Przed Grand Prix Europy: Martin Vaculik

Łukasz Witczyk 17 Kwietnia 2013, 18:00

Słowak mimo młodego wieku (23 lata) jest najlepszym w historii żużlowcem ze swojego kraju. Jego pierwszym sukcesem było zdobycie w 2007 roku Indywidualnego Mistrzostwa Czech. Martin Vaculik w pokonanym polu pozostawił m.in. braci Drymlów i do dziś jest najmłodszym triumfatorem tych zawodów. "Vacul" był również jednym z czołowych juniorów na świecie, lecz nie przełożyło się to na medal Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. 23 czerwca ubiegłego roku Słowak zadebiutował w elitarnym cyklu Grand Prix.

Zawody w Gorzowie były dla niego wymarzonym debiutem. Turniej Grand Prix Polski zakończył się nieoczekiwanym zwycięstwem Vaculika, który szansę występu otrzymał po kontuzji Jarosława Hampela. - Wciąż z tego się śmieję i nie mogę uwierzyć, że wygrałem w debiucie Grand Prix. W Gorzowie pojechałem bez presji, nie walczę przecież ani o tytuł mistrza świata, ani o czołową ósemkę. Bardzo się cieszę z tego sukcesu. To niewiarygodne, że udało mi się tego dokonać - mówił po gorzowskich zawodach.

Po udanym debiucie "Vacul" był jednym z faworytów do otrzymania stałej dzikiej karty na starty w cyklu wyłaniającym najlepszego żużlowca globu. Awans do elity próbował wywalczyć podczas GP Challenge w Gorican, lecz nie uzyskał tam przepustki do cyklu. Zgodnie z oczekiwaniami kibiców Słowak otrzymał szansę pokazania swoich umiejętności w walce o tytuł IMŚ. Pierwsze tegoroczne zawody w Nowej Zelandii nie może zaliczyć do udanych. "Vacul" z dorobkiem 5 punktów zajął dopiero 14. miejsce. - Bardzo się cieszę z tego, że mogę być w cyklu Grand Prix. Jest fantastycznie, ale zawody w Auckland nie były dla mnie udane. Muszę o nich zapomnieć i zaliczyć dobry wynik w kolejnej rundzie. Nie pojechałem dobrze, ale nic nie mogę teraz zrobić. Na szczęście przede mną jeszcze 11 rund - przyznał po turnieju w Auckland słowacki żużlowiec.