Robert Kościecha dla SportoweFakty.pl: Najważniejsze, by uciec na torze przed wariatami

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Sezon 2012 Robert Kościecha może zaliczyć do udanych. Niestety, skuteczną jazdę przerwała ciężka kontuzja. Trudno więc się dziwić, że w przyszłym roku "Kostek" chce uniknąć przede wszystkim urazów.

Już 8 sierpnia zakończył się sezon 2012 dla Roberta Kościechy. W 9. wyścigu meczu ligi czeskiej Zlata Prilba Pardubice - AK Slany żużlowiec Polonii Bydgoszcz po ostrym ataku Lukasa Drymla uderzył w bandę i został odwieziony do szpitala. Diagnoza lekarzy była bezlitosna: złamana kość udowa i koniec jazdy w 2012 roku. Wielka szkoda, bo wcześniej "Kostek" zaliczał bardzo udany sezon.

- Uważam, że miniony sezon miałem bardzo udany. Nie zawodziłem w lidze szwedzkiej, gdzie startowałem w barwach Valsarny Hagfors, a w Polsce spisywałem się znacznie lepiej niż wszyscy zakładali przed sezonem - mówi Robert Kościecha w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl - Myślę więc, że kibice i działacze bydgoskiej Polonii mogą być zadowoleni z mojej postawy. I ja też się bardzo cieszę, że pomogłem swojej drużynie. W Bydgoszczy czuję się bardzo dobrze, spędziłem tu czwarty - jak wspomniałem - bardzo udany sezon, mam blisko do domu. Niestety, z powodu kontuzji ciężkiej już na początku sierpnia rywalizacja na torze w tym roku dla mnie zakończyła. Najważniejsze, że teraz po kontuzji nie ma już śladu - dodaje bydgoski żużlowiec.

Robert Kościecha rozpoczął już przygotowania do przyszłorocznego sezonu. Jakie cele stawia sobie na sezon 2013? - Najważniejsze, by uciec na torze przed wariatami, którzy bez pardonu wjeżdżają w rywali. Priorytetem jest więc przejechanie sezonu bez kontuzji. Bo taki wariat ma wpisane do programu "w", a inny zawodnik traci 3-4 miesiące. Uważam, że powinny być zaostrzone kary dla zawodników, którzy za nic mają zdrowie kolegów z toru. A tak poza tym tradycyjnie nie zakładam sobie żadnych specjalnych celów, bo to po prostu nie ma sensu. W każdych zawodach będę chciał zdobyć możliwie najwięcej punktów i każdy wyścig będę traktował równie poważnie. Po kontuzji nie ma już śladu, więc do rozgrywek będę na pewno dobrze przygotowany. Sprzęt też będzie gotowy. Już w październiku część silników pojechała do serwisu. Po nowym roku dostarczę tam kolejne. Od połowy stycznia wspólnie z mechanikami rozpoczniemy montowanie ram - kończy Robert Kościecha.

Źródło artykułu: