Zawodnik Jaskółek dwoił się troił, ale nic nie mógł wskórać. Przejście rywala było niemalże niewykonalne, choć w kilku przypadkach brakowało bardzo niewiele. - Kurczę no, przegraliśmy. Gospodarze byli nieprawdopodobnie dopasowani do tego toru. Wyjścia spod taśmy były decydujące, a nam trudno było się zabrać ze startu. Gospodarze natomiast mieli ten element świetnie dopracowany. Ja na przykład starałem się dobrać do przeciwnika na dystansie, ale nie mogłem kompletnie nic zrobić, ciągle czegoś brakowało - powiedział. - Dodatkowo popełniłem w swoich biegach dwa błędy. Najpierw po wygranym starcie pojechałem za szeroko, a potem w drugim swoim wyścigu, jakbym się nic nie nauczył, ponowiłem niepotrzebnie ten sam manewr. To były drogie pomyłki, bo mogliśmy zdobyć ze Startem więcej punktów. Musimy się szybko poprawić, bo niewątpliwie mogliśmy wygrać to spotkanie. Nawet jestem w szoku, że nie wiem co powiedzieć - zakomunikował Słowak.
Urodzonemu w Żarnovicy jeźdźcowi ciężko było jednoznacznie odpowiedzieć, czy dziesięć punktów straty z Gniezna to duży dystans. - Ta różnica jest taka sobie, bardzo złudna. Wydaje się, że to dużo, ale może okazać się za mało - uciął krótko.
Siedem "oczek" dla stałego uczestnika cyklu Grand Prix nie może być szczytem marzeń. Mimo to zawodnik zza naszej południowej granicy znów chwalił pracę swojego sprzętu, z którym w trakcie rozgrywek miał olbrzymie kłopoty. - Odpowiednia prędkość moich motocykli powróciła. Jestem szybki i będę już tylko szybki. Czuję to - zapowiedział zdecydowanie.
Zawody w Wielkopolsce "Mato" okupił także urazem. Na szczęście niegroźnym - Strasznie boli mnie noga. Aż zdarłem sobie skórę. Mam założony nawet opatrunek -zakończył.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!