W ciągu pięciu lat chcę być mistrzem świata - rozmowa z Krzysztofem Kasprzakiem

Tytuł indywidualnego mistrza Polski, a także mistrza świata - to cele Krzysztofa Kasprzaka do tego, by zostać sportowcem spełnionym. Na zrealizowanie tego drugiego planu daje sobie 5 najbliższych lat

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik

Maciej Kmiecik: Rozmawiamy podczas zgrupowania szerokiej kadry seniorów, ale znając Twoje ambicje i wcześniejsze doświadczenie chciałbyś pewnie znaleźć się w tej wąskiej czwórce, która w lipcu powalczy o odzyskanie Drużynowego Pucharu Świata?

Krzysztof Kasprzak: Oczywiście, że chciałbym. Zawsze jestem w tej dziesiątce kadrowiczów, a dopiero w trakcie sezonu wychodzi, czy udaje mi się załapać do wąskiej kadry. Mam nadzieję, że znajdę się w tej czwórce i w Pradze powalczymy o złoty medal.

Pamiętam, że jak rozmawialiśmy przed rokiem po Gali Żużlowej w Warszawie powiedziałeś, że latka lecą i trzeba postarać się o awans do Grand Prix. Udało się to zrobić, a teraz chcesz pewnie zrobić kolejny krok do przodu?

- Miejmy nadzieję, że mi się uda. Za kilka miesięcy będziemy już wszystko wiedzieli, jak potoczyły się moje losy w cyklu Grand Prix. Chcę jak najdalej zajść w mistrzostwach świata. Marzę o jak najwyższym numerze startowym w Grand Prix w 2014 roku.
Krzysztof Kasprzyk marzy o zdobyciu tytułu indywidualnego mistrza świata. Krzysztof Kasprzyk marzy o zdobyciu tytułu indywidualnego mistrza świata.
Awans do cyklu Grand Prix wymagał jakiś zmian w przygotowaniach? Chodzi mi głównie o rozbudowę bazy sprzętowej?

- Na pewno potrzeba większego budżetu, bo konieczny jest zakup większej liczby silników i motocykli. Nie zmieniam natomiast niczego w przygotowaniach fizycznych. Co roku jestem dobrze przygotowany. Zawsze jechałem w trzech ligach i nigdzie sił mi nie brakowało. W poprzednich sezonach jeździłem w Polsce, Anglii i Szwecji. W tym mam Polskę, Anglię oraz Grand Prix. Jestem już spragniony jazdy.

Rozumiem, że starty w Grand Prix zastąpią występy w Szwecji?

- Do Szwecji póki co się nie wybieram. Ostatnie dwa sezony spędzone w Szwecji zraziły mnie nieco do tamtejszej ligi. Moje dwa poprzednie kluby nie wypłaciły mi zarobionych pieniędzy i sporo straciłem. Jeździliśmy do Szwecji na wycieczki, tylko dopłacając do tego interesu.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

W Grand Prix mamy dopływ świeżej krwi. Ty jesteś nowy w tym sezonie w stawce uczestników, ale masz już doświadczenie z poprzednich występów w cyklu. Pomoże Ci to w tym roku?

- Zobaczymy. Kiedy jeździłem w Grand Prix w 2008 roku obsada turniejów była niesamowicie mocna. Startował jeszcze wówczas Leigh Adams. Reszta chłopaków była także w mocnym gazie. W tym sezonie do cyklu dołączyła nowa trójka, która już jeździła w cyklu, czyli ja, Matej Zagar i Niels Kristian Iversen. Do tego jest debiutant Darcy Ward, który jeździł do tej pory z dziką kartą w pojedynczych turniejach. Jest także młody obiecujący Tai Woffinden oraz Martin Vaculik. Pozostali uczestnicy też są mocni i mają już doświadczenie z Grand Prix. Powinno być ciekawie. Mam nadzieję, że czołowe role w Grand Prix będą odgrywać młodsi zawodnicy. Wierzę, że znajdę się w tym gronie.

W zeszłym roku w Grand Prix w Cardiff pokazałeś, że potrafisz wystrzelić i stanąć na podium. Zgodzisz się jednak z tezą, że aby być w czołówce klasyfikacji generalnej trzeba systematycznie awansować do półfinałów i raz po raz wskoczyć na "pudło"?

- Na pewno będę starał się jeździć stabilnie w każdym turnieju. Zobaczymy, jak to wyjdzie. Chciałbym mieć jak najwyższy numer za rok.

Jak najwyższy, czyli który? Jedynkę?

- W przeciągu najbliższych pięciu lat chcę być mistrzem świata. To moje marzenie i będę dążył do tego celu. Zobaczymy, czy mi się to uda. Są zawodnicy, którzy swój pierwszy tytuł zdobyli bardzo późno, u schyłku swoich karier, mając nawet 40 lat. Nie chciałbym czekać tak długo. Wiadomo, że zdobycie tytułu mistrzowskiego jest bardzo trudne i nie każdemu jest to dane osiągnąć.

