- Tor nie nadawał się do jazdy, był nieregulaminowy. Łuki były całkiem inaczej przyczepne - mówili chórem zawodnicy i działacze z Rzeszowa.
- Byliśmy tutaj rok temu i zastaliśmy przyczepny tor. Dwa lata temu każdy wie jak nasza drużyna tutaj wypadła i jak przyczepny był tor. W tym roku to już po prostu była przesada, co działo się na tym torze - skomentował całą sytuację na antenie Polskiego Radia Rzeszów Łukasz Kret.
Po namowach kierownika gości - Tomasza Welca, sędzia spotkania - Jerzy Najwer zarządził dodatkową kosmetykę drugiego wirażu. Dosypana została tam także nowa nawierzchnia. Wydawało się, że zawody będą miały normalny przebieg, ale przyjezdni nadal byli zdania, że dosypany materiał nie polepszył warunków torowych i ostatecznie nie wyjeżdżali do wyścigów.
- To dalej nic nie zmieniło. Luźna nawierzchnia została nasypana na górę. Pod spodem nic nie zostało ściągnięte. To nie było ubijane, tylko tak naprawdę szynowane - tłumaczy Łukasz Kret. - Jak zobaczyliśmy nową nawierzchnię, to myśleliśmy, że ten tor się zmieni, bo prace przy nim trwały przez 20-30 minut. Nie dało to żadnego efektu i postanowiliśmy nie jechać - zakończył młodzieżowiec Żurawi.
Źródło: Polskie Radio Rzeszów