Jarosław Galewski: Ostatnie tygodnie były bardzo szczęśliwe dla Stali Gorzów. Świetna jazda w Grand Prix Krzysztofa Kasprzaka i dwa ważne zwycięstwa. Szczególne znaczenie może mieć wygrana we Wrocławiu.
Ireneusz Maciej Zmora: Cieszymy się, ale do tego, żeby powiedzieć, że jesteśmy szczęśliwi jeszcze daleka droga. W ostatnim czasie podejmowaliśmy trudne decyzje, ale najważniejsze, że przynoszą one efekty. Wiele rzeczy bardzo nas cieszy. Jedną z nich jest postawa Nielsa Kristiana Iversena, bo przypomnę, że z różnych stron było wiele obaw i głosów czy powtórzy poprzedni znakomity sezon. Coraz lepszą formę pokazuje również Krzysztof Kasprzak. Do dobrej dyspozycji wraca Bartek Zmarzlik. Liczymy, że po kontuzji do grona punktujących dołączy Daniel Nermark. Przede wszystkim, że będzie to czwarty żużlowiec do wyścigów nominowanych. Do wysokiej formy wraca też Tomek Gapiński. Zobaczymy, komu w najbliższym czasie trener da szansę. Mecze wygrywa się często najsłabszymi ogniwami. Te teoretycznie najsłabsze elementy naszej układanki, a więc Adrian Cyfer i Paweł Hlib wygrały po biegu. Zdobyli punkty, które w końcowym rozrachunku były na wagę sukcesu. Jesteśmy zadowoleni, ale do pełni szczęścia jeszcze wiele brakuje.
A jakie są najnowsze doniesienia na temat samopoczucia Daniela Nermarka?
- Jeżeli chodzi o uraz, to leczenie i rehabilitacja przebiegły bardzo dobrze. Daniel już nie narzeka na dolegliwości związane z ręką. A jak z jego formą sportową, to już pokaże najbliższa przyszłość.
Ten tydzień będzie dla was bardzo pracowity i pełny emocji. Najpierw Grand Prix w Gorzowie, a później derby ze Stelmetem Falubazem Zielona Góra.
- Przede wszystkim pod takim względem roboczym i organizacyjnym skupiamy się na zawodach Grand Prix. Już teraz mogę powiedzieć, że frekwencja będzie na pewno lepsza niż w roku ubiegłym. Liczymy nawet na komplet. Teraz jest już więcej sprzedanych biletów niż było to przed rokiem. A warto powiedzieć, że to właśnie w tej chwili sprzedaż jest w swoim pełnym rozkwicie. Cieszy nas bardzo, że Nicki Pedersen i Tai Woffinden potwierdzili swoją obecność w tych zawodach. To nie jest bez znaczenia dla rangi tej imprezy. Na pewno będzie więcej emocjonujących wyścigów. Żal, że nie będzie Darcy Warda, ale liczę, że skutecznie zastąpi go Ales Dryml. Wierzymy również, że Bartek Zmarzlik, który pojedzie drugi rok z rzędu w Grand Prix, udowodni, że zdobył już doświadczenie, wiedzę i poprawi swój ubiegłoroczny wynik. Warto zresztą zauważyć, że za wyjątkiem Torunia jako jedyny klub będziemy mieć tego dnia trzech zawodników w Grand Prix.
W ostatnich turniejach najlepszym Polakiem w cyklu jest Krzysztof Kasprzak. To obecnie zupełnie inny zawodnik niż na początku rozgrywek. Co się takiego zmieniło, że jego forma jest znacznie lepsza?
- Są różne typy zawodników. Krzysztof jest takim żużlowcem, który potrzebuje mnóstwo turniejów, mnóstwo jazdy, żeby wejść w taki bardziej intensywny cykl startów. To samo było przecież w zeszłym roku. Miał słaby początek, ale z zawodów na zawody jeździł coraz lepiej. Koniec końców wywalczył awans do Grand Prix i w końcówce sezonu był kluczowym zawodnikiem naszego zespołu. Myślę, że podobnie będzie w tym roku.
Czy po organizacji tegorocznego Grand Prix w Gorzowie będzie mógł pan z pełnym przekonaniem powiedzieć, że ta impreza wam się opłaciła?
