Drużyna prowadzona przez Piotra Barona ma obecnie tyle samo punktów co ósma w tabeli ENEA Ekstraligi PGE Marma Rzeszów. Zarówno wrocławianie, jak i ich rywale z Podkarpacia, rozegrają jeszcze dwa mecze na własnym torze. Kluczowe może okazać się jednak już pierwsze spotkanie Betard Sparty Wrocław przeciwko Unibax Toruń.
Zdobycie trzech punktów przeciwko Aniołom oraz Lechma Starcie Gniezno postawiłoby rywala Sparty - PGE Marmę w niezwykle trudnym położeniu. Wywalczenie bonusu w starciu z Unibaksem może być jednak trudne, jeśli nie niemożliwe. By cel ten został zrealizowany, wrocławianie musieliby bowiem wygrać ponad dziesięcioma oczkami.
- Myślę, że jesteśmy w trochę lepszej sytuacji niż PGE Marma. Mamy w tej chwili dwa mecze u siebie. Spotkanie z Gnieznem i Toruniem. Dla nas priorytetem będzie dobra jazda właśnie w tych pojedynkach. Czy uda się wygrać za tydzień, tego nie wiemy. W tej chwili to jak wróżenie z fusów - podkreśla trener Piotr Baron.
Wrocławianie będą drżeć o to, by w trakcie sobotniego Grand Prix żadnej kontuzji nie nabawił się Tai Woffinden. Pomimo odczuwanego bólu, Brytyjczyk zdobył w ostatnim meczu we Wrocławiu trzynaście punktów. Betard musi też liczyć na to, że po nieudanym występie w Rzeszowie (0 punktów w trzech biegach - przyp. red.) podniesie się Zbigniew Suchecki. Bez udanej jazdy "Suchego", który dwa tygodnie temu, w swoje urodziny, zdobył jedenaście oczek z dwoma bonusami, wysokie pokonanie Unibaksu będzie niemożliwe.
Pomimo osłabień w składzie, wysokiej porażki pod uwagę nie biorą jednak sami torunianie. - Na pewno celem minimum jest wywiezienie z Wrocławia jednego punktu, ale każdy jedzie walczyć o zwycięstwo - zapowiedział zawodnik Aniołów, Adrian Miedziński.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
i dobrze