W 2014 roku może być wolna amerykanka - rozmowa z Władysławem Komarnickim

Regulamin DMP, relacje z Tomaszem Gollobem i budowanie składu na przyszły sezon - to główne tematy rozmowy z prezesem honorowym Stali Gorzów Władysławem Komarnickim.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski

Jarosław Galewski: Znamy regulamin DMP. Jest pan zadowolony z tego, co zostało ustalone?

Władysław Komarnicki: Myślę, że prezes Witkowski i Rada Nadzorcza podjęli słuszną decyzję traktując rok 2013 jako przejściowy. Wszystkie ustalenia, które zostały poczynione, są według mnie słuszne, łącznie z przejściowym KSM o wartości 40. Gdyby go nie było, biorąc pod uwagę, że spadają trzy drużyny, znów zaczęłaby się rzeź niewiniątek. Prezesi budowaliby składy w nieuzasadniony ekonomicznie sposób. To mogłoby się skończyć katastrofą.

Od 2014 roku KSM jednak nie będzie obowiązywać...

- Mimo wszystko nad tym bym się jeszcze zastanawiał. Dopóki nie zostanie ustabilizowany poziom ekonomiczny naszej Ekstraligi, to bałbym się uwolnienia KSM. Może zacząć się wolna amerykanka. Kto będzie miał pieniądze, będzie kupować medale. Patrzę na to z niepokojem i mam nadzieję, że Rada Nadzorcza na czele z panem Witkowskim będzie obserwować ten rok i podejmie słuszną decyzję.

Nie będzie Regulaminu Finansowego, którego był pan zwolennikiem.

- Gdyby to ode mnie zależało, to przyjąłbym Regulamin Finansowy. Wie pan dlaczego? Jest ogromny kryzys na świecie i w Polsce. Próbuje się jednak za wszelką cenę zaprzeczyć, że nie ma go w Ekstralidze żużlowej. Myślę, że pod tym względem źle się dzieje.

Nie wszedł w życie przepis, w myśl którego juniorzy będący wychowankami klubów będą mieć KSM na poziomie 2,5, niezależnie od wyników, które wykręcili w poprzednim sezonie. Jak pan to ocenia?

- W tym przypadku źle się stało. Czas najwyższy stawiać na wychowanków. Proszę zwrócić uwagę, co się zaczyna dziać w polskim żużlu. Juniorzy z Danii i Szwecji przebijają się w bardzo zdecydowany sposób. To świadczy o tym, że trzeba podejmować racjonalne decyzje.

Wraca próba toru i pierwszy bieg nie będzie wyścigiem młodzieżowców. To dobre pomysły?

- Brawo, brawo i jeszcze raz brawo. Młodzi chłopcy, którzy wyjeżdżają na pierwszy bieg, są naprawdę spaleni psychicznie w parkingu. Bardzo dobrym pomysłem jest również próba toru.

Zawodnik polski bez względu na wiek będzie mógł startować w niższej klasie rozgrywkowej, jeżeli w danej kolejce nie będzie przewidziany do startu w barwach swojej drużyny, startującej w wyższej klasie rozgrywkowej. Jak pan ocenia ten przepis?

- Ten przepis stwarza możliwości i dlatego dałbym mu szanse.
Władysław Komarnicki optymistycznie podchodzi do ustalonego regulaminu DMP Władysław Komarnicki optymistycznie podchodzi do ustalonego regulaminu DMP
Zostawmy regulamin. Czy doszło do zapowiadanego spotkania z Tomaszem Gollobem?

- Rozmawialiśmy bardzo długo. Cały czas pozostajemy w bardzo przyjaznej atmosferze. W niedalekiej przyszłości odbędzie się konferencja prasowa. Będzie to prawdopodobnie jeszcze w listopadzie. Wtedy wszyscy się wszystkiego dowiedzą.   

A jak odniesie się pan do słów Tomasza Golloba, że w tym roku nie czuł się najlepiej na torze w Gorzowie? Zawodnik powiedział, że tor, który przygotowywał trener Piotr Paluch, nie sprzyjał walce...

- Myślę, że to nie jest tak do końca. Być może Tomek powiedział to pod wpływem emocji. Walka naprawdę miała miejsce na naszym torze, czego najlepszym dowodem ogromna oglądalność transmitowanych spotkań z naszym udziałem. Bardzo wielu kibiców było również za każdym razem na trybunach. Kibice przychodzą na walkę i ta walka była. Skro mieliśmy taką widownię, to chyba jest najlepsza odpowiedź. To się samo broni.

Powiem szczerze, że nie sądzę, żeby Tomasz Gollob został źle zrozumiany lub mówił pod wpływem emocji. Gorzowski tor był w tym roku rzeczywiście jego problemem.

- Mogę się posłużyć tylko tym, co mówiła drużyna. Niemal wszyscy byli za tym torem. Trener z całą pewnością podejmował decyzje dotyczące toru pod wpływem tego, co mówili jego zawodnicy. Przypominam również, że już nie jestem prezesem tego klubu i to nie ja podejmuję decyzję, czy tor ma być bardziej przyczepny czy mniej. Powiem więcej, nawet jak stałem na czele klubu i tak zawsze robił to trener.

Zdaje pan sobie sprawę, ile kontrowersji wzbudzaliście wspólnie z Tomaszem Gollobem w ostatnich latach choćby za sprawą pana rozmaitych wypowiedzi?

