Paweł Miesiąc praktycznie zakończył już sezon, mimo iż miał zaplanowany jeszcze jeden turniej. - Rzeczywiście, pewnie jak dla większości zawodników, tak i dla mnie, sezon dobiegł już końca. W ostatnim czasie zdobyłem Indywidualne Mistrzostwo Węgier, z czego bardzo się cieszę. Miałem zaplanowany jeszcze start w turnieju, który miał odbyć się w Krośnie, ale został przełożony na przyszły rok - wyjaśnia wychowanek rzeszowskiej Stali. Jak zatem ocenia rok 2012 w swoim wykonaniu? - Myślę, że mogę być zadowolony. Co prawda początek sezonu miałem nieco słabszy, jednak później było już dużo lepiej. Znalazłem przyczynę swojej gorszej postawy, a mianowicie wróciłem do sprzętu nieco starszego i sprawdzonych ustawień. To przyniosło efekt, dlatego zaliczam ten rok do tych w miarę udanych. Jestem jednak świadomy, że zawsze mogło być lepiej, bo błędów się nie ustrzegłem, ale nie ma co narzekać - dodaje.
Popularny "Łełek" lepszą średnią punktową zanotował na własnym torze. Nieco gorzej było na wyjazdach. - Kwestia jazdy w Lublinie, a kwestia wyjazdów jest zgoła odmienna. U siebie znałem tor, wiedziałem czego mogę się spodziewać, jak dobrać sprzęt czy gdzie pojechać. Natomiast na wyjazdach rzeczywiście na początku było słabo, dopiero później pozmieniałem trochę rzeczy. Tak jak mówiłem, wróciłem do starego sprzętu, co pozwoliło mi na lepsze występy w kolejnych meczach; także na wyjazdach - mówi Paweł Miesiąc w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Niewiele zabrakło a drużyna Miesiąca - Lubelski Węgiel KMŻ Lublin pojechałaby w barażach o wejście do Speedway Ekstraligi. Było bardzo blisko, ale w końcowym rozrachunku się nie udało. - Dzisiaj możemy spekulować, co by było. Czego zabrakło? Wydaje mi się, że przegrana u siebie z Gnieznem albo przegrana w Ostrowie Wlkp. przesądziły o takim układzie w tabeli. Szkoda, bardzo szkoda, bo gdyby udało się na odnieść choć jedno zwycięstwo w tych meczach, wówczas moglibyśmy powalczyć o awans. Sądzę, że byliśmy sporym zaskoczeniem in plus w I lidze, bo przed sezonem nikt nie stawiał nas w gronie faworytów. Mieliśmy taki skład jaki mieliśmy, a udało się walczyć z najlepszymi i sprawić kilka miłych niespodzianek - stwierdza Miesiąc.
Jaka zatem przyszłość czeka Miesiąca? - Na razie nie wiem, gdzie będę jeździł w przyszłym roku. Niewykluczone, że będzie to w dalszym ciągu Lublin. Z pewnością tamtejsi działacze będą chcieli zbudować zespół, który powalczy o awans. Na razie jednak czekam na rozwój wydarzeń, bo wciąż nieznany jest regulamin, przez co każdy z nas, nie wie na czym stoi. Tak naprawdę nikt nie wie, ani żużlowcy, ani kluby, ani działacze. Trochę to wszystko jest późno ustalane - wyjaśnia Miesiąc. - W tym sezonie miałem podpisane dwa kontrakty w Szwecji, ale nie pojechałem w ani jednym meczu. W przyszłym roku znowu chciałbym podpisać tam kontrakt, jednak liczę na regularne występy. Myślę, że znajdę sobie klub w Allsvenska - dodaje.
Paweł Miesiąc nie ukrywa, że ogromne słowa uznania należą się sponsorom, bez których nie mógłby się ścigać. - Wielkie słowa uznania, a zarazem ogrom podziękowań kieruję do wszystkich sponsorów, którzy mi pomagali w tym roku. Szczególnie chcę podziękować firmom BM Pracowania Złotnicza Jan Madej, R1 Donna i Stalbudowa Kazex. Na specjalne wyróżnienie zasługuje także firma ITO Grzegorz Barłog, która za zdobycia Indywidualnego Mistrzostwa Węgier ufundowała dla mnie sowite nagrody. Nie mogę zapomnieć o osobach, które współpracowały ze mną na co dzień. Mam tutaj na myśli mojego mechanika, który pieczołowicie zajmował się motocyklami - Michała Pietraszka oraz Dariusza Pielę przygotowującego dla mnie silniki. Pomoc tych sponsorów czy indywidualnych osób jest nieoceniona i należą się im ogromne wyrazy szacunku i podziękowania. Ponadto bardzo dziękuję moim rodzicom, na wsparcie których zawsze mogłem i mogę liczyć - kończy Paweł Miesiąc.