Nie wiemy kto będzie indywidualnym mistrzem kraju, ani w kategorii seniorów, ani juniorów. Nie znamy rozstrzygnięć w mistrzostwach parowych ani też w Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostwach Polski. Nie wiemy kto będzie mistrzem świata. Znaków zapytania jeszcze mnóstwo, sezon trwa w najlepsze i czeka nas jeszcze kilka tygodni emocji. Tymczasem zamiast pasjonować się tym co w najbliższym czasie na torze, zaczynamy tracić głowę dla tego co trzeba by zdziałać przy tzw. "zielonym stoliku". A przecież ile razy na tych łamach nawet padały głosy, że żużel nie będzie zdrowy, jeżeli rywalizacja nie będzie rozstrzygana na torze właśnie, tylko w zaciszu gabinetów działaczy. Ktoś niedawno wypuścił sondażową, medialną "wrzutkę" o tym, że warto by pozostawić ekstraligę w dotychczasowym kształcie, czyli, żeby nadal liczyła sobie dziesięć zespołów, tak jak w sezonie 2013. Czyli de facto cały tegoroczny sezon zasadniczy w dużej części ma iść się paść, w tej mianowicie, w której pasjonująca rywalizacja do ostatniego wyścigu meczu w Bydgoszczy pomiędzy Polonią i Marmą Rzeszów zmierzała do odpowiedzi na pytanie, kto w gronie najlepszych się utrzyma, a kto, po sportowej walce zostanie zdegradowany. Wychodzi na to, że wszystko może iść teraz do kosza. Ale co tam, "nie takie rzeczy ze szwagrem żeśmy robili" - jak głosi popularne tu i ówdzie powiedzonko.
Pamiętam sezon, w którego trakcie zmieniano zasady awansu, aby dać szansę klubowi sponsorowanemu przez rzutkiego, jak się wówczas wydawało, biznesmena. Wszystko szyte było grubymi nićmi, ale przeszło, oficjalnie oczywiście dla dobra polskiego żużla. Oczywiście, niektóre zmiany wymusza życie. Niekiedy rewolucyjne. Na takowe zdecydowali się onegdaj w światowej siatkówce i na tym wygrali. Kto dziś wyobraża sobie mecze rozgrywane według starych zasad? Problem w tym, że wszystko trzeba robić z umiarem i z głową i periodycznie, a nie bez ustanku. Nie na hurra, pod wpływem chwili, nie mieszać bez ustanku ludziom w głowach oraz w regulaminach. A w tym, jak uczy doświadczenie, nasze środowisko od dłuższego czasu dzierży prymat absolutnych mistrzów świata i okolic. Czy tak sprawimy, że polski żużel stanie się lepszy, bardziej medialny, atrakcyjniejszy dla sponsorów? Jam nie wróg ekstraligi, która liczyć będzie dziesięć zespołów. Niech liczy dwanaście drużyn, a nawet, a co mi tam, szesnaście. Piszę poważnie. Problem w tym, że obecnie największym problemem jest ile drużyn stać finansowo na to, aby w tej ekstralidze jeździć? W ilu ośrodkach mogą sobie pozwolić na budżety, które trzeba mieć dopięte, aby bez kłopotów i drżenia rąk prezesów i księgowych, w ekstralidze, na odpowiednim poziomie sezon odjechać i nie skomleć potem przed zawodnikami o ugodę i przed władzami o licencję? Polonia Bydgoszcz i Start Gniezno nie odpuściły rywalizacji dlatego, że sportowe cele uleciały. To sportowe cele uleciały dlatego, że nie miały solidnych podstaw finansowych, aby w ekstralidze rywalizować. Zacisnęły pasa, bo nie miały innego wyjścia. W Lublinie awansowali do pierwszej czwórki w I lidze i zamiast zmobilizować wszystkie siły po to aby po wielu, wielu latach wrócić do grona najlepszych, co zrobili? Jadą, za przeproszeniem ogonami, aby tylko doczłapać do końca sezonu. Dlaczego? Bo po prostu nie stać ich na luksus startów w naszej najlepszej lidze. Proponuję więc abyśmy na razie skupili się na tym co nas teraz czeka, bo przed nami jeszcze sporo frapujących żużlowych spektakli. A potem siądźmy i policzmy. Na ile możemy sobie pozwolić, na ile nas stać, żeby ekstraliga 2014 miała przysłowiowe ręce i nogi.
Natomiast bez liczenia jedno pewne jest już teraz niczym fakt, że to jednak ziemia kręci się wokół słońca, co udowodnił dżentelmen, którego pomnik wznosi się na rynku w mieście gdzie jeździ Unibax. Sezon trzeba tak rozplanować, żeby dla sporej części zespołów nie kończył się, tak jak teraz w środku sierpnia. Bo to absurd.
Robert Noga
wiem jedno: stałość rządzi ! ! !
niech przykładem będą zawodowe ligi za oceanem. w takiej NBA od dziesiątek lat sezon zasadniczy niezmiennie liczy 82 Czytaj całość
To był ciekawy sezon.