- Zawsze będę wdzięczny Tomaszowi Gollobowi za to, co zrobił dla naszego klubu. Ten zawodnik swoją postawą pokazywał przez wiele lat, jak należy postępować w polskim sporcie żużlowym. To kompletny żużlowiec, który otworzył się nie tylko przede mną. To na moją prośbę bardzo mocno zaangażował się w pomoc Bartkowi Zmarzlikowi. Zajmuje ważne miejsce w naszym klubie. Obojętnie, czy w nim zostanie, czy odejdzie, powinniśmy być mu bardzo wdzięczni za to, co dla nas wszystkich zrobił. Poza tym, to żużlowiec, który zawsze przyciąga ogromną uwagę ludzi. Stworzyliśmy razem w Gorzowie naprawdę coś pięknego. Wydaje mi się, że w trakcie naszej wspólnej pracy pokazałem Gollobowi, że nie należy do tak zwanych prezesów opowiadaczy. Wszystko to, co mu mówiłem i co było w głowie lub na papierze, zostało dotrzymane. Tak było w bardzo wielu kwestiach, które ustaliliśmy wspólnie już na początku naszej drogi. Tomasz Gollob zresztą mówił, że po wielu przygodach, spotkał w końcu normalnego prezesa.

"A kto to jest Gollob?" - to była chyba jednak niefortunna wypowiedź z pana strony, którą do dziś wiele osób panu wypomina.

- Kiedy spotyka się dwóch samców, to czasami pojawia się moment zdenerwowania. Tak było też w tym przypadku. Powiedziałem te słowa pod wpływem chwili i miałem zresztą prawo jako prezes. Cała mądrość Tomasza Golloba w tym wszystkim polegała na tym, że on zrozumiał moje zdenerwowanie. Doceniam to, że nie był małostkowy i się nie obraził, bo na tym polega wielkość człowieka.

Czyli żałuje pan tych słów?

- Jestem człowiekiem bardzo emocjonalnym. Nie kalkuluję i się nie zastanawiam. Byłem pod wpływem impulsu i to powiedziałem. Takie są fakty. Wiele razy zresztą Tomka za to przeprosiłem. My zresztą do tego nigdy nie wracaliśmy, znacznie częściej robiliście to wy, dziennikarze.
Pod koniec listopada ostatecznie wyjaśni się przyszłość Tomasza Golloba w gorzowskiej Stali Pod koniec listopada ostatecznie wyjaśni się przyszłość Tomasza Golloba w gorzowskiej Stali

Ostatnio duży sukces zanotował zawodnik gorzowskiej Stali. Cieszył się pan ze złota Jensena w IMŚJ, biorąc pod uwagę, że tak niewiele zabrakło Maciejowi Janowskiemu?

- Rywalizacja była zacięta do samego końca i właśnie za to kochamy ten sport. Nic nie można było do samego końca przewidzieć. W moim przypadku serce było cały czas przy Macieju Janowskim, bo inaczej być nie mogło. To w końcu mój rodak. Okazało się po raz kolejny, że nasz klub, a więc Stal Gorzów, ma w sobie coś takiego, że rodzi mistrzów świata. Pragnę przypomnieć, jaką progresję wyników w Grand Prix notował Tomasz Gollob, kiedy pojawił się w Gorzowie. Były medale, aż wreszcie wywalczył ten najcenniejszy.

Trzeba otwarcie powiedzieć, że to był świetny rok w wykonaniu Michaela Jepsena Jensena.

- To prawda, a proszę zauważyć, że jeszcze rok temu nikt nawet nie myślał o tym, że on może walczyć o złoty medal. Myślę, że to naprawdę dobrze poukładany młody człowiek, który przede wszystkim potrafi słuchać, a to jest dziś bardzo ważne. Ma naprawdę świetnego menadżera w postaci ojca, który bardzo dobrze go prowadzi. Kiedy spotkałem się z nimi dwa lata temu, już wtedy interesowały ich naprawdę wysokie laury. Po trzecie trzeba zwrócić w tym wszystkim uwagę na gorzowski tor, który jest bardzo techniczny i pomaga zawodnikom osiągać wysokie cele. Poza tym, lubię go osobiście jako zawodnika. Zawsze uśmiechnięty i dyspozycyjny młody chłopak, który potrafi podglądać najlepszych.

Spekuluje się, że Michael Jepsen Jensen może opuścić Stal Gorzów i przenieść się do Unibaksu Toruń. To byłaby dla was wielka strata?

- Dziś jestem już na pozycji doradcy. Jeżeli mnie młody zarząd, który swego czasu wykreowałem, poprosi o radę, to pewnie jej udzielę. Taką decyzję w tej chwili zostawiam jednak im. To zarząd zadecyduje, jaki będzie skład. Ja miałem ogromny wpływ na kształt drużyny, która powstała przed tegorocznymi rozgrywkami. W przypadku 2013 roku będą decydować inni ludzie, na czele z prezesem Zmorą.

A gdyby został pan poproszony o radę?

- To będzie wynikać z wielu czynników. Wiem, że przy wszystkich rozmowach dotyczących składu na przyszły sezon bierze udział trener Piotr Paluch. On musi sobie ułożyć drużynę, która będzie monolitem. Trudno mi powiedzieć, czy akurat ten zawodnik będzie do niej pasować czy też nie. Nie sądzę, żeby nie pasował, ale w życiu bywa różnie. Dziś od wielu czynników zależy, czy zawodnik będzie startować w danym klubie. Najwięcej zawsze zależy od możliwości finansowych klubu.
Czy Michael Jepsen Jensen opuści Stal Gorzów? Czy Michael Jepsen Jensen opuści Stal Gorzów?


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×