Michał Korościel: Viva Armando

Nie rozumiem oburzenia, jakie wywołały najnowsze pomysły szefa komisji wyścigów torowych w FIM - Armando Castagny.

W tym artykule dowiesz się o:

Środowisko żużlowe chórem oprotestowało propozycje powrotu do skórzanych kombinezonów, które wyparowały ze światowych torów dwie dekady temu. Podobnie jak Castagna, również uważam, że nie ma dzisiaj w światowym speedwayu problemów ważniejszych, niż kwestia materiałów, z których uszyte są żużlowe ubranka. Rewolucyjnemu zapałowi Włocha powinniśmy zatem przyklasnąć, a nie smagać go biczem krytyki przy każdej możliwej okazji. Tym bardziej, że panu Castagnie zależy tylko na poprawie bezpieczeństwa żużlowców, a przecież wiadomo, że bezpieczeństwo jest najważniejsze. Nie wspomnę już o tym, że powrót do skór, jest powrotem do przeszłości, za którą tak bardzo tęsknimy.

Do pełnych stadionów, do wielkich emocji, do romantycznego żużla, chyba nikt nie ma wątpliwości, że ciężka, siermiężna skóra jest najlepszym symbolem tamtych pięknych czasów. Na miejscu Castagny poszedłbym jeszcze dalej, żeby przywołać na stadiony ducha niesamowitych lat 80. Nakazałbym na przykład likwidację toalet na stadionach. Czy źle było 30 lat temu, kiedy kibic obok kibica, bark w bark, ramię w ramię i coś tam w coś tam, stali wspólnie pod drzewem, załatwiali swoje sprawy i wymieniali się uwagami na temat przepysznych mijanek Śwista z Dołomisiewiczem? Było fantastycznie i trzeba do tego wrócić.

W miarę czyste toalety na stadionach dzisiaj żużel zabijają. Po pierwsze szkodzą integracji kibiców, a po drugie są… tak, tak… niebezpieczne. Przecież w toalecie można się zatrzasnąć i nie dość, że wtedy ominą nas sportowe emocje, to jeszcze najemy się strachu, co może skutkować komplikacjami żołądkowymi, a to przecież niebezpieczne. Raz jeszcze muszę stanowczo podkreślić, że bezpieczeństwo jest najważniejsze. Po usunięciu obrzydliwie wygodnych i pachnących burżuazją stadionowych szaletów Castagna musi się bezzwłocznie zabrać za dmuchane bandy i jak najszybciej je zlikwidować, nakazując ponowne ogradzanie torów drewnianymi płotami.

Musi to zrobić dla bezpieczeństwa. Tylko nachalna propaganda lewackich modnisiów sprawiła, że dmuchane bandy uznaliśmy za wynalazek poprawiający bezpieczeństwo żużlowców. Prawda jest zupełnie inna. Oczywistym wydaje się, że taka banda może pęknąć. Narobi wtedy niewiarygodnego huku, wystraszy kobiety i dzieci, a starców przyprawi o zawał serca. Czy to jest bezpieczne? Chyba nie po to prowadzimy tłumikową wojnę z decybelami, żeby teraz narażać się na wybuchy band, które poziomem głośności umarłych z grobu wyrwą. Po przeprowadzeniu tych najpilniejszych zmian powinien Castagna usiąść, trochę odetchnąć i zastanowić się co dalej.

Z tymi powrotami do lat świetności żużla musi jednak uważać, żeby nie przesadzić. Nowych tłumików na stare zamienić nie może, bo tu jednak chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo :-)

Michał Korościel - Dziennikarz RADIA ZET i SportoweFakty.pl
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: