Michał Wachowski: Ostatnia porażka w Tarnowie nie zmienia w zasadzie sytuacji pana zespołu. Szanse na utrzymanie są nadal takie same.
Zbigniew Suchecki: Jak najbardziej tak. Mamy jeszcze przed sobą trzy mecze, dwa u siebie i jeden na wyjeździe. Przegraliśmy w Tarnowie, ale nie załamujemy się, bo jak wiadomo, jest jeszcze dużo punktów do zdobycia i jest o co jechać w najbliższych spotkaniach.
Domyślam się, że o meczu w Tarnowie chce pan jak najszybciej zapomnieć. Wcześniej na własnym torze zdobył pan jednak 11 punktów i 3 bonusy. Kibice mogą się spodziewać równie dobrej postawy w niedzielę?
- Na pewno tak. Liczę nie tylko na mój dobry występ, ale i na naszą wygraną. Te mecze, który mamy u siebie, musimy po prostu wygrać. To jest nasz główny cel i mamy nadzieję, że się to uda. Sprzęt jest przygotowany i liczę na to, że zdobędę jak największą ilość punktów.
A co było powodem słabszej postawy w Tarnowie? Czy miał pan właśnie problemy sprzętowe?
- Niestety tak. Wziąłem na tamten mecz inne silniki, nie te, na których jeżdżę we Wrocławiu. To była zła decyzja, bo one raczej nie pasowały do tamtego toru. Generalnie nie szło się na nich odpowiednio przełożyć.
Nadchodzące mecze zadecydują o losie Sparty Wrocław. Czy młodzi zawodnicy, chodzi mi tu o Patryka Dolnego i Patryka Malitowskiego, poradzą sobie z tak wielką presją?
- Widzimy się bardzo często, w zasadzie co drugi dzień. Znam ich dobrze i myślę, że nie będzie takiej sytuacji, że spanikują. Ostatnio w różnych młodzieżowych zawodach całkiem udanie sobie radzą. Ich forma jest niezła i to na pewno dobrze wróży przed ostatnimi meczami. Myślę, że nie zawiodą na torze.
Przed rozpoczęciem sezonu rzeszowian widziano w gronie drużyn walczących o medale. Sparta była natomiast skazywana na spadek. Teraz okazuje się jednak, że to pomiędzy tymi zespołami rozstrzygnie się walka o utrzymanie.
- Z tymi dywagacjami przedsezonowymi różnie to bywa. Mieliśmy bardzo dobry początek rozgrywek i do połowy wszystko układało się bardzo dobrze. Później kontuzja Taia Woffindena przeszkodziła nam trochę w osiąganiu dobrych wyników. Jest to zawodnik, który naprawdę robi tutaj dobrą robotę dla naszej drużyny. Jego brak nas trochę przyhamował. Teraz wszystko już idzie dobrym tokiem i myślę, że jesteśmy dobrą drużyną. Może nie do końca zbiorem gwiazd, ale tworzymy przede wszystkim zgraną drużynę. Ani na torze, ani w warsztacie nie ma między nami żadnej rywalizacji. Myślę, że właśnie dzięki temu mieliśmy bardzo dobry początek sezonu i to dzięki atmosferze w wielu meczach jechaliśmy bardzo fajnie.
Kibice w Rzeszowie wydali oświadczenie, że nie wyobrażają sobie spadku PGE Marmy. Domyślam się, że we Wrocławiu podobnej sytuacji nie będzie. Obecną, siódmą lokatę, trzeba uznawać bardziej za sukces, niż porażkę.
- Do środka sezonu mieliśmy fajne miejsce w tabeli i wszystko było super. Apetyty również trochę rosły, chociaż nigdy nie było u nas "napinki", bo takie coś nigdy nie sprzyja. Staramy cieszyć się sportem i wszystko odbywa się w spokoju. Musimy po prostu się dobrze bawić na meczach i robić jak najwięcej punktów. Tak jak mówiłem, sport, to musi być przede wszystkim przyjemność, a nie tylko rywalizacja o to, na którym miejscu w tabeli jesteśmy.
Czy zmartwił się pan, gdy okazało się, że Unibax zatrudnił Ryana Sullivana? O zwycięstwo i punkt bonusowy byłoby chyba łatwiej, gdyby przyjechał do Wrocławia z Matejem Kusem.
- Nie za bardzo. Nie skupiamy się na rywalach i patrzymy tylko na siebie, żeby jak najlepiej jechać. To jest sport i nazwiska nie jeżdżą. Liczy się forma zawodnika, jego dopasowanie sprzętowe oraz dyspozycja danego dnia. My, nie oglądając się na rywali, postaramy się po prostu wygrać.
Niska, 10-punktowa porażka w Toruniu sprawia, że szanse na bonus są naprawdę duże.
- Byłoby świetnie, gdyby udało nam się wygrać za trzy punkty, ale myślę, że główny cel, to w ogóle zwyciężyć. To jest dla nas najważniejsze i tego chcemy się trzymać.
Czy gdyby przed sezonem dowiedział się pan, że na trzy kolejki przed końcem Sparta będzie jedną lokatę nad strefą spadkową, to czy byłby pan zadowolony?
- Myślę, że nie, bo każdy zakłada sobie jak najwyższe cele i z góry przed sezonem nie zakładaliśmy gdzieś tam walki o utrzymanie. To wszystko przychodzi z czasem i dopiero po iluś meczach widać, jaki potencjał ma dana drużyna. Układ był taki, by w każdym meczu jechać tak dobrze, jak tylko możemy. Ponadto chcieliśmy po prostu czerpać z jazdy przyjemność.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!