Janusz Stefański: Musieliśmy zdecydować się na Korneliussena lub Miśkowiaka

Niedzielne spotkanie pomiędzy PSŻ-em Milion Team Poznań a Intarem Lazur Ostrów zapowiada się bardzo ciekawie. Gospodarze, dla których awans do pierwszej czwórki jest sporym sukcesem, będą chcieli w fazie play-off napsuć jak najwięcej krwi faworytom. Ostrowianie natomiast próbują dogonić ekipy z Gdańska i Bydgoszczy. W przypadku porażki w niedzielnym spotkaniu ten cel będzie bardzo ciężki do zrealizowania i dlatego podopieczni Jana Grabowskiego nie widzą innego rozwiązania jak zwycięstwo w Poznaniu.

- Na pewno nasi najbliżsi rywale są drużyną bardzo silną na własnym torze. Przychodzą mi na myśl dwa fakty. Pierwszy dotyczy ubiegłorocznego meczu, w którym byliśmy faworytem. Mobilizacja w poznańskiej drużynie sprawiła jednak, że wyjechaliśmy stamtąd z niczym. Poza tym, nikogo nie można z góry przekreślać. Ubiegłoroczny mecz pokazuje, że Andrzej Huszcza, któremu nie dawano większych szans z młodszymi zawodnikami, potrafił zdobyć ponad dziesięć punktów. Drugi fakt dotyczy kadry poznańskiego zespołu, w której znajduje się praktycznie dwóch najlepszych zawodników w swoich kategoriach wiekowych. Można to różnie oceniać, ale takie są fakty, a z nimi przecież się nie dyskutuje - powiedział nam p.o. prezesa Klubu Motorowego Ostrów, Janusz Stefański.

Dla ostrowian niedzielny pojedynek będzie pierwszym meczem w fazie play-off. Jak wiadomo, spotkanie z Lotosem Gdańsk nie doszło do skutku z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych. Prezes ostrowskiego zespołu nie ukrywa, że klub poniósł z tego powodu niemałe straty finansowe. - To są naprawdę duże pieniądze. Trzeba przecież pokryć koszty przyjazdu zawodników na spotkanie. Do tego dochodzą wydatki na cele organizacyjne. Pewne rzeczy trzeba było przygotować, a okazało się, że są one całkowicie zbyteczne. Mam na myśli ochronę stadionu, kwestie poligraficzne i kilka innych spraw. To znaczące środki, o które klubowi na pewno nie jest łatwo. Można powiedzieć, że w tym przypadku pieniądze zostały wyrzucone w błoto - tłumaczy Stefański.

W najbliższą niedzielę w składzie ostrowskiej drużyny po raz kolejny pojawi się Igor Kononow. Janusz Stefański nie ukrywa, że Klub Motorowy zamierza stawiać na tego zawodnika w rundzie play-off. - Jego występy w lidze rosyjskiej i zawodach rangi międzynarodowej uprawniają go do otrzymania szans. Myślę, że nie należy go przekreślać po jednym słabszym występie. Ten chłopak powinien mieć kilka okazji do zaprezentowania swoich umiejętności. Jego wyniki w lidze rosyjskiej zaczynają robić wrażenie. Rosjanin przebił się także do finału IMŚJ. Wszystko wskazuje, że nie jest to jakiś przypadkowy żużlowiec. Po jednym czy drugim nieudanym biegu nie należy stawiać na nim krzyżyka. Kononow otrzyma szanse i zobaczymy, czy je wykorzysta - mówi p.o. prezesa Klubu Motorowego Ostrów.

Po dłuższej przerwie szansę występu otrzyma Mads Korneliussen, który startował w przeszłości w barwach poznańskiego klubu. Duńczyk nie ukrywa jednak, że tamtejszy obiekt nie należy do jego ulubionych. - Obawy na pewno można mieć. Realia w światowym żużlu są takie, że zawodnicy startują niemal codziennie. Nigdy nie wiadomo, czy dany żużlowiec będzie w pełni sił i w optymalnej formie. O występie Korneliussena w Poznaniu decydują dwa aspekty. Przede wszystkim należy zauważyć, że Duńczyk notował w ostatnim czasie raczej dobre występy. Przemawia za nim także brązowy medal, który zdobył w zawodach IME. Drugi powód dotyczy naszych ustaleń z Danielem Nermarkiem. Uzgodniliśmy ze Szwedem, że nie będzie brany pod uwagę w kontekście najbliższego spotkania w Poznaniu. Szwed powrócił dopiero w tym tygodniu na tor i można powiedzieć, że od nowa wchodzi w sezon. Sam Nermark nie dawał gwarancji, że będzie odpowiednio przygotowany. Z tego powodu nie braliśmy pod uwagę naszego obcokrajowca przy ustalaniu składu na najbliższy pojedynek. Poza tym, jak już powiedziałem, Nermark powrócił na tor i dlatego nie możemy myśleć o zastępstwie zawodnika. Nie mieliśmy dużego wyboru. Musieliśmy zdecydować się na Korneliussena lub Miśkowiaka - wyjaśnił Stefański.

Źródło artykułu: