W ostatniej rundzie cyklu Duńczyk zastąpił kontuzjowanego Andreasa Jonssona. Z ośmioma punktami awansował do półfinału, jednak w nim zajął czwarte miejsce. Młody żużlowiec jest zadowolony ze swojego występu w zawodach i wierzy, że najgorsze w tym sezonie już za nim.
- Pokazałem wielu, że jeżdżę lepiej niż się tego spodziewano. Do tej pory ten sezon nie był dla mnie udany. W ligach może nie było najgorzej, ale ogólnie nie było tak, jakbym sobie tego życzył. Wszystko przez moje problemy zdrowotne i spowolniony metabolizm. Brałem na to odpowiednie leki i bardzo cierpiałem. Nie byłem w stanie normalnie trenować. Przez tabletki, które zażywałem przytyłem sześć kilo - powiedział na łamach speedwaygp.com Leon Madsen.
Jakby tego było mało, żużlowcowi tarnowskich Jaskółek przytrafiały się w sezonie 2013 bardzo groźne upadki. - Na przełomie maja i czerwca, w przeciągu sześciu tygodni, trzykrotnie doznałem wstrząśnienia mózgu. Znów nie byłem w stanie wykonywać jakiegokolwiek treningu. Za każdym razem kiedy chciałem pobiegać, kręciło mi się w głowie i do tej pory nie mogę uprawiać joggingu. Jedyne co mogę robić, to siedzieć na motocyklu, ale jazda w Grand Prix Włoch była dla mnie bardzo wymagająca - tłumaczy Duńczyk.
W walce z chorobą żużlowcowi pomagali jego najbliżsi. - Ciężkie chwile przeżywałem także w życiu prywatnym. Ze względu na moją chorobę nie było łatwo także członkom mojej rodziny. W niektóre dni nie byłem nawet w stanie podnieść się z łóżka. Miałem depresję i było mi bardzo ciężko. Na szczęście blisko mnie była moja dziewczyna, która mnie pocieszała i bardzo mi pomagała. Wielu nie zdaje sobie sprawy jak fatalnie czułem się w tym roku. Na szczęście jest już lepiej. Mam nadzieję, że Grand Prix w Terenzano będzie punktem zwrotnym - dodał na koniec Leon Madsen.
Źródło: speedwaygp.com