- Miałem słabe silniki i tyle - podsumował swój kiepski występ w Daugavpils Krzysztof Kasprzak. - Były strasznie wolne. Walczyłem w każdym biegu, by przywieźć do mety choćby jeden punkt. Na więcej nie było w ogóle szans – dodał Polak.
Kasprzak Grand Prix Łotwy ukończył na piętnastym miejscu z dorobkiem zaledwie 3 punktów. - Tor w Daugavpils był podobny do tego w Terenzano. Liczył się tylko start i nic więcej. W finale Darcy Ward jechał niemalże po płocie, ale i tak mu to nic nie dało. Praktycznie nie dało się wyprzedać na tym torze. Szkoa, że takie tory robi się na Grand Prix - ubolewa "KK".
Polak jest dopiero dwunasty w klasyfikacji przejściowej cyklu i ma coraz mniejsze szanse na miejsce w czołowej ósemce, gwarantujące utrzymanie w SGP na kolejny rok. - Będę starał się awansować z Grand Prix Challenge w Poole. Jak się nie uda, to będę próbował do końca rywalizować o miejsce w ósemce. Próbuję dwutorowo dostać się do przyszłorocznego Grand Prix - dodał Polak.
Krzysztof Kasprzak - jak większość obserwatorów Grand Prix Łotwy - był pod wrażeniem jazdy Grega Hancocka. Amerykanin zdobył 18 punktów i wygrał trzeci raz z rzędu w Daugavpils. - Nie bez przyczyny Greg był dwukrotnie mistrzem świata. Jechał znakomicie na tym torze. Wielkie gratulacje dla Grega, bo wygrał w pełni zasłużenie - kończy nasz rozmówca.
Z Daugavpils dla SportoweFakty.pl
Maciej Kmiecik