Trzy wypowiedzi wpływowych ludzi związanych z klubami naszej Enea Ekstraligi, które można było przeczytać w ostatnich dniach na łamach Sportowych Faktów. Wszystkie dotyczyły pomysłów na nowy regulamin, a przede wszystkim na tak zwaną Kalkulowaną Średnią Meczową. Zacznijmy od honorowego prezesa gorzowskiej Stali - Władysława Komarnickiego, który jest zdania, że najlepszym wyjściem w obecnej sytuacji był bałaby KSM na poziomie górnej granicy 39 punktów. Nota bene to ciekawa sytuacja w przypadku Stali, że im mniej honorowy prezes ma do powiedzenia w klubie, tym więcej ma do powiedzenia w mediach). W każdym bądź razie dużo więcej niż prezes aktualny, co jest zjawiskiem dosyć osobliwym, nieprawdaż? W ten sam ton uderzył prezes Józef Dworakowski twardo trzymający na razie lejce na rogach leszczyńskich byków. Dla niego zbawić polski speedway mogą tylko spokój (z tym zgoda) i górna KSM 39 punktów. Jak to sobie nasi prezesi wyliczyli, że akurat tyle zbawi nasz żużel tego z rzeczonych wywiadów już się nie dowiedzieliśmy, bo też reporterzy swoich czcigodnych rozmówców specjalnie nie dociskali niewygodnymi pytaniami. Nie minęło jednak dni parę i oto pojawiła się opinia pani Marty Półtorak od rzeszowskiej Marmy, dla której niższa KSM to poważny błąd, bo ona uważa, że górny pułap średniej zespołu winien być bezwzględnie utrzymany.
Te trzy krótkie wypowiedzi niczym w przysłowiowej soczewce obrazują cały nasz żużlowy światek z jego specyficznym, nazwijmy to klimacikiem. Ot, po prostu każdy sobie rzepkę skrobie, ustalić cokolwiek zgodnie jest praktycznie niepodobieństwem, każdy ma swoją wizję dobra polskiego speedwaya, tak się jednak najczęściej składa, że wizja ta jest zgodna z aktualnym interesem swojego lokalnego środowiska. Wiele lat temu odbyłem rozmowę z pewnym wpływowym wówczas działaczem stojącym na czele klubu będącego wówczas prawdziwą potęgą. Tematem rozmowy był pewien młodziutki zawodnik z klubu z niższej klasy rozgrywkowej, którego działacz ten koniecznie chciał kupić. Roztaczał wizję dostarczenia mu sprzętu z najwyższej światowej półki, otoczenia profesjonalną, specjalistyczną opieką medyczną i psychologiczną, zapewnieniem mu dobrego kontraktu w lidze zagranicznej. Słowem sam miód. Działacz ów zapewniał, że czyni swoje starania z jednego powodu; dla dobra polskiego żużla, po to, aby utalentowany młodzieniec nie zmarniał w zespole, w którym przejściowo jak się okazało piszczała bieda. Zadałem mu wtedy proste pytanie. Czy nie może juniorkowi pomóc nie zabierając go z dotychczasowego klubu, który na nim opiera swoje nadzieje, nie wyrywać bodaj wtedy jeszcze niepełnoletniego zawodnika z rodzimego, przyjaznego mu otoczenia? W końcu, jak sam pan działacz suponował chodziło mu wyłącznie o działanie pro publico bono, a nie własny podobno interes? Jakoś tak od razu zmienił nam się temat rozmowy. Od tamtej pory wiele się zmieniło, tamten początkujący zawodnik który nota bene nie zmienił wówczas klubu, jest już dziś żużlowcem dojrzałym i od wielu sezonów jednym z najlepszych w Polsce. Jego klub po kryzysie otrząsnął się i należy, w przeciwieństwie do klubu wspomnianego działacza - "społecznika", do tych, którzy rozdają karty w naszej ekstralidze. Mam jednak wrażenie, że jedno pozostało niezmienne, a mianowicie mentalność klubowych sterników. Ta jest niezmienna i nie do zdarcia, niczym armia czerwona. Tymczasem w polskich realiach KSM (czyli po prostu Każdy Swoje Marudzi), zastępstwa zawodnika i kilka innych zagranicznych wynalazków po prostu się nie sprawdza i mam wrażenie, że jedynym rozwiązaniem istniejących problemów jest wynalazków owych likwidacja. Bo sytuacja, która panuje obecnie przypomina ustrój socjalistyczny, który zajmuje się bohaterską walką z problemami, które sam wcześniej stwarza. Niestety, ale taka jest prawda.
