnicy byli wymagający. Decydował start, zostałem z tyłu, a w Tarnowie jechać na ostatnim miejscu jest bardzo źle. Kiedy jadę z przodu mogę rekordy toru wykręcać - oznajmia.

Młody jeździec, który pod czujnym okiem Mirosława Cierniaka wyraźnie się rozwinął, na najważniejszy mecz sezonu wyciągnął silnik od Jacka Rempały. - Ale to tylko praktycznie w ostatnim meczu. Po treningach zadecydowaliśmy, że na to decydujące starcie lepiej spisywać się będzie ten od Jacka Rempały. Nie mogę jednak zapomnieć o panu Sławku Troninie, bo to na sprzęcie przez niego przygotowanym jeździłem cały sezon - zdradza.

A jak Kubie smakuje złoty medal DMP 2012? - Wyśmienicie. To spełnienie moich marzeń. Przypomniały mi się czasy, kiedy w latach 2004-2005 siedziałem na trybunach jako kibic Unii. Teraz mogę stanąć z kolegami na najwyższym podium już jako czynny zawodnik. Niewyobrażalne szczęście. Takie właśnie momenty motywują do dalszej pracy - komunikuje.

Sympatyczny wychowanek "Jaskółek" wskazuje główne przyczyny tak nagłego progresu w jego formie, jeździe i wynikach. - Trzeba pamiętać, że ja w Ekstralidze zbierałem w tym roku doświadczenie. W tym sezonie miałem tych startów sześćdziesiąt, a dwa lata temu… osiemnaście. Jeszcze wcześniej tylko dwa, złamany kręgosłup i koniec sezonu. Jaki to jest przeskok i kolosalna różnica. Dla mnie to była wielka nauka. Cieszę się, że przejechałem sezon cało i zdrowo - zaznacza.

Jamróg udowodnił, że Enea Ekstraliga to nie są dla niego wysokie progi. W przyszłym sezonie będzie już jednak jeździł jako senior, ale te rozgrywki idealnie go do tej roli przygotowały. Dobitnie pokazał swoją jazdą, że w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej może być świetnym uzupełnieniem lidera z pary. - Pozostanie w Tarnowie to moje wielkie marzenie. Musimy jednak wszyscy poczekać jak ułoży się regulamin. Jeśli nadarzy się taka szansa, że będę dalej jeździł z jaskółką na piersi, podwinę rękawy i będę trzy razy więcej pracował, żeby te wyniki stały się jeszcze lepsze - kończy z optymizmem.

Źródło artykułu: