Jedni zawodnicy opuszczają Wyspy Brytyjskie, bo trudno połączyć napięty kalendarz w Anglii ze ściganiem w Grand Prix i pozostałych ligach, a z kolei inni żużlowcy - nawet nie najmłodsi - trafiają po kilku sezonach spędzonych w Polsce do Anglii. Jakie doświadczenia z Wysp wyniósł Mateusz Szczepaniak? - W Anglii były mecze lepsze i gorsze, ale jestem bardzo zadowolony z możliwości startów na Wyspach Brytyjskich. Na swoim torze w King's Lynn zacząłem już sobie w miarę radzić. Na wyjazdach było jednak czasami bardzo trudno. Inne tory, inne geometrie – trzeba się wszystkiego uczyć - powiedział dla SportoweFakty.pl Mateusz Szczepaniak, który zadebiutował trochę pechowo na Wyspach w zeszłym sezonie. W tym wrócił i jeździł już tam regularnie, wypełniając luki w terminarzu, na skutek szybko zakończonego sezonu w Polsce.
- W Anglii poznałem nowych ludzi. Naprawdę zostałem bardzo serdecznie przyjęty w nowym środowisku. Podoba mi się bardzo klimat brytyjskiego speedway'a. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym, jak wygląda liga angielska. Naprawdę czuję się tam bardzo dobrze. Nawet po niepowodzeniach tam ci każdy służy pomocą, poklepie po plecach. Nie ma mowy o dołowaniu. Tym właśnie różni się polska liga od angielskiej. Na Wyspach też każdy chce wygrać, ale nie ma tam takiej presji. Jest zabawa speedway'em - podkreśla nasz rozmówca.
Mateusz Szczepaniak na razie jeszcze nie wie, czy będzie kontynuował karierę w lidze angielskiej. - Rozmów na ten temat jeszcze nie było. Jestem na pewno zainteresowany dalszymi występami na Wyspach Brytyjskich. Wiem, że w Anglii ma dojść do spotkania promotorów, którzy będą rozmawiać na temat kształtu przyszłorocznych rozgrywek. Być może po tej naradzie będzie coś więcej wiadomo. Z tego, co słyszałem, ma zostać zmniejszona liczba spotkań. Zobaczymy, co wymyślą angielscy promotorzy - zastanawia się młodszy z braci Szczepaniaków.
Śladami Mateusza podążył także jego starszy brat, Michał, który w 2012 roku zadebiutował w Anglii. - Zawsze chciałem tam startować. W tym sezonie szybko zakończyłem starty w Polsce, więc była okazja pościgać się na Wyspach. Jest to zupełnie inny żużel. Można powiedzieć, że uczyłem się wszystkiego od początku, ale bardzo podoba mi się atmosfera, jaka panuje podczas meczów w Elite League. Spotkałem się z dużą życzliwością promotorów i kolegów, którzy podpowiadali mi, jakie ustawienia motocykla dobrać do specyficznych angielskich torów. Momentami czułem się, jakbym od nowa uczył się tej dyscypliny sportu - przyznaje starszy z braci Szczepaniaków.
Nie każdemu udaje się osiągnąć sukces na Wyspach Brytyjskich, ale szkoła wyniesiona z angielskich torów procentuje na polskich obiektach. - Technicznie jestem znacznie lepszym żużlowcem. Przygoda w Anglii się nie udała, ale wyniosłem stamtąd wszystko, co chciałem. Wiele się nauczyłem i pomimo tego, że nie punktowałem tak, jak oczekiwałem ja czy promotorzy, to jednak nie jeździłbym tak skutecznie w Polsce, gdybym nie spróbował swoich sił w Anglii - uważa Łukasz Sówka, który na początku tego sezonu trafił na Wyspy Brytyjskie.
Wypowiedzi polskich żużlowców potwierdzają starą prawdę, że każdy zawodnik, który chce odnosić sukcesy w tym sporcie, powinien spróbować, jak smakuje brytyjski żużel. I choć nie ma tam takich pieniędzy jak w Polsce, to jednak jest specyficzny klimat kolebki speedway'a, który szybko pokocha większość żużlowców. - W Anglii jest czyste ściganie, esencja żużla bez presji, z jaką spotykamy się w Polsce - mówią zawodnicy. Pytanie tylko, czy bez pieniędzy z polskiej ligi, byliby w stanie pozwolić sobie na starty w Anglii, a przede wszystkim, czy ze środków zarabianych na Wyspach udałoby się im utrzymać swoje teamy i mieć odpowiedniej klasy sprzęt?
otyzmem klubowym. Kasa kasa i tylko kasa się liczy a głupcy się Czytaj całość
W Polsce płaczą że za mniej nie moga jezdzic bo sprzęt drogi itp.
W Anglii (gdzie sprzęt przecież żużywa się tak samo) okazuje się ż Czytaj całość