Robert Noga
Pozwolę sobie na postawienie kilku postulatów, choć wiem, że raczej piszę sobie a muzom ale jednak kropla drąży skałę. 1. Likwidacja pojęcia 'nierówny start'. Przykładem niech będzie 15 bieg w toruńskim GP. Proszę mi wytłumaczyć dlaczego sędzia przerwał bieg! Emil czołgał się i musiał wyhamować tuż przed taśmą, pozostali wyszli równo za co zostali ukarani a Emil niezasłużenie dostał drugą szansę. W tym sezonie w lidze i w GP mieliśmy podobnych sytuacji zbyt wiele, sędziowie wielokrotnie wypaczyli wynik. 2. Wykluczenia za spowodowanie upadku - w większości przypadków upadek zdarza się w wyniku walki dwóch zawodników, często obydwaj są równie winni albo i niewinni (np dziura w torze) ale sędzia musi wykluczyć jednego z nich. Od jakiegoś czasu sędzia ma wytrych w postaci pierwszego łuku. Ale jeśli się powiedziało A to trzeba powiedzieć B - jeśli nie ma jednoznacznej oceny (jakże często w TV co ekspert to inne zdanie) to sędzia powinien mieć prawo do powtórki w pełnym składzie niezależnie na którym kółku nastąpił upadek. 3. Kompletna likwidacja wszystkich 'wynalazków' typu KSM, ZZ itp - korzyści jakie przynoszą te regulacje są niewspółmiernie małe do szkód. Śmiem twierdzić, że to pierwsze gwoździe do trumny żużla. Oczywiście są inne w tym obiektywne poważne przyczyny spadku popularności żużla ale czy CMA, jokery i inne udziwnienia uratowały angielski żużel? Nie! Wręcz go pogrążyły. Jedyny wprowadzony w ciągu ostatnich 20 lat przepis który się broni to punkt bonusowy za dwumecz. 4. Dowolność w ustalaniu składów drużyn, wszelkie ograniczenia są patogenne na co mamy szereg dowodów w ostatnich latach. Z drugiej strony rozumiem strach przed wyścigiem zbrojeń i zapaścia finansową. A może zamiast regulaminów finansowych, które przecież nie będą dotrzymywane, limitów zawodników, krajowych, zagranicznych, juniorów (ależ było tych niewydarzonych pomysłów w ostatnich latach) wprowadzić proste i prawdopodobnie skuteczne rozwiązanie: ograniczenie ilości transferów do jednego na rok na drużynę. (może dwóch a może nie dotyczy to wychowanków, nie dotyczy beniaminków - do rozważenia), zawodnicy będą mniej skłonni do windowania cen, skończy się 'wędrówka ludów'. 5. Koniec obowiązkowych startów juniorów. Ten przepis ma za zadanie podnieść umiejętności młodych zawodników w wyniku rywalizacji z najlepszymi. To, że obniża się poziom sportowy ligi to ewidentne, to, że psuje się morale młodych ludzi to ewidentne. To, że podnosi się ich poziom sportowy to dyskusyjne. W pierwszym okresie na pewno tak ale co potem? Dlaczego od czasów Śwista mamy stale medale w IMŚJ a po kilku latach z medalistów wyrastają średniacy. Przyczyn może być więcej ale decydujące jest rozpieszczanie młokosów. Tatuś, sponsor, trener, prezes juniorkowi nadskakują bo potrzebny jest w składzie a potem kiedy trzeba powalczyć o wyższe cele są umiejętności techniczne ale brakuje jaj, które ww panowie juniora pozbawili. Reasumując: w lidze nr 1-6 dla seniorów (może być junior jeśli dobry), pod nr 7,8 wyłącznie juniorzy jako rezerwa zwykła, bez biegów juniorskich. W zamian kluby trzeba zmusić do szkolenia młodzieży (nie mam pomysłu jak, ale jest tyle tęgich głów). Marzą mi się popularne kiedyś czwórmecze młodzieżowe w których cała szesnastka była wyrównana, poziom wysoki i pełno emocji. Trzeba pożegnać się z pseudonowoczesnym, nibyrynkowym sposobem myślenia, że juniorów będą produkować Wawrowy i druga liga. Ten system funkcjonuje w potężnych dyscyplinach, piłce czy koszykówce ale w żużlu jest psu na budę. 6. Reforma zarządzania polskim żużlem. Wiele złego zaczęło się dziać odkąd ekstraligą rządzą prezesi. To jest jakiś chory układ. W biznesie jeśli spółki skupiają się dobrowolnie w organizację nadrzędną to powołują jej zarząd, który odpowiada w całości za jej funkcjonowanie i cyklicznie jest rozliczany przez udziałowców (gwoli ścisłości są też inne rozwiązania ale ten model jest najczęstszy). Nadmiar demokracji w Ekstralidze, gdzie jest tyle charyzmatycznych postaci i tyle sprzecznych interesów szkodzi. Prezesi muszą scedować swoje prawa na rzecz wąskiej grupy osób - zarządu. Wiąże się z tym jeszcze jeden istotny problem: lobbing. Lobbing w biznesie, mediach i co ważne we władzach światowych. Chciało by się aby prezes bywały w Barcelonach i na innych salonach, mający rozliczne predyspozycje zasiadł we władzach FIM, no ale łatwiej na fali popularności zostać senatorem. Czytaj całość