Michał Korościel: Eksperci typujący wyniki meczów w żużlowej Ekstralidze największe problemy mają z prognozami spotkań, w których występuje Unia Leszno. Szalenie trudno jest ocenić, na co Was stać, czy chociaż dla Pana ta drużyna jest przewidywalna?
Roman Jankowski: Niestety dla mnie ta ekipa też jest nieprzewidywalna, też jestem regularnie zaskakiwany. Ostatnio zaskakują oczywiście na minus, wcześniej w Gorzowie, czy Częstochowie zaskakiwali na plus, ale po ostatnich występach jestem mocno zawiedziony. Inaczej to sobie wyobrażałem, a w tym sezonie typować się w ogóle nie da.
Z czego to wynika, że pana żużlowcy w ostatnich spotkaniach jechali tak słabo?
- Wydaje mi się, że głównie z problemów sprzętowych, z największymi borykają się Lindgren i Baliński, a bez ich wsparcia szalenie trudno jest wygrywać mecze.
I tak trudno mi to zrozumieć, bo jeden mecz, z Polonią Bydgoszcz, wygrywacie u siebie 60:30, żeby za chwilę, też u siebie, przegrać z teoretycznie słabszą Spartą Wrocław. To się tak nagle popsuło z tym sprzętem?
- Sam nie wiem, trzeba się pytać zawodników.
A może przeszkadza wam komisarz toru, wiadomo, że w Lesznie często przygotowaliście dość trudne nawierzchnie, teraz już tak nie można i być może to jest przyczyna?
- Na tory nie można narzekać, wszyscy jadą na takim samym, z resztą w meczu z Wrocławiem nawierzchnia była przygotowana naprawdę dobrze, to my po prostu byliśmy słabsi.
Może przyczyną Waszej nieprzewidywalności jest brak lidera. Najlepszy z zawodników Unii – Piotr Pawlicki – na liście najskuteczniejszych żużlowców w tym sezonie zajmuje dopiero 19 miejsce.
- No właśnie, to jest problem, przydałby się nam lider i to widać gołym okiem, no ale teraz już nic nie zrobimy, musimy sobie radzić bez lidera. Mamy taką drużynę, że w jeden dzień w świetnej dyspozycji są wszyscy, a za chwilę wszyscy jadą słabo. Tak jak wspomniałem wcześniej, to jest ekipa bardzo nieprzewidywalna i właśnie to pozwala mi wierzyć, że wygramy najbliższy mecz w Rzeszowie.
Pan Józef Dworakowski mówił, że takim zdecydowanym liderem będzie Przemek Pawlicki, na razie niewiele na to wskazuje
- Miał kilka dobrych występów, ostatnio rzeczywiście nie błyszczał, a to wynika ze wspomnianych problemów sprzętowych. Na razie rzeczywiście trudno powiedzieć, że jest liderem.
W najbliższym meczu Unii Leszno Damiana Balińskiego zastąpi Mikkel Michelsen, długo pan się zastanawiał nad tą zmianą?
- Trochę się zastanawiałem, ale muszę coś robić, nie mogę się biernie przyglądać, kiedy drużynie nie idzie.
A dlaczego Michelsen zastąpi akurat Balińskiego? Damian to przecież ikona klubu, mógł pan wycofać z meczu w Rzeszowie Lindgrena, albo Bjerre, im też nie idzie, a w dodatku można mieć wątpliwości, czy za Unię są gotowi "umierać". W przypadku Damiana takich wątpliwości nie ma.
- Oczywiście, ale Damian ma największe kłopoty ze sprzętem i musi mieć czas, żeby sobie wszystko poukładać przed kolejnymi spotkaniami.
Jak Baliński przyjął decyzję, że nie pojedzie w najbliższym meczu?
- Normalnie, porozmawialiśmy spokojnie i tyle.
Nie miał pretensji?
- Nie.
Czego pan oczekuje od Michelsena w meczu w Rzeszowie?
- Proszę mnie nie ciągnąć za język.
7 punktów ze strony Michelsena zadowoliłoby pana?
- Taki wynik byłby bardzo dobry.
Śledzi pan występy Michelsena w innych ligach?
Tak, na bieżąco, "szału" na razie nie robi, ale to jest jeszcze młody chłopak, ma dopiero 19 lat, wszystko przed nim.
Rozumiem, że po ostatnich słabszych meczach cel Unii Leszno na ten sezon się nie zmienił?
- Nic się nie zmieniło, plan jest taki, żeby awansować do play – off, cały czas wierzymy, że uda się to osiągnąć, innego celu nie ma.
Michał Korościel - Dziennikarz RADIA ZET i SportoweFakty.pl