Mistrzem świata juniorów już byłeś, a teraz chcesz powtórzyć ten sukces w seniorach...

- Oglądałem ostatnio moje trofea i zauważyłem, że brakuje mi w kolekcji tytułu indywidualnego mistrza Polski i indywidualnego mistrza świata. Resztę tytułów mam. Drużynowy Puchar Świata wywalczyłem czterokrotnie. Mam także złoto indywidualnie i w drużynie w juniorach. Byłem także mistrzem Europy, mistrzem Polski w parach i drużynie, więc brakuje mi tylko złota w IMP i tytułu mistrza świata. Jak to uda mi się zdobyć, będę sportowcem spełnionym.
Krzysztof Kasprzak wierzy, że w sezonie 2013 będzie sprawiał tak miłe niespodzianki, jak podczas zeszłorocznej Grand Prix w Cardiff. Krzysztof Kasprzak wierzy, że w sezonie 2013 będzie sprawiał tak miłe niespodzianki, jak podczas zeszłorocznej Grand Prix w Cardiff.
Rozmawiamy podczas zgrupowania kadry w Zakopanem, które ma charakter bardziej integracyjny. Macie okazję poznać się lepiej jako zawodnicy...

- Na pewno jest to okazja do integracji. Znamy się na co dzień dobrze z zawodnikami, z którymi trenujemy wspólnie z racji bliskości zamieszkania. Trenuję wspólnie z chłopakami z Leszna. Z pozostałymi kolegami podczas zgrupowania jest okazja do zintegrowania. Wiadomo, że nikt przez cztery dni kondycji nie wypracuje. Zajęcia na zgrupowaniu mają za zadanie podtrzymanie tego, co wypracowaliśmy na treningach od grudnia. Cel obozu to przede wszystkim pobycie razem, wspólne rozmowy i lepsze poznanie się.

Kiedy planujesz wyjechać na tor? Jakie będzie wyglądało twoje wejście w sezon?

- Byłem już przed tydzień w Anglii, gdzie jeździłem na crossie. Na Wyspach Brytyjskich jest już cieplej niż w Polsce. Temperatura oscyluje w granicach 12-15 stopni. We wtorek po zgrupowaniu kadry w Zakopanem, wracam ponownie do Anglii. Następnie 23 lutego jadę trenować już na torze do Krsko. Później jedziemy do Amsterdamu zapakować sprzęt, który poleci na pierwsze Grand Prix do Auckland. Z Holandii wracam do Anglii. W Coventry mam 8 marca press day, a dwa dni później biorę udział w turnieju Fredrika Lindgrena w Wolverhampton. Następnie rozpocznę już serię sparingów w Anglii. Z kolei 17 marca całą ekipą lecimy z Heathrow do Hongkongu, a stamtąd do Auckland na pierwszy turniej Grand Prix.

Wylot do Nowej Zelandii to spore przedsięwzięcie logistyczne. Opowiedz, jak to wygląda?

- 4 marca w Amsterdamie od godziny 9 do 16 musimy załadować sprzęt do skrzyń. Każdy zawodnik może wziąć łącznie 450 kilogramów. Praktycznie będą to dwa motocykle, strój i wszystko to, co jest niezbędne do pracy teamu. Przed wyjazdem na obóz zważyliśmy to, co jest konieczne do zabrania do Auckland. Wyszło około 430 kilogramów, więc mieścimy się w limicie. Lecimy całą ekipą z bratem i tatą.

Zapytam jeszcze o Enea Ekstraligę. Stal Gorzów ma skład przebudowany i wielu spisuje was na straty. Jak wy, jako zawodnicy zapatrujecie się na te spekulacje?

- Jestem kapitanem drużyny i mogę obiecać, że będę starał się jechać jak najlepiej. Moim zdaniem, mamy dobry skład. Niektórzy się wzmocnili, inni mają może osłabione kadry. Zobaczymy, jak to będzie w sezonie. Nie zawsze nazwiska jadą. W poprzednich latach różnie też z tym bywało. Czasami drużyny były w połowie oparte o juniorów, a wygrywały. Liczy się forma i sprzęt. Kto trafi wiosną z silnikami, później jedzie już przez cały sezon dobrze.

Zgodzisz się z opinią, że Enea Ekstraliga może być w tym sezonie bardzo wyrównana?

- Tak. Wszyscy chcą być w czwórce, a nikt nie chce spaść. Przeglądałem składy poszczególnych drużyn i naprawdę nie ma słabeuszy. Rzeszów wyrównał sobie skład, Bydgoszcz ma ciekawą drużynę, Częstochowa również ma odmłodzoną, ale silną kadrę. My też mamy dobry skład. Zielona Góra i Toruń teoretycznie mają najsilniejsze zestawienie i są faworytami do medali, ale jak będzie, to zobaczymy w trakcie sezonu.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×