Tor w Grudziądzu jest jak na razie jedynym w Polsce, na którym można trenować. Niekorzystna aura torpeduje plany klubów i na ten moment większość torów jest kompletnie nieprzygotowanych do jazdy. Krzysztof Buczkowski w poniedziałek postanowił skorzystać z możliwości treningów na grudziądzkim owalu i przez kilka kolejnych dni będzie budował swoją formę w rodzinnym mieście. - Jest bardzo zimno i ten tor jest zmrożony, ale w sumie nie spodziewałem się, że będzie on tak dobry. Jest twardy, równy i można sobie pojeździć i oswoić z motocyklem tak, że całkiem fajnie - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, wychowanek grudziądzkiego klubu.
Zawodnik składywęgla.pl Polonii Bydgoszcz pierwsze próbne kółka w tym roku kręcił w chorwackim Goričan. Na torze Zvonimira Pavlica trenowało wielu żużlowców, którzy szlifowali formę do nadchodzącego sezonu. Buczkowski mimo niekorzystnej aury podczas trzeciego dnia pobytu, zrealizował swoje założenia. - Chodziło głównie o pojeżdżenie i przetestowanie bardziej swojej dyspozycji, niż sprzętu. Trochę tego objeżdżenia było. Przez dwa dni jeździłem bardzo dużo. Trzeciego dnia przeszkodził nam deszcz, trening został przerwany i razem z teamem wróciliśmy do Polski. Później w planach były treningi w Grudziądzu, ale niestety spadł śnieg i nie mogliśmy trenować. Ciesze się jednak, że w poniedziałek nam się to udało. Na razie w Bydgoszczy nie widzimy szansy, aby w tym tygodniu wyjechać na tor, więc będę korzystał z grudziądzkiego toru - mówił "Buczek".
W ubiegłym tygodniu zapadła decyzja o przesunięciu inauguracji sezonu ligowego w Polsce ze względu na niekorzystne warunki pogodowe. Kapitan bydgoskiej ekipy przyznaje, że była to jedyna rozsądna decyzja. - Mamy tydzień do inauguracji sezonu, a nikt nie rozegrał jeszcze żadnego sparingu. Jakiś solidnych treningów na normalnym, niezmrożonym torze też nie było i uważam, że to rozsądna decyzja. Nie ma się co śpieszyć, bo mogą wyniknąć z tego niepotrzebne kontuzje. Mamy jeszcze trochę czasu na rozjeżdżenie i myślę, że zdążymy się spokojnie przygotować.
Za nami pierwsza runda cyklu Grand Prix w Auckland, która padła łupem Jarosława Hampela. "Buczek" uważa, podobnie jak inni, że tegoroczna stawka zawodników jest bardzo wyrównana i przyznaje, że zwycięstwo reprezentanta Polski było jak najbardziej zasłużone. - Stawka jest bardzo wyrównana w tym roku i widać po wynikach, że w tej klasyfikacji było bardzo ciasno. Każdy miał tam jakąś wpadkę, więc było ciężko i trzeba było walczyć o każdy punkt. Ciesze się z tego, że wygrał Jarek Hampel, bo co do jego osoby była spora niewiadoma. Każdy odbył małą ilość treningów, ale w sumie niektórym zawodnikom dość szybko udało się dopasować do toru w Auckland. Jarek w najważniejszej fazie zawodów znalazł optymalne ustawienia i pomogło mu to w rozdawaniu kart - ocenił Krzysztof Buczkowski.
Przed nami druga runda walki o tytuł indywidualnego mistrza świata na torze w Bydgoszczy. Wielce prawdopodobne, że w tych zawodach z dziką kartą wystąpi własnie Buczkowski. Sam zawodnik spokojnie podchodzi do tego tematu. - Nie ma co na razie o tym mówić, bo tej decyzji jeszcze nie ma. Z tego względu nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. Cierpliwie czekam i zobaczymy jak sprawy w tej kwestii się potoczą - zakończył grudziądzanin.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!