Od wielu sezonów jedną z rund elitarnego cyklu chcą zorganizować Rosjanie. Jednak niewiele wskazuje na to, że w najbliższych latach uczestnicy Grand Prix zawitają do Togliatti. - Problemem Grand Prix Rosji jest jego dostępność. Togliatti jest położone około 1000 kilometrów od Moskwy. Rosja jest dla nas interesującym rynkiem, prowadziliśmy rozmowy z kilkoma podmiotami zainteresowanymi organizacją zawodów. Oprócz transportu dodatkowym problemem są wizy dla wszystkich uczestników i obsługi zawodów - powiedział Paul Bellamy.
Prawdopodobny jest za to powrót do Niemiec. Po raz ostatni Grand Prix u naszych zachodnich sąsiadów gościło na stadionie w Gelsenkirchen. W 2008 roku zawody GP Niemiec zostały odwołane ze względu na problemy z nawierzchnią i przeniesione do Bydgoszczy. - Niemcy to dobry kierunek. Nie byliśmy tam kilka lat. Bierzemy pod uwagę powrót do tego kraju - przyznał Bellamy.
Nie tylko europejskie kraje czekają na organizację zawodów z cyklu Grand Prix. Coraz głośniej mówi się o turnieju w Stanach Zjednoczonych, a także w Australii. W przypadku zawodów w Ameryce Północnej problemem może być logistyka. - Chcielibyśmy zorganizować Grand Prix w Stanach Zjednoczonych, ale jest to zbyt kosztowne przedsięwzięcie. Musimy znaleźć odpowiedni stadion i zbudować na nim tor. To wymaga wiele prac logistycznych i organizacyjnych. Skupiamy się na Kalifornii. W Los Angeles są bogate tradycje żużlowe i warto by było tam zorganizować zawody. Jesteśmy otwarci na wszystkie propozycje, a szansę oceniał pół na pół - stwierdził Bellamy.
Zdaniem szefa BSI przeszkodą w rozegraniu zawodów w Stanach Zjednoczonych byłby również termin. - Możemy zorganizować zawody w Nowej Zelandii i USA tydzień po tygodniu, ale również GP w Auckland może otwierać sezon, a w Stanach Zjednoczonych kończyć go. Wiele zależy od terminów innych rozgrywek. Możliwa jest również organizacja zawodów w Australii. Zależy nam na tym, żeby w danym terminie był wolny stadion. Oczywiście chodzi o stadion wielofunkcyjny - przyznał Brytyjczyk.