Byliśmy na straconej pozycji - rozmowa z Pawłem Hlibem, zawodnikiem Stali Gorzów

3 punkty i bonus wywalczył Pawel Hlib w wygranym przez Stal Gorzów meczu w Tarnowie. Wychowanek klubu z lubuskiego nie był do końca zadowolony ze swojej dyspozycji.

www.stalgorzow.pl: Paweł, jakie są twoje wrażenia po powrocie na dobrze znany ci z przeszłości tarnowski owal?

Paweł Hlib: Miło jest przyjechać do miejsca, w którym wcześniej regularnie się  startowało. Sam tor dalej posiada charakterystyczne długie łuki i długie proste, jednak dawniej był jeszcze bardziej twardy i oczywiście  jeździli po nim inni zawodnicy.

Wygrana na obczyźnie z pewnością poprawiła nastroje wewnątrz klubu. Jak  więc obecnie wygląda atmosfera w drużynie Stali Gorzów?

- Byliśmy na straconej pozycji, zwłaszcza po drugiej porażce na "Jancarzu". Zwycięstwo w Tarnowie nas podbudowało, pokazało na jakim  torze czujemy się lepiej i aby tylko podtrzymać tę dobrą passę.

Jak oceniasz swój własny występ?

- Szczerze mówiąc, nie jestem do końca zadowolony - szczególnie z tych  zer. W moim drugim starcie mogliśmy przyjechać z Krzyśkiem (Kasprzakiem - dop. red.) na 3:3, a niestety wyszło 4:2 dla Tarnowa. Można to uznać za porażkę dla naszej pary, bowiem każdy punkt był w tym meczu niezwykle  cenny. Jeżeli chodzi o mój ostatni wyścig, w którym na dystansie  zostałem wyprzedzony przez Janka (Kołodzieja - dop. red.), to po prostu  dobrałem złe przełożenie. Stale szukam prędkości w motocyklach, znacznie poprawiłem już starty. Myślę, że potrzeba mi jeszcze więcej jazdy, żeby być w pełni objeżdżonym - to jest Ekstraliga, gdzie trzeba mieć  wszystko w pełni dograne, a sprzęt sprawny i szybki.

Jak wcześniej wspomniałeś, masz bardzo dobre wyjścia spod taśmy. Zdarza się tobie jednak gubić na trasie wywalczone zaraz po starcie "oczka". Co
jest przyczyną takiego obrotu spraw?

- Gdybym tylko  miał pojęcie, dlaczego tak się dzieje, to rzecz jasna nie traciłbym tych punktów. W dwóch biegach popełniłem kilka błędów, które kosztowały mnie zakończeniem rywalizacji na ostatniej pozycji. Staram się eliminować te wady, wyciągać wnioski z każdej gonitwy i myślę, że w przyszłości  będzie lepiej - czas pokaże.

W ciągu jednego roku  przeskoczyłeś z drugiej ligi do światowej żużlowej elity. Może to nie  będzie zbyt mądre pytanie - odczułeś tę zmianę?

- Na pewno. W zeszłym sezonie ścigałem się bardziej dla samej zabawy, nie  odczuwałem jakiejś specjalnej presji, chciałem tylko podtrzymać  uprawianie jazdy na żużlu - nie można w tym wypadku mówić ani o  zarobkach, ani tym samym o porządnych inwestycjach w sprzęt. Obecnie to  wygląda zupełnie inaczej - w Enea Ekstralidze potrzebne są duże środki,  aby motocykle były przygotowane na odpowiednim poziomie. Dodatkowo sporo wymaga się od samego siebie, poświęca całe swoje życie w celu  utrzymania wysokiej formy.

Odnieśmy się więc do samego sprzętu. Jak spisują się twoje motocykle?

- Od zawsze prezentuję postawę takiego zawodnika, który wierzy w to, co  posiada i docenia swoją własność - uważa, że jest najlepsza. Siadając na sprzęt niektórych kolegów z drużyny, muszę jednak przyznać, iż mają  znacznie szybsze motocykle. Zamierzam dążyć do tego, aby nasze motocykle zrównały się osiągami.

Co pragniesz przekazać kibicom przed zbliżającą się konfrontacją z Lechmą Startem Gniezno?

- Chciałbym, żebyście zobaczyli w niedzielę dobre widowisko za sprawą  toru, który pozwalałby nam ścigać się na całej szerokości - aby można  było poodbijać się od "dmuchańca" w czasie ataków po zewnętrznej,  ponieważ to podoba się nie tylko Wam, Drodzy Kibice, ale także samym  zawodnikom. Życzę mile spędzonego czasu oraz zwycięstwa Stali Gorzów.

Źródło artykułu: