Drużyna z Rawicza jest silna na swoim torze - wypowiedzi po meczu Kolejarz Rawicz - GTŻ Grudziądz

Zwycięstwem GTŻ-u Grudziądz zakończył się niedzielny pojedynek na stadionie imienia Floriana Kapały w Rawiczu z miejscowym Kolejarzem. Goście objęli prowadzenie już po kilku biegach i nie oddali go już do samego końca. "Niedźwiadki" po raz kolejny udowodniły, że ich główną bolączką jest to, że nie potrafią dogadać się i pojechać równo. Trzech zawodników meczu nie wygra - chciałoby się rzec, ale... przeczy temu przykład GTŻ-u, w którego szeregach prym wiodła właśnie trójka żużlowców: Smolinski - Puszakowski - Allen. Co do powiedzenia po zawodach mieli zawodnicy obu ekip?

Martin Smolinski: Na pewno jestem bardzo zadowolony z mojego występu, zważywszy na to, że przed zawodami borykałem się z pewnymi problemami sprzętowymi. Były one dość spore, dlatego ze swoich ostatnich występów na różnych torach zadowolony być nie mogłem. Tym bardziej cieszę się, że udało mi się pojechać tak dobrze. Myślę, że problemy ze sprzętem są już za mną. Jechałem dwa razy z nie najlepszych pól startowych, ale poszło mi w tych biegach całkiem nieźle. Za tydzień czeka nas ciężki mecz w Rybniku, gdzie miałem okazję jeszcze niedawno jeździć przez dwa lata. Chcę ludziom z Rybnika pokazać, jak potrafię jeździć.

Mariusz Puszakowski: W moim wykonaniu były to średnie zawody. Najważniejsze jest to, że zwycięstwo zanotowała drużyna. Tworzyliśmy w tym meczu monolit, byliśmy drużyną jako całość i właśnie to przyniosło efekty. Przeciwnik nie zbyt wymagający, aczkolwiek drużyna z Rawicza na własnym torze jest silna. Trzeba się liczyć z każdym rywalem, z każdym można wygrać, jak i z każdym można przegrać.

Marcel Kajzer: Zabrakło zapewne moich punktów w tym meczu. Powód? Ciężko jest dopasować się dobrze z motocyklami do toru, miałem z tym duże problemy. Część winy leży także po mojej stronie. Miałem spore problemy w ostatnich dniach. Po tym jak spalił się mój najlepszy silnik, ciężko jest pozostałe dopasować do toru równie dobrze. Aby to się udało, konieczne jest potrenowanie, a na to nie miałem za bardzo czasu, bo startowałem w finale Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów oraz w innych zawodach. W tej chwili pozostaje kwestia dopasowania motocykli i poukładania pewnych rzeczy w samym sobie i będzie tak jak wcześniej.

Ronnie Jamroży: Dwa ostatnie biegi w moim wykonaniu były słabsze z tego względu, że jechałem w trzech wyścigach pod rząd i w przedostatnim moim starcie nie wytrzymała świeca zapłonowa. Temperatura była bardzo wysoka i to przyczyniło się w dużej mierze do tego, że już na pierwszym okrążeniu "siadła" mi ta świeca. Nie miałem nawet szansy na nawiązanie walki z rywalami. Doszliśmy później do tego, że "siadała" ona już wcześniej, ale dzięki temu, że miałem bardzo dobrze dopasowany motocykl, nie było to odczuwalne. Następnie zmieniliśmy świecę, ale wiele to nie dało, bo przegrałem start i ciężko było już cokolwiek zrobić na trasie. Szkoda, że nie udało nam się wygrać, szansa na to była jeszcze w końcowej fazie zawodów, ale biegiem czternastym wszystko zaprzepaściliśmy. Generalnie dobrze jeździło mi się z Jasonem Doyle'm, dostosował się on do mnie, wygrywałem starty i wygrywaliśmy biegi po 5:1. Potem niestety rywale odskakiwali. Ogólnie jeździ mi się dobrze z każdym. Jeśli ktoś mi nie przeszkadza, to wynik biegu jest zazwyczaj niezły. Podobnie było w Rybniku, gdzie jeździłem w parze z Marcelem Kajzerem.

Komentarze (0)