- Grand Prix Gorzowowi się na pewno opłaca. Trzeba rozróżnić pewne korzyści. Dla miasta Gorzowa i dla klubu są one inne. Klub, mimo że w ubiegłym roku nie było pełnych trybun, do imprezy nie dołożył. Wpływy były mniejsze od tych zakładanych. Jeśli chodzi natomiast o zwrot dla miasta, jest on bezspornie widoczny. Dla mieszkańców Gorzowa i kibiców naszego klubu, że między innymi pod tę okoliczność był budowany tak nowoczesny stadion, który jest jednym z najpiękniejszych obiektów w Polsce i na świecie. W kalendarz Grand Prix wpisała się również impreza Moto Racing Show, która odbywa się dzień przed daniem głównym. Będą więc efektowne pokazy, między innymi w wykonaniu Krzysztofa Hołowczyca. Miasto osiąga przede wszystkim korzyści nie z frekwencji na trybunach, ale z obecności w mediach. Dotyczy to zwłaszcza telewizji. To na pewno jest coś zdecydowanie większego niż pieniądze włożone w organizację tego turnieju.
[nextpage]Biorąc jednak pod uwagę wszystkie lata, w których Gorzów był gospodarzem Grand Prix, ta impreza będzie dla was w łącznym rozrachunku dochodowa?
- W pierwszym roku wszystko wyszło nam bardzo dobrze pod względem finansowym. Rok później było już znacznie gorzej, ale tak jak mówiłem, nie dołożyliśmy do tej imprezy. W tym roku również zakładamy niewielki, ale jednak zysk.
Co dalej z wielkimi imprezami w Gorzowie?
- Przed nami jeszcze dwa turnieje Grand Prix. Jesteśmy również już po słowie z Paulem Bellamy, żeby Grand Prix w Gorzowie kontynuować w latach późniejszych. Zależy nam na tym, żeby Gorzów był miastem, które na stałe wpisuje się w kalendarz Grand Prix – tak jak choćby Cardiff, które ma już spory staż. Chciałbym, żeby tak samo stało się z nami.
A zgadza się pan z opinią, że obecnie w Polsce turniejów Grand Prix jest za dużo i to odbija się na organizatorach każdej rundy?
- Większa liczba turniejów Grand Prix w jednym kraju na pewno będzie odbijać się negatywnie. To wtedy nie jest już takie święto żużla, a raczej dobro powszechnie dostępne. Gdyby był jeden lub dwa takie turnieje, to stałoby się jasne, że nie wszyscy kibice żużla mogą je obejrzeć. Przez to zainteresowanie byłoby znacznie większe. Warto zresztą zauważyć, że Bydgoszcz, która miała Grand Prix po kilku latach, nie zapełniła stadionu. Na pewno stanowi to jakieś zagrożenie.
W niedzielę, kiedy emocje po Grand Prix nawet jeszcze do końca nie opadną, jedziecie na derby ze Stelmetem Falubazem. Przed sezonem wymieniał pan ekipę z Zielonej Góry jako niemal murowanego faworyta do medalu. Po ostatnich udanych występach zespołu apetyty urosły i wierzycie, że można wywieźć z tego terenu zwycięstwo?
- Nic nie uległo zmianie, jeśli chodzi o układ sił. W dalszym ciągu faworytem są zespoły z Torunia i Zielonej Góry. Tak pewnie będzie do końca rozgrywek. My do meczu w Zielonej Górze podchodzimy jak do osobnego dzieła. W sporcie nie można walczyć o inny cel niż zwycięstwo. Jedziemy do Zielonej Góry walczyć o pełną pulę. Nie jesteśmy faworytem, ale przed sportowcami nie można stawiać innego celu niż wygrana.
A taka wygrana w Zielonej Górze smakuje szczególnie, nawet jeśli wszyscy wokół zapewniają, że to spotkanie jak każde inne.
- Każde zwycięstwo, które odnosi się w lidze, jest cenne. Gdybym jednak powiedział, że punkty derbowe nie smakują szczególnie, byłbym kłamcą. To ma na pewno swój wymiar i smak.
I do tego jak pięknie się wypowiedział o co jadą. Nie mówił, że nie wyobraża sobie innego scenariusza niż zwycięstwo ;P