Protasiewicz: Musimy jechać do Leszna z nastawieniem na mecz w kontakcie

Piotr Protasiewicz był jednym z ojców zwycięstwa ZKŻ-u Kronopol Zielona Góra. "PePe" zdobył 11 punktów + bonus w sześciu biegach, zaliczając przy tym jedno - jego zdaniem niesłuszne - wykluczenie. Mimo to zawodnik ZKŻ-u był bardzo zadowolony ze swojego występu.

- Skłamałbym, gdybym powiedział, że byłem pewien, że zwyciężymy. Umówmy się, że jeśli z podstawowego składu, z tej piątki, brakuje dwóch zawodników, to tak jakby zabrakło połowy drużyny. Nie wierzyłem do końca. Wiedziałem, że w tej czwórce, która jest w składzie, nie może być żadnej wpadki, jakiegoś błędu i tak to też wyglądało. Jeśli by zabrakło punktów któregokolwiek z nas, to byśmy po prostu przegrali. Potężny pech przed zawodami, trochę szczęścia podczas zawodów - myślę tu przede wszystkim o defekcie Hampela. No ale i tak nie jest to równomierne z tym pechem, który my mieliśmy. Wygraliśmy zasłużenie i cieszę się z tego bardzo, bo jeśli nie będzie jakichś dziwnych sytuacji, to punkty powinny wystarczyć nam do awansu do kolejnej fazy play-off, czyli walki o medale - powiedział Piotr Protasiewicz.

11 punktów + bonus to według zawodnika bardzo dobry wynik. - Uważam, że zdobyć tyle punktów z wykluczeniem przeciwko Unii Leszno to bardzo dobry wynik. Trochę kontrowersyjne było moje wykluczenie, zresztą pan Marek Wojaczek jest z takich znany. Jeśli on z wieżyczki nie widzi kontaktu, to już nie może być miejsca o lepszej widoczności tego, co dzieje się na torze. Na szczęście to nie zaważyło na wyniku, tylko na mojej zdobyczy punktowej. I tak jestem jednak zadowolony z mojego rezultatu w tym meczu, mimo że nie jestem zwolennikiem takiej nawierzchni toru, jak mieliśmy w tym spotkaniu. Na szczęście motocykle dawały radę - ocenił swoją postawę "PePe".

ZKŻ Kronopol wystartował w czwartek bez dwóch podstawowych zawodników - Rafała Dobruckiego i Nielsa Kristiana Iversena. Czy w związku z tym drużyna zmotywowała się jeszcze bardziej po informacjach o kontuzjach swoich kolegów? - Powiem tak: w rundzie zasadniczej też byliśmy zmotywowani i bardzo nam zależało, ale nie zawsze się udawało. Moim zdaniem nie można bardziej się zmotywować, jak w meczu ligowym, przy pełnych trybunach na własnym obiekcie. Jak coś nie "zatrybi", to nie wychodzi. W tym meczu u nas "zatrybiło", w Unii natomiast nie. Nam wychodziło trochę więcej i to wystarczyło. Nie oszukujmy się, nasz tor nie jest jakimś demonem walki jeśli chodzi o jazdę w polu. Liczy się moment startu. Ostatnio nam to wychodzi, bo i w Gorzowie było świetnie i tu bardzo dobrze. I to jest klucz do zwycięstwa - zauważył były Indywidualny Mistrz Polski.

Zielonogórscy żużlowcy nie mają jednak zbyt dużo czasu na odpoczynek, gdyż już w niedzielę czeka ich rewanż w Lesznie. Czy dziewięć punktów to spora zaliczka przed starciem na Smoczyku? - Ja uważam, że nie ma sensu na nie patrzeć. Mamy dwa duże punkty i to, realnie patrząc przy układzie rewanżu Gorzowa i Torunia i dwóch meczów Częstochowy z Wrocławiem, powinno wystarczyć, aczkolwiek różne rzeczy ja już widziałem w żużlu, a jeżdżę ładnych parę lat. Musimy jechać do Leszna z nastawieniem na mecz w kontakcie. Nie możemy go oddać, bo te małe punkty też gdzieś mogą decydować. Musimy jechać na 100 proc. mobilizacji - powiedział Protasiewicz.

- Leszno musi, my możemy - powiedział "PePe" o niedzielnym rewanżu w Lesznie. Dodajmy, że bezpośredni awans do półfinałów uzyskają zwycięzcy I rundy play-off oraz najlepszy zespół wśród przegranych. Może zatem stać się tak, że i Unia i ZKŻ Kronopol uzyskają awans.

Komentarze (0)