Robert Noga: Żużlowe podróże w czasie (77) - Kasa, misiu kasa

Specyfiką polskiego żużla w okresie PRL, zdecydowanie wyróżniającą go na tle innych dyscyplin był fakt, że miał on charakter sportu półprofesjonalnego.

W tym artykule dowiesz się o:

Było to zjawisko wyjątkowe, bowiem oficjalna propaganda przeciwstawiała "czysty" sport amatorski zawodowstwu, któremu nadawano negatywne znaczenie. Taka propagandowa szopka obowiązywała praktycznie przez cały okres Polski "Ludowej" Nasi sportowcy mieli trenować i wygrywać nie dla korzyści materialnych, ale dla satysfakcji i chwały socjalistycznej ojczyzny. Oczywiście, jak wiele innych haseł była to fikcja na użytek oficjalny. Tymczasem jednak zawodnikom startującym w wyścigach żużlowych płacono zupełnie oficjalnie, przy czym były to stawki ustalane i regulowane przez żużlowe władze. One płaciły za starty międzynarodowe, natomiast poszczególne kluby były zobowiązane wypłacać zawodnikom gaże za starty w imprezach, w których reprezentował on klub. Sprawy te regulowały stosowne zapisy regulaminu. Jak wynika z dostępnych źródeł Główna Komisja Żużlowa wprowadziła te zasady począwszy od roku 1957, ale w niektórych klubach zawodnikom płacono już wcześniej. I tak za punkt zdobyty w Indywidualnych Mistrzostwach Polski, imprezach międzynarodowych w kraju oraz meczach o mistrzostwo I ligi zawodnik otrzymywał 50 złotych, w meczach o mistrzostwo II ligi 40 złotych, natomiast w meczach o mistrzostwo III ligi 30 złotych. Płacono także na najlepszy czas dnia- 300 złotych oraz za pobicie rekordu toru 500 złotych, lub jeżeli posiadaczem dotychczasowego rekordu był obcokrajowiec nawet 1000 złotych.

W przypadku zawodów międzynarodowych zawodnikowi wypłacano także tzw "startowe" w wysokości 400 złotych. Co ciekawe obcokrajowiec za udział w tych samych zawodach według powyższych reguł otrzymywał 1000 złotych. Później kwoty te podniesiono, Regulaminy Sportu Żużlowego wydane w 1968 roku na wiele lat określiły stawki pieniężne wypłacane zawodnikom. W finale Indywidualnych Mistrzostw Polski zawodnik otrzymywał 200 złotych za punkt. W przypadku meczów o mistrzostwo I ligi, a także zawodów towarzyskich z udziałem zawodników I ligi, zawodów w ramach Złotego Kasku, Pucharu PZM dla I ligi, ćwierćfinałów i półfinałów IMP każdy punkt wyceniano na 80 złotych, natomiast w przypadku meczów o mistrzostwo II ligi, Pucharu PZM dla II ligi i imprez towarzyskich dla II ligi 60 złotych. W każdym przypadku, według regulaminu płacono także 200 złotych tzw. amortyzacji motocykla, za każdy udział w biegu. Regulamin regulował także honoraria za udział w zawodach międzynarodowych w kraju i zagranicą. W przypadku finału Indywidualnych Mistrzostw Świata za każdy zdobyty punkt zawodnik otrzymywał 300 złotych, w finale Drużynowych Mistrzostw Świata oraz Finale Europejskim IMŚ 200 złotych, w Finale Kontynentalnym oraz półfinale DMŚ 130 złotych, w II eliminacji IMŚ 110 złotych, w I eliminacji IMŚ oraz ćwierćfinale DMŚ 80 złotych. W międzynarodowym test meczu 110 złotych, natomiast w międzynarodowych zawodach towarzyskich 80 złotych. W każdym przypadku obowiązywał ryczałt za motocykl, w stałej wysokości 200 złotych za każdy start do biegu. Zmniejszono natomiast stawki za najlepszy czas dnia do 200 złotych, za rekord toru ustalono jednolitą stawkę w wysokości 500 złotych.

Kwoty za zdobyte punkty pozostały urzędowo niewaloryzowane, ale kluby we własnym zakresie z czasem zaczęły je podnosić, przez co regulaminowa, oficjalna stawka miała się nijak do faktycznych pieniędzy wypłacanych zawodnikom. Dla porównania w 1957 roku przeciętne wynagrodzenie miesięczne w gospodarce uspołecznionej (według danych Głównego Urzędu Statystycznego) wynosiło w Polsce 1279 złotych, a za 10 punktów w meczu I ligi zawodnik otrzymywał złotych 500, czyli niespełna połowę przeciętnej pensji.

W 1968 roku kiedy opublikowano stawki honoracyjne dla żużlowców w regulaminie, 2106 złotych. Interesujący jest fakt, że chociaż żużlowcy otrzymywali oficjalnie pieniądze za udział w zawodach i zdobyte punkty nie traktowano tego jako swego rodzaju pracy i wymagano, aby przynajmniej formalnie zawodnik był zatrudniony. W 1960 roku podczas dorocznej narady aktywu żużlowego postanowiono, że każdy zawodnik będzie miał obowiązek pracy lub nauki. Oczywiście, jak to u nas bywa, przynajmniej w części przypadków była to czysta fikcja. Żużlowcy podpięci byli często pod listy płac na etatach widmach. W Tarnowie zawodnicy Unii zatrudnieni byli w Zakładach Azotowych i, jak wspomina Marian Wardzała oficjalnie "oddelegowani" do warsztatu żużlowego. Była to więc bardzo wygodna forma. Ale nie wszędzie tak było, czasem zakład patronujący sekcji zatrudniał faktycznie zawodnika, traktując to jako jeden z elementów pomocy sekcji żużlowej, którą się opiekował. Na przykład Józef Batko ze Stali Rzeszów łączył starty na torze z pracą w rzeszowskiej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego. Z fabryką był zresztą związany znacznie dłużej niż z sekcją żużlową jako czynny zawodnik. Prawdziwą rewolucję w tym zakresie przyniosła dopiero transformacja ustrojowa i profesjonalizacja sportu żużlowego w naszym kraju. No, ale to już temat na zupełnie inną opowieść.

Robert Noga

Komentarze (4)
avatar
ulla
25.08.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Inne czasy były, inny żużel. 
avatar
sympatyk zuzla
25.08.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak takie stawki były meczowe biegowe .Teraz to historia za taką kasę jak zarabiali żużlowcy to by nikt nie jechał. Tylko było jeszcze tak każdy zawodnik był zatrudniany w danym zakładzie i mi Czytaj całość